26 grudnia 2024
Historia i idea Okres międzywojenny i okupacja

Władysław Grabski: Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej (1924–1925) – cz. I

Wstęp

Wśród nielicznych lat naszego odnowionego bytu państwowego lata 1924–25 mają swoją specjalną kartę. W latach tych postawione zostały podwaliny naszej samowystarczalności skarbowej i gospodarczej, a to przez dokonanie reformy walutowej, rozwinięcie systemu podatkowego osiągnięcie równowagi budżetowej, zaprowadzenie monopoli państwowych, rozwinięcie systemu celnego i wprowadzenie w życie samowystarczalności kolei. Prócz tego w latach tych osiągnięto na kresach uspokojenie fermentów antypaństwowych i rozpoczęto politykę regulowania praw językowych i innych, tyczących się mniejszości narodowych.

Ze stolicą Apostolską zawarto konkordat.

Siła wojskowa obronna polska doszła do znacznego rozwoju, a spokój społeczny nie był zamącony w ciągu całego 1920 i 1925 r. żadnemi wstrząsami.

W drugiej połowie 1925 roku nastąpiło zachwianie się waluty i zaostrzenie kryzysu gospodarczego. Wywołało to poczucie niepewności co do wyników poprzednich usiłowań. Ale dziś minęło już więcej niż półtora roku od czasu tego załamania i cieszymy się z dodatnich rezultatów zaprowadzonych i rozbudowanych poprzednio podstaw naszej państwowości. W zakresie podatków szukamy ich ulepszeń — ale korzystamy z tego, że są one wydajne. Bank Polski staje na coraz mocniejszych podstawach, a Bank Gospodarstwa Krajowego i Bank rolny stają się coraz większą potęgą finansową. Wszystkie dziedziny życia finansowego i skarbowego Polski funkcjonują dziś na zasadzie fundamentów położonych w epoce 1924–25 r. Stanowiła ona przeto lata wyjątkowego natężenia pracy u podstaw bytu państwowego w dziedzinie skarbu, waluty i stosunków gospodarczych, oraz epokę znacznego uspokojenia w zakresie stosunków politycznych i społecznych.

Przeżywany obecnie kryzys gospodarczy zaciemnia orjentowanie się w celowości i konieczności pracy państwowej w tej dziedzinie, jaka w latach 1924–25 była przeprowadzona. Ale na zadania i prace naszej młodej państwowości patrzeć winniśmy przez pryzmat szerokich widnokręgów dziejowych, by móc nabrać właściwej orjentacji.

Wiemy dobrze jak w dawnej Polsce trudnem było zadaniem stworzenie siły Skarbu i zaprowadzenie wydajnych źródeł rozwoju życia gospodarczego. Wiemy jak trudno było o atmosferę spokojnego skupienia sił twórczych narodu w dziedzinie życia politycznego.

Wiemy jak dla wszystkich krajów po wojnie zadanie dźwigania się o własnych siłach wymaga długich i cierpliwych wysiłków. Nie możemy przeto mierzyć tego, co się u nas działo w niedalekiej przeszłości tem, co nastąpiło w najbliższem po tem następstwie. — Okresy kryzysów to okresy próby. Ciężki nawet kryzys nie powinien być rozważany jako załamanie się, jeżeli organizm państwowy i społeczny chce żyć i ze swych praw i dążeń nie rezygnuje. Okresy wysiłków to okresy poznawania własnych sił, których za stracone nigdy uważać nie należy, jeżeli służyły one do celowej walki. Z przebiegu tych walk należy zawsze wyciągać wnioski, wzbogacające nas doświadczeniem, choćby nie zawsze kończyły się one zwycięsko.

A że wysiłki z lat 1924–25 były celowe, dowodzi tego fakt, iż zdobycze ich trwają niewzruszenie pomimo upływu czasu oraz zmiany ludzi i kierunków, stojących na czele spraw państwowych, a bolączki, które w końcu tej epoki się ujawniły, stopniowo mijają, ulegając koniecznemu choć powolnemu osłabianiu swego natężenia.

Wysiłki, które zostały w latach 1924–25 dokonane, to zbiorowa praca i zasługa całego naszego narodu. Należałoby przeto uwidocznić to w osobnym dziele, ujmującym zarys tej pracy z przedstawieniem najbardziej wszechstronnem wszystkich składowych jej czynników.

