Santiago Abascal wie, jak mówić do swojej publiczności. Nie buduje mostów, ale stawia barykady. Jego przemówienie podczas Europa Viva 2025 było nie tyle wypowiedzią polityka, co manifestem ideowym – pełnym emocji, oskarżeń i wezwania do działania. W oczach wielu jego sympatyków nie było to wystąpienie, lecz rozpoczęcie nowego etapu walki o Europę.
Już na początku Abascal zaznaczył, że nie mówi we własnym imieniu. Przedstawia się jako głos milionów obywateli, którym odebrano możliwość decydowania o własnym losie:
„Jesteśmy tutaj, by być głosem milionów Europejczyków i Hiszpanów, którzy chcą odzyskać prawo do decydowania o swojej przyszłości.”
Nie padają tu ogólniki o demokracji czy debacie – pada twarda deklaracja: chodzi o odzyskanie tego, co zostało zabrane. Abascal konsekwentnie buduje podział na „nas” i „nich”: narody kontra elity, zwykli ludzie kontra system.
Tematem przewodnim przemówienia jest hasło konferencji – „Rozpoczyna się rekonkwista”. Nie chodzi jednak tylko o odwołanie do historii Hiszpanii. Abascal używa tego słowa jako metafory dla powrotu prawicy do politycznej i kulturowej dominacji w Europie.
„Od dawna odbiera się głos narodom Europy i świata zachodniego, wypacza się ich wolę i pozbawia reprezentacji, prześladuje się ich legalnych przedstawicieli.”
To zdanie streszcza całą narrację VOX: narody są zdradzone przez własne instytucje, a ich polityczni reprezentanci – marginalizowani lub wręcz represjonowani. VOX nie próbuje wejść do systemu. VOX chce go obnażyć i zastąpić.
W przemówieniu nie zabrakło emocji i momentów patetycznych, często wzmacnianych prostymi, powtarzalnymi frazami. Gdy Abascal mówi o przyszłości, robi to językiem niemal militarnym:
„Mamy razem wiele do powiedzenia, mamy wiele do wyegzekwowania, mamy wszystko do obrony i wszystko do wygrania.”
To deklaracja ofensywy nie retorycznej, lecz realnej. Nie chodzi już o obronę konserwatywnych wartości, ale o ich odbudowę. Stąd właśnie „rekonkwista”. Na szczególną uwagę zasługuje wątek poświęcony śmierci młodego aktywisty Charliego Kirka – wydarzeniu, które w przemówieniu Abascala zyskało wymiar symboliczny. Abascal mówi o nim jako o ofierze „nienawiści do patriotów” i braku wolności słowa na uczelniach.
„Nie mogą znieść wolnej debaty na uniwersytetach. Ani władze akademickie, ani globalistyczna lewica. I dlatego go zabili.”
To bardzo mocne oskarżenie: bezpośrednie, emocjonalne, trudne do zignorowania. Dla publiczności VOX to nie kontrowersja, lecz potwierdzenie, że system jest zdolny do wszystkiego, by utrzymać władzę.
W obliczu takiego zagrożenia Abascal nie pozostawia wątpliwości co do stanowczości swojego ruchu:
„Ani ich nienawiść, ani ich władza, ani ich kłamstwa nie pokonają woli patriotów. Nie zatrzymają nas.”
W innym momencie podkreśla, że ataki medialne i oskarżenia nie tylko nie szkodzą VOX, ale wręcz są powodem do dumy:
„Mówią, że VOX to partia narodowo-katolicka, rasistowska, homofobiczna, klimatyczna, negacjonistyczna, szydząca z przemocy wobec kobiet. Ale już wam mówiliśmy sześć lat temu, że te obelgi nosimy jak medale na piersi.”
To klasyczny zabieg polityki tożsamościowej: przekształcenie zarzutu w symbol siły. Im ostrzejsze ataki, tym większa satysfakcja. VOX nie boi się być znienawidzony, wręcz tego oczekuje.
Kolejną osią przemówienia była teza, że działania obecnych władz (zarówno w Hiszpanii, jak i w Brukseli) to nie błędy, lecz zdrada. Abascal nie zostawia tu miejsca na kompromisy:
„Nie jesteśmy kłamcami, nie jesteśmy skorumpowani, nie jesteśmy tchórzami. Dla tego rodzaju ludzi już jest wystarczająco wielu.”
To jasne ustawienie się w kontrze do tzw. systemu. VOX ma być „partią prawdy” – jedyną, która mówi to, czego inni się boją. Przemówienie Abascala to nie dialog z przeciwnikami, ale apel do swoich; do tych, którzy czują, że zostali zdradzeni, opuszczeni i wyszydzeni przez elity. Dla nich VOX ma być nie tylko partią polityczną, ale narzędziem odkupienia.
