28 maja 2025
Wydarzenia

Niemcy za odebraniem Słowacji funduszy z UE, jeśli Bratysława „będzie oddalać się od europejskich wartości”

Unia Europejska ponownie pokazuje, że jej hasła o demokracji, równości i szacunku dla suwerenności państw członkowskich mają ograniczoną wartość. Gdy któryś z krajów wybiera rząd, który odbiega od liberalno-centralistycznej linii Brukseli, uruchamiana jest maszyneria nacisku. Teraz pod ostrzałem znalazła się Słowacja.

Po tym, jak władzę objął ponownie Robert Fico, premier konserwatywny i eurosceptyczny, z ust ważnego niemieckiego polityka – Friedricha Merza – padła groźba: jeśli Słowacja „będzie oddalać się od europejskich wartości”, może zostać pozbawiona funduszy unijnych.

To nie przypadek. To kolejny element większego obrazu, w którym UE coraz częściej stosuje mechanizmy nacisku wobec tych, którzy ośmielają się mieć inne zdanie.

Friedrich Merz, przewodniczący niemieckiej CDU, nie mówił w tej sprawie jako przypadkowy komentator. CDU to główna partia opozycyjna w Niemczech, a przez dekady także siła kształtująca unijną politykę. Merz, występując na antenie publicznej telewizji ZDF, powiedział wprost:

„Jeśli Słowacja będzie nadal oddalać się od wspólnych europejskich wartości, to musimy rozważyć ograniczenie jej dostępu do środków unijnych”.

Padły także inne słowa – o „zagrożeniu dla praworządności” i „potrzebie wywierania presji, by kraje członkowskie pozostały lojalne wobec UE”.

Te wypowiedzi wywołały burzę – nie tylko na Słowacji, ale i wśród obserwatorów polityki europejskiej. Merz, choć nie pełni formalnie żadnej funkcji w strukturach Unii, mówi z pozycji polityka reprezentującego największy kraj członkowski i – co równie ważne – ideologicznie wpisuje się w to, jak Bruksela traktuje „niewygodne” rządy Europy Środkowej.

Premier Słowacji Robert Fico nie pozostał dłużny. Nazwał słowa Merza „bezczelnym szantażem” i „niedopuszczalną ingerencją w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa”. Fico przypomniał, że jego rząd został wybrany w wolnych, demokratycznych wyborach i nie zamierza podporządkowywać się dyktatowi ideologicznemu Brukseli. „Nie przyjmujemy pieniędzy za lojalność. Jeśli to jest warunek, to niech sobie je zostawią” – mówił premier w emocjonalnym wystąpieniu.

Fico od dawna jest politykiem, który irytuje unijnych decydentów. Już w poprzednich kadencjach był postrzegany jako przeciwnik federalizacji UE. Po powrocie do władzy w 2023 roku, jeszcze przed utworzeniem rządu, zapowiedział rewizję relacji z Ukrainą, ograniczenie migracji, wsparcie dla tradycyjnych wartości i mocniejsze upodmiotowienie Słowacji na forum unijnym. Uderzył również w media finansowane z zagranicy i zapowiedział rozliczenie wpływowych NGO z zagranicznym wsparciem.

Największy opór wywołała jednak jego polityka wobec wojny na Ukrainie. Fico powiedział jasno: Słowacja nie będzie wysyłać uzbrojenia, nie poprze nowych pakietów sankcji, jeśli uderzą one w słowacki przemysł, i nie zgodzi się na „brukselskie przymusy” w tej sprawie. Bruksela odebrała to jako próbę wybicia się na niezależność – a to coś, czego unijna centrala nie toleruje.

Przypadek Słowacji przypomina wcześniejsze konflikty UE z Polską i Węgrami. W obu tych krajach Bruksela stosowała bardzo podobny scenariusz: zarzuty o „naruszanie praworządności”, kampania medialna, a następnie szantaż finansowy. W przypadku Polski skutkowało to zablokowaniem miliardów euro z Krajowego Planu Odbudowy. Komisja Europejska uzależniła wypłatę tych środków od zmian w sądownictwie i podporządkowania się tzw. kamieniom milowym. Nawet gdy rząd próbował wprowadzać reformy kompromisowe – środki wciąż były wstrzymywane. Powód? Formalnie – praworządność. Nieformalnie – niezgodność z linią ideologiczną Brukseli.

Podobnie było na Węgrzech. Rząd Viktora Orbána od lat jest na kursie kolizyjnym z Komisją Europejską. Odmowa przyjmowania migrantów, ochrona chrześcijańskich wartości, ustawy ograniczające wpływy George’a Sorosa – każda z tych decyzji była punktem zapalnym. I każda spotykała się z groźbami finansowymi. W końcu KE zablokowała część funduszy strukturalnych dla Węgier. Mimo że węgierska gospodarka bardzo ucierpiała, Orbán nie ustąpił – i jego postawa przyniosła mu poparcie wyborców, zmęczonych dominacją unijnej poprawności politycznej.

Praktyka szantażu finansowego stała się dla UE nową normą. Problem w tym, że nie dotyczy ona wszystkich państw. Gdy Niemcy łamią unijne przepisy dotyczące deficytu budżetowego – nikt nie mówi o blokowaniu funduszy. Gdy we Francji dochodzi do brutalnych starć między policją a protestującymi – nie pojawia się słowo „praworządność”. Belgia? Komisja Europejska zignorowała aferę korupcyjną w europarlamencie z udziałem belgijskich polityków. Zawsze są „wyjątki”, zawsze jest „szerszy kontekst”.

Dlaczego zatem Słowacja ma być karana? Czy chodzi o „wartości europejskie”, czy raczej o to, że nie chce iść równo w szeregu? Coraz trudniej bronić tezy, że UE dąży do równego traktowania. Równi są ci, którzy są posłuszni. A ci, którzy kwestionują dominującą linię – spotykają się z polityczną i finansową retorsją.

Warto pamiętać, że środki unijne to nie są pieniądze „dawane przez Brukselę”. To część składki, którą każde państwo członkowskie wnosi do wspólnego budżetu. Fundusze wracają do krajów w formie inwestycji, subwencji i projektów rozwojowych. Próba ich wstrzymania to nie kara – to kradzież. I to motywowana ideologicznie.

Jeśli Unia Europejska chce pozostać wspólnotą, musi na nowo zdefiniować swoje cele. Nie może być narzędziem ideologicznym największych państw członkowskich. Nie może wymuszać zgodności poglądów w sprawach, które powinny pozostawać domeną suwerennych narodów. Powinna zacząć od zbudowania mechanizmów realnego dialogu – nie wymuszonego, nie szantażowanego, ale partnerskiego.

Słowacja, tak jak wcześniej Polska i Węgry, jest dziś symbolem sprzeciwu wobec narastającego centralizmu unijnego. I jeśli Bruksela nadal będzie reagować siłowo na każdą odmienną opinię – może doczekać się momentu, w którym kolejne państwa członkowskie zaczną podważać sens dalszego członkostwa w tak skonstruowanej Unii.

Pytanie nie brzmi dziś, czy któryś kraj opuści Unię. Pytanie brzmi: kto pierwszy powie „stop” – i ilu pójdzie za nim.

Leave feedback about this

  • Quality
  • Price
  • Service

PROS

+
Add Field

CONS

+
Add Field
Choose Image