Wśród tej zbiorowej pracy przypadło w udziale mojej osobie kłaść na szalę przebiegu spraw własną myśl i wolę. Stało się to tak z konieczności biegu wypadków. Tej konieczności się poddałem, nie uchylając się od żadnej najtrudniejszej decyzji i biorąc na siebie cały ciężar odpowiedzialności. Gdy ciężar ten przerósł już moje siły, wówczas ustąpiłem.

Wyjaśnienie mojej działalności państwowej w latach 1924–25 to poważny przyczynek po dziejów tych dwóch lat. Robię to pod postacią wspomnień moich o tych dziejach. Pragnę z tych wspomnień wydobyć jaknajwięcej pierwiastku doświadczenia na użytek czasów dzisiejszych i późniejszych, gdyż we wspomnieniach moich chciałbym widzieć nie tyle oświetlenie tych dziejów, co dalszy ciąg służby piórem tej samej sprawie, której się wówczas jako człowiek czynu oddałem.

Dział I. Początki i próby

Rozdział I

Przed objęciem Skarbu w roku 1923

Zagadnienie, jak zabezpieczyć Polsce warunki bytu, w których by ona nie czuła się zależną od zaborców w swoich codziennych i masowych objawach życia natury ekonomicznej i społecznej, stanowiło naczelną troskę tych wszystkich, którzy faktowi zaborów poddawać się nie myśleli i szukali innych niż ruchy zbrojne dróg wyjścia z narzuconej nam sytuacji politycznej.

Stanąć wyżej od Rosji co do kultury gospodarczej i społecznej szerokich mas ludności oto zdawał się być ten środek, który by miał doprowadzić do pokojowego odpadnięcia największego z naszych zaborów od Rosji.

Wykazać, że siły nasze własne były wystarczające, by módz się od zaborców oderwać i dojść znacznie wyżej w swym rozwoju niż pod ich uciskiem, to był cel studjów, zbierania materjałów i oświetlania ich w publicystyce i pracy naukowej.

W czasie posłowania mego w Dumie w Petersburgu w latach 1906–1912 poświęciłem się studjom nad wykazaniem w jakiej mierze Skarb Rosyjski eksploatował siły finansowe Polski i czerpał z niej korzyści dla Rosji oraz rozwinąłem pracę w zakresie stopniowego uwalniania Polski z pod ucisku tej eksploatacji i zdobywania naszej własnej siły rozwojowej, niezależnej od Rosji.

W szczególności wykazałem, że Skarb Rosyjski ciągnął znaczne korzyści z zaboru rosyjskiego, upośledzając go w zakresie wydatków pożytecznych dla kraju, a przeciążając podatkami wielokrotnie w stosunku do Rosji, zarówno w dziedzinie nieruchomości miejskich jak i gruntowych.

Dowodziłem, że rząd rosyjski nie tylko nie był dobroczyńcą swoim kosztem włościan naszych, co stanowiło dogmat, na którym opierała władza rosyjska cały swój wpływ i powagę wśród ludu, ale że na uwłaszczeniu włościan w Polsce rząd zaborczy na czysto zarobił. Za głoszenie tej tezy zostałem skazany na więzienie. Również wykazałem, że rząd rosyjski zarobił na wydawaniu uposażenia duchowieństwu katolickiemu w zamian za pobrane majątki duchowne, dając mniej niż zabrał. Temu programowi studjów nad rozrachunkiem finansowym Polski z Rosją poświęciło się w zaborze rosyjskim prócz mnie kilka jeszcze osób, a również studja takie prowadzone były w innych dzielnicach odnośnie do innych państw zaborczych.

Ideja, że Polska winna się stać samodzielnym ośrodkiem finansowym i gospodarczym, stawała się coraz bardziej wyraźnym programem w miarę, jak wypadki wskazywały na to, że układ polityczny świata może ulec bardzo daleko idącym zmianom, które Polskę mogą powołać do życia. Po ukończeniu posłowania w Dumie w ciągu dwóch ostatnich lat przed wojną poświęciłem się w Biurze Pracy Społecznej dalszym studjom nad zagadnieniem wyrobienia samodzielności finansowo-gospodarczej ziem Polskich. W tym duchu wydawałem w latach 1913–1915 Rocznik Statystyczny Królestwa Polskiego. W wydawnictwie tem, obok danych źródłowych zebranych dla Królestwa Polskiego, znajdowały się dane dla innych zaborów i krajów i z zestawień tych widoczną była zdolność Polski do stania się samodzielnym ośrodkiem życia państwowego.