Migracja, islam i ostrzeżenie przed „kalifatem z Brukseli”
Jeśli którykolwiek fragment przemówienia Santiago Abascala można określić mianem politycznego młota, to właśnie część poświęcona imigracji i islamizacji Europy zasługuje na to miano. Lider VOX nie unika mocnych słów. Nie próbuje też owijać w bawełnę. Przeciwnie, celuje w samo serce tematu, który dla dużej części jego elektoratu stanowi punkt zapalny.
Już na początku tej części mówi jasno:
„Albo oni odejdą, albo narzucą nam kalifat z Brukseli i ukradną przyszłość naszym dzieciom, dzieciom naszych dzieci i wnukom naszych wnuków.”
Nie ma tu miejsca na niuanse. Abascal przedstawia zagrożenie jako absolutne: jeżeli nie zostanie zatrzymane, zniszczy cywilizację europejską. Mowa nie tylko o fizycznym zagrożeniu, ale o symbolicznym upadku – utracie tożsamości, wolności i ciągłości pokoleniowej.
W kolejnych zdaniach rozwija tę myśl, wymieniając tych, którzy powinni zostać wydaleni z Hiszpanii i Europy:
„Precz z tymi, którzy przyjechali po to, żeby narzucać swoją religię ponad naszym prawem. Precz z tymi, którzy biją kobiety. Precz z tymi, którzy głoszą swoją świętą wojnę. Precz z tymi, którzy chcą zamknąć kobiety pod kapturem. Precz z tymi, którzy promują okaleczanie dziewczynek.”
To lista grzechów, z którą trudno polemizować: przemoc, fanatyzm religijny, pogarda wobec kobiet. Abascal wie, że mówiąc tak konkretnie, zdobywa wiarygodność. Unika ogólników i zamiast tego wylicza praktyki, które większość społeczeństwa uważa za nieakceptowalne. W ten sposób przedstawia swoją narrację jako zdroworozsądkową, a nie ekstremistyczną.
Co ważne, zaznacza, że jego gniew nie jest skierowany wobec wszystkich migrantów. Wręcz przeciwnie – chwali tych, którzy przybyli legalnie i przestrzegają zasad:
„Pierwsi, którzy razem z nami będą świętować te deportacje, to legalni imigranci. Ci, którzy przestrzegają zasad i szanują kraj, który ich przyjął.”
To ważne rozróżnienie. Abascal nie występuje przeciwko migrantom jako takim, lecz przeciwko tym, którzy – jego zdaniem – nadużywają gościnności i burzą ład społeczny. Tym samym odbiera broń krytykom, którzy chcieliby oskarżyć go o ksenofobię. Retoryka opiera się nie na pochodzeniu, lecz na zachowaniu.
Najbardziej kontrowersyjny fragment dotyczył organizacji ratujących migrantów na Morzu Śródziemnym, zwłaszcza statku Open Arms, który Abascal otwarcie zaatakował:
„Tak, trzeba go skonfiskować i zatopić. Nie, nie palnęliśmy tego przypadkiem. Nie była to prowokacja. Powtarzam: skonfiskować i zatopić.”
To nie tylko prowokacja – to komunikat o bezkompromisowości. Abascal nie pozostawia miejsca na wątpliwości. Gdyby rządził, takie działania mogłyby wejść w życie. Krytyka organizacji pozarządowych, jego zdaniem, nie wynika z niechęci do pomocy, lecz z przekonania, że stanowią one „przemysł migracyjny”.
Żeby złagodzić kontrowersję, dodaje z ironią:
„Jeśli nie chcą go zatopić, możemy go postawić przy brzegu, ale w drugą stronę – żeby odwoził tych, którzy muszą wrócić do swojego kraju.”
Ten zabieg ma swój efekt: wzmacnia przekaz twardej polityki, ale też sugeruje alternatywę czyli deportacje, nie śmierć. Dla zwolenników VOX to nie brutalność, lecz logika.
W dalszej części przemówienia Abascal przedstawia argument finansowy, który – jak dobrze wie – przemawia do szerokiej grupy wyborców:
„Utrzymanie jednego nielegalnego imigranta kosztuje Hiszpanów więcej niż opieka nad naszymi seniorami w publicznym domu opieki.” (…) „Kosztuje dwa razy więcej niż utrzymanie hiszpańskiego żołnierza, który powinien chronić nasze granice.”
Tu pojawia się silny kontrast: obcy versus nasi, przestępcy versus seniorzy, imigranci versus żołnierze. To klasyczny chwyt retoryczny, który działa zwłaszcza w kraju, gdzie emeryci i młodzi pracownicy zmagają się z wysokimi kosztami życia.
Na koniec tej części lider VOX oskarża instytucje państwowe o wspieranie mafii migracyjnych, czerpiących zyski z nielegalnego napływu ludności:
„To pieniądze kradzione przede wszystkim najsłabszym.”
Tu kończy się krytyka moralna, a zaczyna bezpośrednie oskarżenie: system nie tylko nie broni obywateli, ale okrada ich, żeby finansować własny upadek. To potężny zarzut, który trafia na podatny grunt.
