16 czerwca 2025
Wydarzenia

Farage ostrzega: „Antyimigranckie zamieszki z Irlandii Północnej mogą rozlać się po całym UK”

Nigel Farage, lider Reform UK, zabrał głos w sprawie eskalujących zamieszek antyimigranckich, które wybuchły w Ballymena w Irlandii Północnej. Wydarzenia, które zaczęły się od protestu przeciwko obecności migrantów, szybko przerodziły się w gwałtowne zamieszki z atakami na policję, podpaleniami domów i dewastacją mienia.

Farage nie pochwala przemocy, ale ostrzega, że obecny model imigracji, pozbawiony integracji, jest tykającą bombą społeczną. Jak powiedział w rozmowie z mediami:


„Nikt nie pochwala podpalania domów i polowania na obcokrajowców… Imigracja działa tylko wtedy, gdy idzie w parze z integracją. Jeśli jej nie ma, powstaje podział… Gdzie ludzie są podzieleni, historia uczy, że dochodzi do konfliktu. Bardzo, bardzo się tym martwię.”

W jego ocenie Irlandia Północna jest jedynie początkiem – podobne niepokoje mogą łatwo rozlać się na inne części Wielkiej Brytanii. Jako przykład podał protesty i akty przemocy, które miały miejsce po ataku nożownika w Southport w 2024 roku. Jego zdaniem ignorowanie społecznych napięć, szczególnie w miejscach o wysokim stopniu dezintegracji, doprowadzi do kolejnych wybuchów niezadowolenia.

Ballymena, miejscowość znana z napięć lojalistyczno‑republikańskich, stała się sceną brutalnych starć po zatrzymaniu dwóch cygańskich nastolatków z Rumunii podejrzanych o próbę gwałtu. To wydarzenie stało się iskrą, ale frustracja narastała od dawna – wśród mieszkańców panowało poczucie, że państwo zmusza ich do przyjmowania imigrantów bez pytania i bez zabezpieczenia integracyjnego. Nocne walki z policją, petardy, koktajle Mołotowa, podpalenia domów i samochodów – wszystko to było wyrazem głębszego kryzysu zaufania do instytucji.

Zamieszki nie ograniczyły się tylko do Ballymena. W krótkim czasie ogarnęły inne miasta: Portadown, Larne, Belfast, Derry, Coleraine i Carrickfergus. W Larne podpalono centrum rekreacyjne wykorzystywane przez migrantów, w Portadown rannych zostało ponad 20 funkcjonariuszy, a policja w całym kraju została postawiona w stan najwyższej gotowości. Do pomocy wezwano nawet funkcjonariuszy ze Szkocji.

Rząd stanowczo potępił przemoc, a premier Keir Starmer zapewnił o pełnym wsparciu dla działań policyjnych. Jednocześnie rząd stoi pod presją, by pokazać, że potrafi zapanować nad kryzysem – nie tylko policyjnie, ale także społecznie. W tle wybrzmiewa pytanie: czy państwo jest w stanie zintegrować ludzi o różnych językach, wartościach i historiach, czy też będzie to wyłącznie narzucony eksperyment, który w końcu eksploduje?

W Irlandii Północnej, gdzie od dekad istnieją podziały religijne i tożsamościowe, temat migracji trafia na wyjątkowo podatny grunt. Wielu mieszkańców postrzega nowych przybyszy jako zagrożenie dla swojego już kruchego porządku społecznego. To, co miało być gestem solidarności, często odbierane jest jako narzucenie obcej obecności wbrew woli lokalnej społeczności. Pojawiły się nawet sytuacje, w których migranci wieszali na swoich domach flagi narodowe – nie z dumy, ale ze strachu, próbując przekonać lokalnych, że są „po ich stronie”.

Farage nie nawołuje do przemocy, ale jednoznacznie sugeruje, że dalsze ignorowanie problemów związanych z masową migracją może mieć poważne konsekwencje. To, co dziś dzieje się w Irlandii Północnej, jego zdaniem, może jutro zdarzyć się w Leeds, Manchesterze czy Londynie. Zwłaszcza jeśli rząd nie zareaguje na sygnały płynące z ulic – nie tylko policyjnie, ale też systemowo, reformując sposób zarządzania migracją i integracją.

Obecny kryzys stawia Wielką Brytanię przed trudnym wyborem. Albo zostaną wyciągnięte wnioski i zmieniony będzie sposób prowadzenia polityki migracyjnej, albo niepokoje społeczne będą się powtarzać – w nowych miejscach, z nowymi ofiarami i coraz mniejszą nadzieją na odbudowę zaufania.

Leave feedback about this

  • Quality
  • Price
  • Service

PROS

+
Add Field

CONS

+
Add Field
Choose Image