Gdy tylko wielka wojna się rozpoczęła natychmiast oddałem się całkowicie temu, by kraj opuszczony przez władze zaborcze organizować pod egidą komitetów obywatelskich, które stawały się pierwszemi zawiązkami realnemi państwowej organizacji naszej. Centralny Komitet Obywatelski, który zorganizowałem i prowadziłem, doprowadzony został przez władze okupacyjne niemieckie do likwidacji, pomimo wielkiej pomocy, jaką wyświadczał ludności; rozwinął on natomiast wśród wygnańców polskich w Rosji tak szeroko zakrojoną opiekę społeczną, kulturalną i ekonomiczną, iż zdołał całkowicie odgrodzić liczne rzesze wygnańcze od otoczenia, skupić je i przygotować do powrotu do kraju, chroniąc je skutecznie od wpływu destrukcyjnych czynników obcych.

Gdy w 1917 r. Polska jako państwo stała się faktem realnym, zająłem się, będąc wówczas w Rosji na czele organizacyj polskich wygnańczych, tem, by przygotować materjały, które miały posłużyć do tego, by Polska wyszła z rozrachunku swego z państwami zaborczemi obronną ręką i by Rosja nie mogła Polski obarczyć ciężarami finansowemi, które by mogły jej rozwój sparaliżować.

W tym celu wszedłem jako członek do „Polskiej komisji likwidacyjnej”, którą utworzył rząd Kiereńskiego po uznaniu zasady niepodległości Polski i której przewodnictwo powierzył Lednickiemu. Gdy, z powodów niemożności uzgodnienia mego poglądu na sprawy natury zasadniczej z przewodniczącym tej placówki, wystąpiłem z niej, skoncentrowałem prace przygotowawcze dla rozrachunku z Rosją w organie przez Centralny Komitet Obywatelski wydawanym: Materjały i studja w sprawach odbudowy Państwa Polskiego. Wtedy to wśród współpracowników tego wydawnictwa wyróżnił się Pan Stanisław Kauzik, który stał się następnie moim najbliższym współpracownikiem na polu ogólno państwowej działalności. Najbliższym zaś moim ówczesnym towarzyszem pracy zarówno w „Polskiej Komisji Likwidacyjnej” jak i przy wydawaniu Materjałów był Pan Jan Mrozowski, obecny przedstawiciel Polski w Komisji Odszkodowań w Paryżu.

Przejęty sprawą, by nowopowstające państwo polskie ochronić od ciężarów finansowych, które mogły je przygnieść zaraz w pierwszych początkach jego bytu, zgodziłem się po przyjeździe do Warszawy na wiosnę 1918 r. zostać z ramienia ówczesnego rządu polskiego w Warszawie przewodniczącym komisji mającej ułożyć stosunki handlowe Polski do Niemiec. Zamiast tego jednak zostałem osadzony w Modlinie. Po wyjściu z tamtąd, gdy już władz okupacyjnych nie było, pierwszą troską moją (nie licząc kilkunastodniowego urzędowania w Gabinecie Świeżyńskiego) było powołać do życia polski organ państwowy, który by sprawom rozrachunku z obecnemi państwami był poświęcony. W tym celu utworzony został „Główny Urząd Likwidacyjny”, oddany pod moje kierownictwo. Jednocześnie wysłany zostałem do Paryża na Konferencję Pokojową dla dopilnowania naszych spraw ekonomicznych przy zawarciu pokoju Wersalskiego. — Zadanie było nadzwyczaj trudne. Zwycięzcami były wielkie mocarstwa, które poniosły wielkie straty i koszta na wojnę i domagały się by otrzymać za to odszkodowanie od zwyciężonych. Co zaś do nowych państw, które same wojny nie prowadziły, wielkie mocarstwa stały na tym gruncie, że powinny ponieść część kosztów wielkiej wojny, która przyniosła im uwolnienie od zaborców.

