Donald Trump spotkał się z Władimirem Putinem 15 sierpnia w Anchorage na Alasce. To pierwsze bezpośrednie spotkanie liderów USA i Rosji od czasu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku.
Rozmowy trwały blisko trzy godziny i zakończyły się bez porozumienia. Choć obie strony określiły spotkanie jako konstruktywne, nie osiągnięto żadnych formalnych ustaleń dotyczących zakończenia wojny, zawieszenia broni ani mapy drogowej do pokoju.
Trump oświadczył:
„Postęp został poczyniony. To było dobre spotkanie. Ale nie mamy umowy. Nie ma umowy, dopóki nie ma umowy”.
Prezydent USA nie ujawnił żadnych szczegółów, ale zasygnalizował, że podczas rozmowy padły propozycje wymian terytorialnych i potencjalnych gwarancji bezpieczeństwa. Podkreślił jednak, że decyzja należy do Kijowa:
„Ukraina musi się na to zgodzić. Może powiedzą ‘nie’. To ich wojna, to ich decyzja. Ale trzeba dojść do porozumienia”.
Trump zapytany, czy naciskał na Wołodymyra Zełenskiego, by zawarł układ z Rosją, odpowiedział jednoznacznie:
„Trzeba zawrzeć układ. Ta wojna ciągnie się zbyt długo. Giną ludzie, marnowane są miliardy dolarów. Trzeba to zakończyć”.
Później, w wywiadzie dla Fox News, powtórzył tę myśl:
„Ukraina powinna się dogadać. Nie zyskują niczego poza stratami. Nie można tak żyć bez końca. Trzeba zawrzeć porozumienie i iść naprzód”.
Spotkanie odbyło się na tle narastającej presji międzynarodowej i napięć w NATO. Putin przybył do Anchorage w otoczeniu swojej delegacji wojskowej i ekonomicznej. Trump powitał go oficjalnie, w obecności przedstawicieli Pentagonu. Wydarzenie miało wymiar symboliczny – zarówno wojskowy, jak i polityczny – przypominający niektórym komentatorom szczyty z czasów zimnej wojny.
Putin w swoim wystąpieniu skupił się na ogólnych hasłach dotyczących bezpieczeństwa europejskiego i potrzeby „nowej architektury pokoju”. Z jego słów wybrzmiewała dobrze znana linia narracyjna Kremla. Rosyjski prezydent powiedział:
„By osiągnąć trwały pokój, Zachód musi uznać uzasadnione interesy Rosji i odnieść się do głównych przyczyn tego konfliktu. Potrzebujemy równowagi sił i wzajemnych gwarancji bezpieczeństwa”.
Zachodni komentatorzy odebrali ten przekaz jako brak rzeczywistej gotowości Rosji do ustępstw. Mimo to samo zaproszenie Putina przez Trumpa uznano za dyplomatyczne zwycięstwo Rosji. Prezydent USA spotkał się z ostrą krytyką ze strony niektórych sojuszników w Europie, którzy wskazywali, że rozmowy odbyły się bez udziału Ukrainy i bez żadnych warunków wstępnych.
Tuż po szczycie Trump rozmawiał telefonicznie z Zełenskim. W rozmowie uczestniczyli też liderzy NATO oraz Komisji Europejskiej. Sam Zełenski zapowiedział, że uda się do Waszyngtonu w najbliższy poniedziałek, by osobiście spotkać się z prezydentem USA i omówić sytuację.
Trump odniósł się do tego w wywiadzie radiowym:
„Rozmawialiśmy długo. On [Zełenski] wie, że ja chcę pokoju. Ale on też musi chcieć pokoju. To nie jest jednostronne. Ukraina musi wyjść z czymś, co da się zaakceptować. Trzeba zamknąć tę wojnę”.
Wielu ekspertów w USA i Europie przyznało, że Trump starał się grać rolę mediatora, ale jego nacisk na szybki kompromis wzbudził obawy, że może próbować wymusić na Ukrainie niekorzystne ustępstwa.
Jeden z doradców Zełenskiego, cytowany anonimowo przez agencję Reuters, powiedział:
„Nie może być mowy o żadnych ustaleniach bez udziału Ukrainy. Kijów nie zaakceptuje układów terytorialnych narzuconych zza kulis”.
Putin natomiast zadeklarował gotowość do dalszych rozmów, ale nie odniósł się bezpośrednio do kwestii wycofania wojsk z Ukrainy. Powiedział jedynie:
„Jesteśmy otwarci na dialog. Ale ten dialog musi być oparty na rzeczywistości geopolitycznej, nie na marzeniach jednej strony”.
Reakcje europejskich liderów były zróżnicowane. Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer stwierdził, że „ważne jest, by rozmawiać, ale jeszcze ważniejsze jest, by nie zdradzić wartości, które nas łączą”. Minister obrony Czech, Jana Černochová, była bardziej dosadna:
„Putin nie chce pokoju. Chce czasu. Chce podzielić Zachód. Spotkanie bez konkretów daje mu dokładnie to, czego potrzebuje”.
Analitycy z think tanku Atlantic Council ocenili spotkanie jako próbę otwarcia nowej fazy negocjacji, ale bez żadnych realnych podstaw. Jeden z ekspertów napisał:
„Brak porozumienia to może i dobra wiadomość. Oznacza, że Trump nie zdradził Ukrainy. Ale też niczego nie załatwił. Status quo się utrzymuje”.
Sam Trump skomentował ten brak przełomu z nutą frustracji, ale nadal bronił swojego podejścia:
„Nie zamierzam prowadzić niekończących się wojen. Trzeba być twardym, ale też realistycznym. Wojna na Ukrainie to tragedia, którą można zakończyć, jeśli obie strony będą chciały. Putin mówi, że jest gotowy. Teraz czas, by Ukraina zrobiła krok”.
Wielu komentatorów zauważyło jednak, że „gotowość” Putina w praktyce sprowadza się do oczekiwania, iż Ukraina odda kontrolę nad okupowanymi terytoriami, co dla Kijowa pozostaje nie do przyjęcia.
Na rynkach finansowych reakcja była umiarkowana. Inwestorzy uznali, że brak postępu oznacza kontynuację dotychczasowego kursu. Ceny ropy naftowej nieznacznie wzrosły, ale ogólny wpływ szczytu na gospodarkę uznano za marginalny.
Podsumowując, spotkanie Trumpa i Putina w Anchorage miało wymiar symboliczny i polityczny, ale nie przyniosło przełomu. Trump próbował odegrać rolę negocjatora i mediatora, ale jego nacisk na szybkie zawarcie porozumienia budzi pytania o możliwą presję na Ukrainę. Putin natomiast zyskał kolejny moment rozgrywania Zachodu i umacniania swojej pozycji, nie oferując nic w zamian. Konflikt trwa nadal, a realne zakończenie wojny pozostaje w zawieszeniu.