21 sierpnia 2025
Wydarzenia

Rosyjski dron spadł na Lubelszczyźnie. Kosiniak-Kamysz: To prowokacja Federacji Rosyjskiej

W środku nocy, z wtorku na środę, nad spokojnym polem kukurydzy w Osinach na Lubelszczyźnie rozległ się potężny huk. Około godziny drugiej służby otrzymały zgłoszenie o wybuchu. Mieszkańcy wybiegli z domów, przestraszeni dźwiękiem przypominającym eksplozję w gospodarstwie.

Wstrząs był na tyle silny, że w niektórych budynkach wypadły szyby z okien. Na polu znaleziono krater – około sześciu metrów średnicy i pół metra głębokości. Porozrzucane szczątki metalu i plastiku, wyraźne ślady po eksplozji, wskazywały na coś, co spadło z nieba z ogromną siłą.

Policja, straż pożarna i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zabezpieczyły teren. Sprawą zajęła się prokuratura w Lublinie. Prokurator Grzegorz Trusiewicz przekazał, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem obiekt zawierał materiały wybuchowe. Nie wiadomo jeszcze, jakiego były rodzaju ani w jakiej ilości. Nie jest też jasne, czy doszło do detonacji w powietrzu, czy już po uderzeniu w ziemię. Eksperci badają też trajektorię lotu.

Monitoring uchwycił jedynie szybko przemieszczający się punkt światła. Żadne z radarów Dowództwa Operacyjnego nie zarejestrowało obiektu naruszającego polską przestrzeń powietrzną od strony wschodniej. Specjaliści od obrony przestrzeni powietrznej tłumaczą, że tego typu systemy mogą mieć problemy z wykrywaniem nisko i wolno lecących celów, jakimi są wojskowe drony. Ich konstrukcja i parametry nie zawsze pozwalają na skuteczne wychwycenie tak małych i nieregularnie poruszających się obiektów.

Pojawiły się różne hipotezy. Jedna z nich mówi o tzw. „wabiku” – dronie pozbawionym głowicy bojowej, służącym do zmylenia systemów obrony powietrznej. Inni eksperci twierdzą, że był to najprawdopodobniej dron typu Shahed – produkcji irańskiej, szeroko stosowany przez rosyjskie siły zbrojne i znany też jako Geran‑2. Tego typu drony, mimo swojej prostoty, mają ogromny zasięg i mogą nieść materiały wybuchowe. Są też znane z tego, że są wykorzystywane w atakach na cele cywilne na Ukrainie. Ich konstrukcja sprawia, że są stosunkowo tanie i trudne do wykrycia.

Wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane przez wicepremiera i ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka‑Kamysza. Wprost potwierdził, że obiekt, który eksplodował w Osinach, to rosyjski dron. Jego słowa nie pozostawiały miejsca na spekulacje:

„Mamy do czynienia z prowokacją Federacji Rosyjskiej, z rosyjskim dronem.”

Dodał, że sytuacja wpisuje się w szerszy wzorzec działań Moskwy, która testuje reakcje państw NATO i prowadzi działania hybrydowe.

„Rosja po raz kolejny prowokuje państwa NATO. Po incydentach dronowych, które miały miejsce w Rumunii, na Litwie, w Łotwie, po raz kolejny mamy do czynienia z rosyjskim dronem. To szczególny moment, kiedy trwają dyskusje o pokoju” – podkreślił.

Kosiniak‑Kamysz poinformował, że działania koordynowane są na szczeblu rządowym. Odbywają się odprawy w Ministerstwie Obrony Narodowej i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Premier Donald Tusk oraz minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podejmą działania dyplomatyczne w tej sprawie.

„Jesteśmy w komunikacji w ramach rządu. Premier i wicepremier Radosław Sikorski podejmą odpowiednie kroki dyplomatyczne” – zaznaczył szef MON.