Traktat pokojowy układany był przez wielkie mocarstwa i Polska bezpośredniego wpływu wywierać nie mogła. Dużo zatem klauzul finansowych nie zostało tak zredagowanych, jak to było nam potrzebne. — Ale nie mniej zdołaliśmy obronić się przed grożącemi nam niebezpieczeństwami do tego stopnia, że do dziś dnia Państwo nasze obarczone jest z tytułu traktatu stosunkowo nieznacznemi ciężarami finansowemi zarówno z racji dawnego stanu zadłużenia państw zaborczych, jak i z racji powstania na nowo na skutek kosztownej wojny. Jest to nadzwyczaj ważna okoliczność dodatnia dla realizacji idei siły i samodzielności finansowej Polski.

Z racji zniszczeń dokonanych przez Niemcy i Austrję na ziemiach Polski należeć się były powinny Polsce poważne odszkodowania. Ale przypadać one miały tym państwom, które prowadziły wojnę z Niemcami i Austrją. Tak mówił tekst Traktatu w swoich sformułowaniach ogólnych, na które Polska żadnego wpływu wywierać nie mogła, bo nie była do tego dopuszczona. Należało przeto ponieść dopiero następnie duże wysiłki by udowodnić, że Polska brała udział w wojnie przeciwko Niemcom i Austrji, by mogły nam być przyznane jakiekolwiek prawa do odszkodowań. Oczywiście, że prawa te nie mogły się odnosić do zniszczeń dokonanych przez Rosję, a tylko przez Niemcy i Austrję, jako zwyciężonych.

O ile sprawa należnych nam odszkodowań już sama w sobie przedstawiała wiele trudności, to gorzej przedstawiała się sprawa, jak uniknąć ciężarów, które na nas włożyć chciano. Najpierw wysuwano tezę, że koszty wojny powinny być rozłożone równomiernie na wszystkie państwa, które z wojny wyciągnęły korzyści. Na szczęście dla nas teza ta nie utrzymała się. Ale wtedy Anglja przeforsowała tezę, że nowo powstałe państwa winne są płacić do funduszu odszkodowań wartość wszystkich własności rządowych, znajdujących się na ich terytorjach, dawniej do państw zwyciężonych należących, to jest wartość wszystkich linij kolejowych, budynków i wszelkiej własności państwowej. Teza ta była dla wszystkich nowych państw fatalną. Nie mogąc tej tezy obalić bo była ona jak gdyby wynikiem zrzeczenia się przez główne mocarstwa idei rozkładu na nowe państwa kosztów samej wojny, co byłoby jeszcze gorsze, zdołałem uczynić w tej tezie poważny wyłom wykazując, że Polska nie może płacić za to, co jej państwa zaborcze same zabrały. W myśl tej mojej tezy, która została uznana za słuszną, Polska została zwolniona z obowiązku obrachowania się za lasy, które stanowiły dawniej własność Rzeczypospolitej. Gdy te zasady zostały przyjęte, pozostała najtrudniejsza sprawa, mianowicie przeprowadzenie idei kompensaty, t. j. że Polska nic płacić do ogólnego funduszu odszkodowań nie powinna, o ile nie zostanie jej przyznany udział w tym funduszu z racji zniszczeń wojennych na jej terenie. Doprowadzenie do uznania tej idei, którą postawiłem, jest zasługą mego współpracownika przedstawiciela Polski — w Komisji Odszkodowań p. Mrozowskiego oraz całego zespołu Urzędu Likwidacyjnego. Stało się to już w parę lat później i wymagało systematycznej czujnej pracy w myśl zgóry postawionych założeń.

O ile w rozrachunku z Niemcami mieliśmy łatwiejszą sytuację, dzięki świadomości ogólnej, że Niemcy w stosunku do całego świata były wielkimi winowajcami, to z Austrją trudniejsza była sprawa. Maleńką współczesną Austrję nie sposób było obarczać wszystkiemi zobowiązaniami, jakie na dawnej Austrji leżały. Dlatego też część tych zobowiązań spaść musiała na państwa sukcesyjne, od których zażądano prócz udziału w długach zagranicznych Austrji jeszcze udziału w osobnym funduszu, nazwanym funduszem uzyskania wolności. Na Polskę z tego tytułu jednak niezbyt wielkie spadły ciężary, dzięki kluczowi repartycyjnemu, co do którego staraliśmy się, by był możliwie dla nas najlżejszym.

