Nowa Nadzieja, partia Sławomira Mentzena, znalazła się w poważnych tarapatach. Państwowa Komisja Wyborcza złożyła wniosek do Sądu Okręgowego w Warszawie o wykreślenie ugrupowania z rejestru partii politycznych. Powód? Brak wymaganego sprawozdania finansowego za 2024 rok lub jego złożenie w sposób niezgodny z prawem.
Choć partia nie przyznaje się do winy i zapowiada walkę w sądzie, procedura jest jasna: jeśli sąd uzna argumenty PKW, Nowa Nadzieja przestanie istnieć jako legalna formacja.
PKW podkreśla, że termin na złożenie rocznego sprawozdania minął 31 marca, a obowiązkiem każdej partii jest przedstawienie pełnej dokumentacji wraz z opinią biegłego rewidenta. W ocenie komisji partia Mentzena tego obowiązku nie dopełniła, dlatego – zgodnie z ustawą – trzeba było skierować sprawę do sądu. To automatyzm prawny, który nie pozostawia pola na interpretacje.
Zarówno członkowie partii, jak i jej sympatycy przyjęli tę informację z niedowierzaniem. Partia twierdzi, że sprawozdanie zostało złożone w terminie i że PKW nie ma racji. Złożone zostały wyjaśnienia, a przedstawiciele Nowej Nadziei deklarują gotowość do obrony swoich racji na drodze sądowej. Z punktu widzenia procedury nie ma to jednak większego znaczenia. Historia pokazuje, że w podobnych przypadkach sądy zazwyczaj podtrzymują wnioski PKW, nawet jeśli braki były niewielkie lub formalne. Ustawa nie przewiduje sankcji pośrednich – jeśli partia nie wywiąże się z obowiązku, zostaje skreślona z rejestru.
Szanse na uratowanie partii są minimalne
Choć przedstawiciele Nowej Nadziei przekonują, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, a dokumenty wpłynęły na czas, sytuacja wygląda na bardzo trudną. Z wypowiedzi przedstawicieli PKW wynika, że problem leży nie tylko w terminie, ale w kompletności dokumentów i spełnieniu wymogów formalnych. Jeśli sąd podzieli tę opinię, partia zostanie wykreślona. Takie przypadki miały już miejsce, choć do tej pory dotyczyły mniejszych, marginalnych ugrupowań. Tym razem chodzi o istotny byt polityczny, który w ostatnich latach realnie wpływał na debatę publiczną.
Wiceprezes partii Bartłomiej Pejo zapewnia, że wszystkie wymagane dokumenty trafiły do PKW w ostatnim możliwym terminie, a rzecznicy formacji mówią o kontynuacji działań i pełnym przygotowaniu na ewentualne postępowanie sądowe. Problem w tym, że przepisy są nieubłagane. Ustawa o partiach politycznych nie daje dużego pola manewru. Brak formalnie poprawnego sprawozdania finansowego oznacza obowiązek delegalizacji partii. Wniosek PKW do sądu nie jest więc aktem uznaniowym – jest skutkiem z góry przewidzianym prawem.
Warto zaznaczyć, że sądy zazwyczaj orzekają w takich sprawach szybko i stanowczo. Nawet jeśli partia będzie się odwoływać, droga do uchylenia ewentualnego wyroku będzie długa i skomplikowana. Oznacza to, że Nowa Nadzieja może w praktyce zniknąć z rejestru partii jeszcze przed jesienią. Utrata formalnego statusu oznacza brak prawa do subwencji, startu w wyborach jako partia polityczna, a także możliwą utratę infrastruktury i lokalnych struktur.
Plan awaryjny i skutki polityczne
Nowa Nadzieja nie zamierza się jednak poddawać. W razie niekorzystnego wyroku planowane jest założenie nowej partii – z nową nazwą, ale tym samym kierownictwem i programem. Zarejestrowanie nowej formacji wymaga jedynie zebrania tysiąca podpisów, co przy obecnym zapleczu nie powinno być problemem. Niemniej, nowa partia startuje od zera – bez pieniędzy z budżetu, bez ugruntowanej pozycji, bez symboliki i rozpoznawalności, które Nowa Nadzieja zdobywała latami.
Na politycznym poziomie sprawa ma jeszcze większe znaczenie. Nowa Nadzieja jest jednym z dwóch głównych filarów Konfederacji, obok Ruchu Narodowego Krzysztofa Bosaka. Może to osłabić całą formację, zwłaszcza przed kampanią do kolejnych wyborów parlamentarnych i samorządowych. Mentzen, jako lider jednego z najbardziej rozpoznawalnych nurtów w ramach Konfederacji, będzie musiał szybko odbudować zaplecze organizacyjne, by utrzymać wpływy i pozycję.
Nie bez znaczenia jest również wymiar wizerunkowy. Ewentualna delegalizacja partii zostanie bez wątpienia wykorzystana przez przeciwników politycznych jako dowód niekompetencji lub braku profesjonalizmu. Jednocześnie dla samej Nowej Nadziei może to stać się narracją o prześladowaniu przez „system”, co z kolei może zjednać jej nowych sympatyków – szczególnie w środowiskach antyestablishmentowych.
Cała sprawa rodzi też poważne pytania o stosowanie prawa wobec partii politycznych. Czy jeden błąd formalny, nawet jeśli miał miejsce, powinien prowadzić do likwidacji legalnie działającego ugrupowania z poparciem społecznym? Czy prawo nie powinno przewidywać sankcji pośrednich, które umożliwiają naprawienie błędów bez konieczności likwidacji? Na razie prawo jest jednoznaczne – i nie pozostawia miejsca na elastyczność.
Leave feedback about this