Prezydent Andrzej Duda jest informowany na bieżąco. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego współpracuje z Dowództwem Operacyjnym Sił Zbrojnych i przekazuje wszystkie istotne informacje. Zdaniem komentatorów, taka reakcja – szybka, jednoznaczna, z komunikacją na najwyższym szczeblu – jest niezbędna w obliczu tego typu zagrożeń. Z jednej strony chodzi o pokazanie, że państwo działa, z drugiej – o utrzymanie spokoju społecznego i przeciwdziałanie dezinformacji.

Byli wojskowi również komentują sprawę. Generał Roman Polko zaznaczył, że incydent to kolejna próba testowania polskich zdolności obronnych. Zwrócił uwagę, że budowany system balonowych radarów nie zdaje egzaminu i należy przemyśleć jego skuteczność. Uważa, że tego typu działania mogą mieć charakter sabotażu i być elementem większej strategii rozpoznawczej Rosji. Jego zdaniem, jeśli to był rzeczywiście rosyjski dron, który nie został wykryty przez żadne systemy, to oznacza to poważną lukę w bezpieczeństwie.

Nie brakuje też głosów ostrzegających przed nadmierną paniką. Eksperci przypominają, że nie doszło do ofiar, a teren był niezamieszkany. Jednocześnie podkreślają, że to nie pierwszy tego typu incydent – wcześniej podobne przypadki miały miejsce w Rumunii i państwach bałtyckich. Pytania, jakie trzeba sobie teraz zadać, to przede wszystkim: czy nasz system wczesnego ostrzegania działa, czy można było wykryć ten obiekt wcześniej, i jak w przyszłości zapobiec podobnym zdarzeniom.

Obecnie trwa analiza fragmentów drona, zabezpieczonych na miejscu eksplozji. Śledztwo ma na celu dokładne ustalenie, skąd dron został wystrzelony, jaki był jego cel, a także kto konkretnie odpowiada za jego wysłanie. Ustalana jest także ewentualna trajektoria lotu – czy dron wleciał do Polski z terytorium Ukrainy, czy został nadany z innego kierunku.

Wicepremier Kosiniak‑Kamysz zapewnił, że Polska pozostaje w ścisłym kontakcie z sojusznikami z NATO i że wszystkie tego typu incydenty będą odpowiednio analizowane i dokumentowane. Zlecił również przygotowanie kompleksowego raportu w tej sprawie. Przypomniał, że to nie pierwszy raz, kiedy Rosja próbuje przetestować gotowość obronną państw sojuszu – tym razem wybór padł na Polskę.

Z ostrą krytyką obecnego szefa MOB wystąpił jednak były minister tego resortu.

– To wszystko przypomina jakąś jedną wielką kpinę, kompromitację ze strony Kosiniaka-Kamysza. On włącza protokół “Polacy nic się nie stało”. Kiedy on mówi, że w zasadzie do państw Sojuszu Północnoatlantyckiego to wlatują takie drony – to jakaś kpina – powiedział Mariusz Błaszczak

– Czy on jest poważnym człowiekiem? On zajmuje stanowisko ministra obrony narodowej, za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Nie powiedział, jakiego rodzaju dron wleciał, skąd wleciał, czy system przeciwdronowy SKYctrl był rozstawiony na granicy, czy strzegł polskiego nieba. […] Nie odpowiedział na pytanie, że skoro – jak twierdzi – był to dron rosyjski, to czy powiadomiono NATO, czy zwrócono się o konsultacje w tej sprawie z sojusznikami – dodał polityk PiS.

Nie ma wątpliwości, że ten incydent będzie miał długofalowe konsekwencje. Zarówno w kontekście polityki bezpieczeństwa, jak i nastrojów społecznych. Choć tym razem nie było ofiar, to sytuacja pokazała, że polska przestrzeń powietrzna nie jest odporna na działania asymetryczne. Incydent w Osinach stał się nie tylko kolejnym punktem zapalnym w wojnie hybrydowej prowadzonej przez Rosję, ale i ważnym sygnałem ostrzegawczym dla całego NATO.