Pozostał rozrachunek z Rosją. W tej sprawie wielkie mocarstwa sprzymierzone zredagowały, zupełnie poza delegacją polską, artykuł nakładający na nas obowiązek proporcjonalnego przejęcia na nas części ciężarów dawnego Cesarstwa. Tekst odnośny pokazany został naszemu głównemu delegatowi (Paderewskiemu) na godzinę przed terminem podpisania samego traktatu Wersalskiego. Rozumie się, że rzeczą niemożliwą było nie podpisywanie traktatu samego z tego powodu. Zastrzeżenia ustne zostały porobione, gdyż o piśmiennych mowy być nie mogło. Zawisła nad nami ciężka ewentualność. Ale i tę zmorę udało się rozprószyć, gdyż w Traktacie Ryskim Polska zastrzegła sobie, że w razie, gdyby doszło do rozrachunku między Rosją, a państwami, które były jej wierzycielami, Rosja bierze na siebie wszystkie ciężary jakie by mogły przypadać z tytułu odejścia od niej ziem Polskich. Pertraktacje w tej mierze przeprowadził w Rydze skutecznie pan Stanisław Kauzik.

Wszystkie powyższe rozrachunki miały dla dalszych losów naszej finansowej niezależności pierwszorzędne znaczenie i dlatego o nich nieco obszerniej się rozpisałem, by wykazać jak trudne i doniosłe zadania spoczęły na Głównym Urzędzie likwidacyjnym, powołanym w tym celu do życia. Urząd ten dobrze spełnił swoje zadanie z najlepszym dla Polski wynikiem. Wyszliśmy z tych wszystkich trudności bez tych ciężarów, które nam groziły, a nawet z pewnemi, choć niedostatecznemi, odszkodowaniami w naturze ze strony Niemiec.

Podczas, gdy będąc w r. 1919 w Paryżu robiłem wysiłki, by ochronić skutecznie nasz byt państwowy od finansowych ciężarów, grożących nam z tytułu rozrachunków międzynarodowych, jednocześnie w kraju Ministrowie Skarbu Englich, Karpiński, Biliński jeden po drugim kładli podwaliny pod nasze finanse publiczne. Główną ich troską było to, by Polska miała mocną walutę, co przedstawiało nadzwyczaj wielkie trudności.

Przyszedłszy na ministra Skarbu po Bilińskim zabrałem się przedewszystkiem do zunifikowania waluty i zaprowadzenia powszechnego marki polskiej, co spowodowało duże niezadowolenie z jednej strony w Małopolsce, z drugiej w b. zaborze rosyjskim. Ludność w Małopolsce dopominała się relacji dla wykupu koron korzystniejszej niż ta, która wypływała z istniejących stosunków. Oparłem się temu w imię ogólno państwowych względów. Sejm mnie poparł, ale posłowie z Małopolski byli temu przeciwni i ten mój krok na długo zostawił ślady animozji przeciwko mnie. Posłowie z innych dzielnic bardzo wyraźnie i silnie popierali mnie w tej sprawie, w której wypadło mnie narazić się wielu wpływowym czynnikom przez poprowadzenie kampanji w imię przewagi interesów ogólnych nad partykularnemi.

