13 sierpnia 2025
Wydarzenia

Farage ostrzega: Musimy odzyskać kontrolę nad granicami, zanim będzie za późno

Nigel Farage ostrzegł, że Wielka Brytania znalazła się w punkcie krytycznym, który można określić mianem „stanu zagrożenia narodowego”. Słowa te padły po tym, jak opublikowano nagranie z jednej z łodzi nielegalnych migrantów przypływających przez Kanał La Manche, na którym grupa młodych mężczyzn krzyczy „Allahu Akbar”. Dla wielu Brytyjczyków był to symboliczny moment, który potwierdza obawy przed utratą kontroli nad granicami i rosnącymi zagrożeniami wewnętrznymi.

Do Dover w ciągu ostatniego weekendu dotarło siedem łodzi przewożących łącznie 435 migrantów z Francji. Od początku roku liczba nielegalnych przybyszów przez kanał przekroczyła 25 tysięcy, co jest rekordowym wynikiem. Wśród nich zdecydowaną większość stanowią mężczyźni w wieku poborowym, co dodatkowo potęguje obawy opinii publicznej. Farage, od lat krytyk rządowej bezczynności w tej kwestii, zamieścił w mediach społecznościowych film pokazujący nowo przybyłych migrantów. Widać na nim, jak kilku z nich zwraca się w stronę kamery, wznosząc okrzyk „Allahu Akbar”.

„Ci mężczyźni teraz będą mogli swobodnie poruszać się po naszych ulicach dzięki Keirowi Starmerowi. To jest stan zagrożenia narodowego” — stwierdził Farage, wskazując, że rząd nie tylko nie zatrzymuje napływu nielegalnych migrantów, ale wręcz tworzy warunki, które zachęcają kolejnych do podejmowania ryzyka przeprawy przez kanał.

Kryzys migracyjny na Kanale La Manche narasta od lat, ale obecne liczby są bezprecedensowe. W tle wydarzeń pojawiają się też przypadki poważnych przestępstw popełnianych przez osoby, które przybyły tą drogą. W ostatnich tygodniach media nagłośniły sprawę, w której w Epping niezweryfikowany migrant miał dopuścić się napaści seksualnej na czternastoletnią dziewczynkę. Dla wielu obywateli takie incydenty są dowodem na to, że obecny system weryfikacji i ochrony granic jest nieskuteczny i niebezpieczny.

Rząd Partii Pracy, zamiast wdrożyć radykalne środki zatrzymujące proceder, zawarł umowę z Francją w formule „jeden za jednego” — zobowiązując się przyjmować część migrantów z francuskich ośrodków w zamian za odsyłanie niektórych osób zatrzymanych w Kanale. Krytycy, z Faragem na czele, twierdzą, że jest to rozwiązanie pozbawione logiki, bo w praktyce nie zmniejsza liczby nielegalnych przekroczeń, a jedynie przenosi problem z jednego miejsca w drugie.

„Nikt, kto nielegalnie przekracza Kanał w łodzi, nie powinien otrzymać prawa do pobytu w Wielkiej Brytanii. Nie powinniśmy przyznawać im statusu uchodźcy, ani żadnych świadczeń. Powinni być deportowani. Gdybyśmy to zrobili, sytuacja zmieniłaby się w dwa tygodnie” — podkreślił lider Reform UK, przedstawiając jasny i zdecydowany plan działania.

Farage, który buduje swoją kampanię wyborczą na haśle odzyskania kontroli nad granicami, zyskuje poparcie coraz szerszej części społeczeństwa. Według najnowszych sondaży jego partia ma szansę zdobyć około 290 mandatów w Izbie Gmin, co mogłoby pozwolić jej na utworzenie rządu lub przynajmniej wejście w koalicję z konserwatystami. Farage zapowiedział, że jeśli obejmie urząd premiera, w Home Office powstanie nowe stanowisko „ministra ds. deportacji”, którego jedynym zadaniem będzie koordynowanie i przyspieszanie wydaleń osób przebywających w kraju nielegalnie.

„Musimy skończyć z tą groteską, w której państwo daje schronienie każdemu, kto przypłynie, i jeszcze płaci za hotele. To nie jest polityka migracyjna, to jest zachęta do łamania prawa” — mówił Farage w jednym z ostatnich wystąpień, wzbudzając aplauz zwolenników.

Nagranie z okrzykiem „Allahu Akbar” stało się viralem w mediach społecznościowych. Dla zwolenników Farage’a to potwierdzenie, że migracja przez Kanał La Manche nie jest wyłącznie kwestią humanitarną, ale przede wszystkim problemem bezpieczeństwa narodowego. Zwolennicy zaostrzenia polityki migracyjnej wskazują, że wśród setek tysięcy migrantów przybywających do Europy mogą znaleźć się osoby powiązane z radykalnymi środowiskami. Farage wykorzystuje ten argument, by podkreślać, że każde państwo ma prawo decydować, kto przekracza jego granice, i że obowiązkiem rządu jest ochrona obywateli.

Jego przeciwnicy zarzucają mu, że wykorzystuje incydenty i retorykę strachu dla politycznych zysków. Jednak Farage odpowiada, że mówienie prawdy o zagrożeniach nie jest sianiem paniki, lecz obowiązkiem wobec społeczeństwa. Od lat ostrzegał, że brak kontroli nad granicami doprowadzi do eskalacji problemu, a obecna sytuacja jest tego dowodem.

Dla wielu Brytyjczyków hasła Farage’a są głosem rozsądku w czasie, gdy kolejne rządy — zarówno konserwatywne, jak i laburzystowskie — unikały realnych reform. Obietnica natychmiastowej deportacji nielegalnych migrantów, wprowadzenia twardych kryteriów przyznawania azylu i zakończenia finansowania zakwaterowania w hotelach trafia w oczekiwania społeczne. W oczach jego zwolenników Farage mówi to, co myśli większość, ale boi się powiedzieć głośno w obawie przed oskarżeniami o nietolerancję.

Kryzys migracyjny w Kanale La Manche stał się jednym z kluczowych tematów brytyjskiej polityki. Dla Farage’a to nie tylko kwestia wyborcza, ale też ideowa — walka o to, by decyzje dotyczące granic podejmowano w Londynie, a nie w Brukseli czy Paryżu. Jego kampania buduje się wokół poczucia, że państwo ma obowiązek chronić swoich obywateli, a nie stawiać interesy obcych ponad bezpieczeństwo własnych mieszkańców.

Farage podkreśla, że w tej debacie nie chodzi o odrzucenie idei azylu dla prawdziwych uchodźców, ale o odróżnienie ich od osób, które łamią prawo, próbując dostać się do Wielkiej Brytanii drogą morską z bezpiecznych krajów. W jego ocenie obecny system jest dziurawy i nadużywany, a zmiana jest konieczna, by zachować integralność granic i zaufanie do instytucji państwowych.

„Jeśli tego nie zrobimy, będziemy świadkami końca kontroli nad naszymi granicami i rozpadu porządku, który chroni nasze społeczeństwo. To jest moment, by powiedzieć: dość” — podsumował w jednym z ostatnich wystąpień.

W nadchodzących miesiącach temat migracji przez Kanał La Manche z pewnością pozostanie w centrum brytyjskiej polityki. Wybory mogą stać się referendum nad tym, czy obywatele chcą radykalnej zmiany kursu, czy dalszego trwania przy kompromisach, które — jak twierdzi Farage — tylko pogłębiają kryzys.