Europa kontra elity – finał przemówienia i wezwanie do walki
Finał przemówienia Santiago Abascala nie był uspokojeniem nastrojów, lecz ich dalszym podgrzaniem. Po mocnych fragmentach o migracji i islamizacji przyszła pora na ostrą krytykę lewicowych elit, przywódców unijnych i zachodnich mediów. Abascal mówił o zdradzie, korupcji, a nawet o „sojuszu z terrorem”. Jego słowa miały jeden cel: zburzyć zaufanie do obecnych struktur władzy i zbudować poparcie dla głębokiej politycznej zmiany.
Jednym z najmocniejszych zarzutów była sugestia, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, określana ironicznie jako „Border Palpatine”, działa w interesie islamistów, a nie obywateli Unii.
„Słuchałem, jak zaczynała swoje przemówienie o stanie Unii, mówiąc o wojnie w Ukrainie i Gazie. Zawsze mają jakąś wojnę, jakiejś tragedii potrzebują, żeby nie mówić o własnej korupcji.”
To klasyczne przeniesienie uwagi z tematów globalnych na lokalne. Abascal sugeruje, że konflikty międzynarodowe są wykorzystywane cynicznie jako zasłona dymna. To przekaz, który działa szczególnie mocno w czasach zmęczenia wojną i inflacją.
Jeszcze ostrzej zabrzmiały słowa o relacjach między elitami europejskimi a organizacją Hamas:
„Unia Europejska czuje się bliska Braciom Muzułmańskim, których nigdy nie chce ukarać. A przecież wystarczyłoby, żeby Hamas wypuścił zakładników – to zakończyłoby wojnę.”
Dla Abascala oczywiste jest, po której stronie powinny stać europejskie instytucje: nie po stronie „kalifatu z Brukseli”, lecz po stronie cywilizacji Zachodu. Jego przekaz nie uznaje kompromisów w tej sprawie. VOX jak niemal każda partia nacjonalistyczna na Zachodzie stoi po stronie Izraela, a partia Likud premiera Netanjahu jest obserwatorem przy Patriotacch dla Europy.
W dalszej części przemówienia broni chrześcijan w Afryce, o których Europa zapomniała:
„Nadszedł czas, byśmy z Europy zaczęli bronić chrześcijan w Afryce, którzy są ofiarami trwałego ludobójstwa z rąk islamistów.”
To wątek rzadko poruszany w głównym nurcie, ale skutecznie wpisujący się w narrację obrony chrześcijańskich korzeni Europy. Abascal konsekwentnie stawia się po stronie prześladowanych, sugerując, że europejskie elity milczą z powodu politycznej poprawności lub własnych interesów.
Mocne słowa padają także pod adresem premiera Hiszpanii, Pedro Sáncheza, którego Abascal oskarża wprost:
„Prezydent rządu Hiszpanii jest najlepszym sojusznikiem Hamasu w Europie. I to jest przerażające.” (…) „To psychopata, który okupuje pałac Moncloa i ma w pogardzie swój naród.”
Dla niektórych to już nie polityka, ale brutalna wojna narracyjna. Jednak dla sympatyków VOX – to dowód na to, że ich lider nie boi się mówić tego, co wielu tylko myśli. Ten język przekracza granice debaty parlamentarnej – i właśnie dlatego działa.
Nie mniej ostre były jego słowa o Chinach:
„Przekazuje naszą cyfrową suwerenność komunistycznej dyktaturze Chin. To nie jest polityka – to plan przestępczy.”
Tym samym Abascal wpisuje się w międzynarodowy nurt antykomunistycznej, antychińskiej retoryki, bliskiej np. Javierowi Milei czy Donaldowi Trumpowi. VOX nie ogranicza się do Hiszpanii, ale mówi językiem globalnego ruchu suwerenistycznego.
W końcówce przemówienia lider VOX przechodzi do podsumowania. Wzywa do walki przeciwko „trzem mafiom”, które jego zdaniem niszczą Europę:
„Mafia migracyjna, mafia klimatyczna i mafia zielonej korupcji to powód, dla którego Europa staje się coraz słabsza.”
W tej konstrukcji każda z tych „mafii” zabiera coś obywatelom: bezpieczeństwo (migracja), wolność (agenda klimatyczna), dobrobyt (zielona korupcja). Całość zamyka się w logicznej strukturze „problemu totalnego”, który może rozwiązać tylko polityczne trzęsienie ziemi.
„W imię ekologii zakazują podstawowych wolności: przemieszczania się, odżywiania się, stylu życia. Rząd chce nas zmusić do dzielenia się życiem przez dekret.”
To nie tylko krytyka polityki klimatycznej. To przedstawienie jej jako narzędzia kontroli społecznej. W oczach Abascala, i jego wyborców, zielona rewolucja to zasłona dla centralizacji władzy.
Na zakończenie wraca do początku – do hasła konferencji:
„Rozpoczyna się rekonkwista. Nic, absolutnie nic nas nie zatrzyma.”
To nie jest tylko koniec przemówienia. To deklaracja strategii ofensywnej, frontalnej, bez kompromisów.