Ponieważ unifikacja walutowa była koniecznością państwową, musiałem ustalić prawnie relację marek niemieckich do polskich oraz rubli do marek polskich. Ustalenie tych relacyj inne, niż te, które miały miejsce, było to niemożliwe. Gdy za rubla ustanowioną została relacja 2.16 było to zupełnie słuszne. Gdyby to nie było zrobione, dłużnicy byli by spłacali wierzycieli rublami papierowemi tak samo, jak spłacali ich później markami papierowemi. Wierzyciele nic by nie zarobili, gdyby nie było ustanowionej relacji między zobowiązaniami rublowemi i markami. Nieszczęściem wierzycieli nie była ta relacja, a tylko spadek marki. Wszystkie te relacje, które zaprowadziłem w 1920 roku były zwykłemi koniecznościami, bez których nie można było myśleć wcale o tem, by Polska stała się Państwem zorganizowanem i uporządkowanem. Co innego stanowi ta okoliczność, że gdy waluta krajowa zaczęła spadać, to sprawiedliwość wymagała, ażeby spłata wszelkich zobowiązań wewnątrz, nie tylko przedwojennych ale i z 1918–1919 r., czy w koronach, czy rublach, czy w markach niemieckich czy markach polskich, korzystała z moratorjum. Taki wniosek postawiłem na Radzie Ministrów już w 1920, ale wniosek ten nie uzyskał aprobaty. Sprawa spłat zobowiązań zdeprecjonowaną walutą narobiła dużo szkody krajowi i dużo złej krwi. Ostatecznie Sądy zaprowadziły same z własnej inicjatywy moratorjum dla spłat wierzytelności, ale zrobiły to zapóźno. W roku 1920 w Rządzie Witosa Ministerstwo Sprawiedliwości sprzeciwiło się memu ówczesnemu wnioskowi, by drogą ustanowienia moratorjum zapobiedz krzywdzeniu wierzycieli przez dłużników, korzystających ze spadku waluty.

Będąc w r. 1920 ministrem Skarbu postawiłem program naprawy Skarbu, polegający na ograniczeniu wydatków, przestaniu emitowania marek na cele budżetowe, i pokrywaniu wydatków nadzwyczajnych, których mieliśmy wówczas bardzo dużo, dochodami nadzwyczajnymi, jako to pożyczkami krajowemi i zagranicznemi.

Pożyczkę zagraniczną jaką przygotował Biliński doprowadziłem do skutku. Miała ona za cel, by polacy amerykańscy przyczynili się do odbudowy Państwa Polskiego. Ale przypadła ona na najcięższy okres naszych walk z bolszewikami i dlatego po pierwsze bardzo mało z niej wpłynęło, bo polacy amerykańscy byli przygnębieni wiadomościami z frontu, a po drugie cała jej nieznaczna suma starczyła zaledwie na kilka miesięcy walk rozstrzygających. Dla Polski była ona bardzo ważną, bo dopomogła do zwycięstwa, ale dla tego, bym mógł podjąć się przy pomocy akcji sanacji skarbu i waluty, okazała bez znaczenia.

Jednocześnie rozwinąłem szeroką akcję nad rozwinięciem pożyczek wewnętrznych. Szykując się do tego, by ustabilizować spadającą wciąż markę i zrównoważyć przedewszystkiem budżet, przystąpiłem do przeprowadzenia pożyczki najpierw dobrowolnej, a następnie przymusowej. Sejm sam na razie wysunął ideję, by pożyczkę uczynić przymusową. Ja się na to zgodziłem i zacząłem organizować pobór tej pożyczki. Wtedy jednak w Sejmie wytworzyła się atmosfera wymierzona przeciwko tej pożyczce. Widząc chwiejność Sejmu w sprawach skarbowych i nie znajdując poparcia, ustąpiłem.

Ustąpiłem z pierwszego mojego ministerstwa raz dla tego, że w gabinecie koalicyjnym nie byłem dostatecznie miarodajnym reprezentantem stronnictwa, do którego należałem i z którego zresztą następnie wyszedłem, a powtóre dla tego, że kurs marki, który całą wiosną i latem 1920 r. utrzymywał się na poziomie równym, dzięki pożyczce amerykańskiej i wewnętrznej, zaczął na jesieni spadać silnie. Nie było to nic dziwnego, bo wojna pociągnęła za sobą ogromną emisję marek z jednej strony, a zdrugiej powstały znaczne potrzeby aprowizacyjne wymagające walut zagranicznych. Zbiegło się z tem jeszcze i to, że ustały całkowicie dawne kredyty aprowizacyjne amerykańskie, co wywołało silne zapotrzebowanie walut obcych w gotówce.

Na wiosnę 1920 r. zamyślałem o tem, by przystąpić do stworzenia Banku Emisyjnego, opracowałem plan takiego Banku, a realizację jego opierałem z jednej strony na zagranicznym dopływie walut z pożyczki amerykańskiej, a z drugiej strony na dopływie walut z eksportu drzewa. W tym celu przy Ministerstwie Skarbu utworzony został osobny urząd eksportu drzewa. Przygotowałem przyjazd do Polski eksperta belgijskiego w sprawie banku emisyjnego. Plany te zostały całkowicie przez ostry przebieg, jaki prowadzona przez nas wojna przybrała na wiosnę 1920 r., przekreślone. Moja rola jako Ministra Skarbu musiała ograniczyć się do tego, by dostarczyć na potrzeby wojny pieniędzy. Gdy na jesieni 1920 r. pojechałem do Paryża by umawiać się o pożyczkę, traktowałem o to, by ją otrzymać na pokrycie kosztów naszych zbrojeń, które i po ukończeniu wojny jeszcze były potrzebne. Rachowałem na to, że gdy pożyczką francuską pokryjemy te koszty, to zdołamy ustabilizować równowagę budżetu przy pomocy pożyczki przymusowej. Ale ani Francja nie dała nam wtedy pożyczki na zbrojenia, a dopiero w rok później, ani na pożyczkę przymusową wewnętrzną rachować wobec nastroju Sejmu nie mogłem. Próbowałem również na jesieni 1920 roku doprowadzić do skutku w Paryżu pożyczkę zagraniczną opartą na kontraktowym wywozie nafty z Polski do Francji. Waluty z tej pożyczki miały ochronić markę od spadku, wywoływanego zakupami aprowizacyjnemi. Ale ta pożyczka rozbiła się zupełnie skutkiem opozycji przemysłowców naftowych, którzy nie widzieli dla siebie interesu w eksporcie do Francji.

Rok zatem 1920 był świadkiem pierwszych moich prób w zakresie stabilizacji waluty, jej reformy, oraz stabilizacji równowagi budżetowej. Warunki wtedy były jednak zupełnie niemożliwe, by plan jakikolwiek mógł być wykonany, cały czas bowiem trwały działania wojenne. Następcy też moi nie mogli nic trwałego dokonać, choć mieli dużo lepsze warunki, gdyż poczynając od mego ustąpienia trwał nieustanny stan pokoju.

Przed moim ustąpieniem ze stanowiska ministra skarbu, gdy tylko ustały działania wojenne, przystąpiłem do opracowania państwowego „programu powojennej polityki ekonomicznej”, który był przedmiotem rozważań Komitetu Ekonomicznego Ministrów i następnie został przez Radę Ministrów wysłuchany i ogólnikowo zaakceptowany. Wydałem ten program w ilości ograniczonej 150 egzemplarzy. Wskazywałem na konieczność ograniczenia bardzo znacznego wydatków państwowych. Równowagę budżetu wysunąłem na czoło zadań, co zaś do marki, to wobec silnego jej spadku, stanąłem na gruncie stabilizacji jej przedewszystkiem. Pomimo, że większość ministrów na ten program się zgodziła, nie został on po moim odejściu wcale wprowadzony w życie. O programie tym wyraża się prof. Taylor w swojej pracy Inflacja Polska strona 314, że „było to pierwsze pełne sformułowanie zagadnienia polityki powojennej i jego rozwiązania”.

Dnia 1 lipca 1921 r. wniosłem do Sejmu opracowany przezemnie wniosek: „w sprawie poprawy finansów państwowych”, jako projekt poselski. Wniosek ten zawierał postulaty następujące: zwaloryzowanie podatków i opłat, redukcję personelu urzędniczego, wypuszczenie pożyczki wewnętrznej w walucie złotej w stosunku do dolara i zaprowadzenie Banku emisyjnego.

W myśl powyższego programu w końcu 1922 roku Minister Jastrzębski przystąpił do wykonania jednego z wymienionych zadań i to połowicznie, a to przez wypuszczenie pożyczki, częściowo na złocie opartej.

Po nieudanej próbie Michalskiego oparcia sanacji Skarbu na stabilizacji marki bez dalszego planu reformy, coraz bardziej stawało się widocznem, że Polska musi się zdobyć na plan szeroko zakrojony, by uniknąć losu Austrji, która się w roku 1922 oddała pod kontrolę Ligi Narodów. W tych warunkach spadł na mnie ciężar powtórnego objęcia Ministerstwa Skarbu.

Władysław Grabski