Wystąpienie premiera Viktora Orbána podczas tradycyjnego, zamkniętego spotkania partyjnego w Kötcse (tym razem transmitowanego na żywo) otworzyło nowy etap kampanii wyborczej na Węgrzech.
W najnowszych sondażach partia opozycyjna TISZA, kierowana przez Pétera Magyara, wyraźnie prowadzi — uzyskuje około 51 % poparcia, podczas gdy rządzący Fidesz osiąga około 36 %. W odpowiedzi na to Péter Magyar ogłosił program „Hungarian New Deal”, który ma ożywić gospodarkę poprzez inwestycje, reformy i odblokowanie miliardów euro funduszy unijnych. Z kolei Viktor Orbán ostrzega, że pogłębiona współpraca z UE może doprowadzić do „chaosu i ubóstwa”, próbując zdyskredytować konkurenta w przedwyborczej kampanii.
Orbán, choć dostrzega możliwośc utraty władzy, ze swadą doświadczonego lidera i politycznym instynktem taktyka, nie tylko zaatakował opozycję, ale nadał wyborom ramy o charakterze fundamentalnym.
“Mamy tylko dobre intencje, gramy w otwarte karty, więc nie mamy nic do ukrycia”
Władza przedstawia się jako uczciwa, narodowa i skuteczna. Opozycja? To zdrajcy, manipulatorzy i zwiastuni upadku. Przesłanie jest czarno-białe i bezkompromisowe. Premier od razu wyznaczył kluczowy temat kampanii: zaufanie.
“Zaufanie to kluczowa sprawa tych wyborów”
Według niego różnica między rządem a opozycją nie polega na programach, ale na intencjach. Cytował rzekome słowa przeciwników politycznych:
“Nie możemy powiedzieć prawdy, bo przegramy wybory. Najpierw wygrywamy, potem możemy robić, co chcemy”
Tym jednym zdaniem wprowadził obraz cynicznej, kłamliwej opozycji gotowej na wszystko, by przejąć władzę.
Nie zabrakło porównania do postaci znienawidzonego przez elektorat Fideszu Ferenca Gyurcsánya.
“Gyurcsány i jego ludzie mieli więcej rozumu – poczekali z przyznaniem się do kłamstw do czasu po wyborach. Ci nowi przyznają się wcześniej”
Premier nie poprzestał na retoryce. Ogłosił start kolejnej rundy tzw. konsultacji narodowych, narzędzia, które przez ostatnie lata stało się jednym z najskuteczniejszych mechanizmów mobilizacji jego zaplecza. Tym razem chodzi o rzekome “tajne plany podatkowe” partii Tisza.
“Wkrótce ruszą konsultacje narodowe na temat ujawnionych planów podatkowych partii Tisza”
Cel: wykazać, że opozycja chce podnieść podatki, zabrać wsparcie rodzinom i powrócić do modelu europejskiego.
I tu Orbán przeszedł do głównej osi swojego przekazu: starcia modeli.
“Są tylko dwie drogi dla Węgier. Jedna prowadzi do Brukseli i ruiny, druga do suwerenności i stabilności”
Węgierski premier nakreślił obraz katastrofy, jaka ma nadejść, jeśli jego kraj wybierze „Brukselę”: wspólne zadłużenie, zniesienie cen regulowanych, koniec ulg dla rodzin, progresywne podatki. Opozycja? To reprezentanci tego modelu.
Przeciwwagą jest oczywiście “model węgierski”.
“Po 2010 roku odwróciliśmy się od europejskiego modelu gospodarczego i zbudowaliśmy państwo pracownicze zamiast socjalnego”
Orbán wymienił kluczowe filary: niskie podatki, niezależna polityka energetyczna, wsparcie dla rodzin. W jego narracji to nie tylko sukces polityczny, ale wręcz cywilizacyjna alternatywa.
Aby wzmocnić przekaz, premier sięgnął po konkrety.
“Obiecaliśmy milion miejsc pracy – stworzyliśmy je. Obiecaliśmy obniżki podatków – wprowadziliśmy je. Obiecaliśmy trzynastą emeryturę – przywróciliśmy ją”
Dodał nowe punkty programu: od lipca świadczenia macierzyńskie są wolne od podatku, od października matki z trójką dzieci otrzymają zwolnienie z PIT, w styczniu ruszy wypłata tzw. „pieniędzy broni” dla funkcjonariuszy, w lutym znów będzie wypłacona trzynasta emerytura.
Najmocniejsze słowa padły jednak chwilę później.
“Jeśli trafimy na głupi rząd, to zbankrutujemy – każdy powinien o tym pamiętać”
To zdanie to zarazem groźba, jak i refren, który ma wybrzmiewać przez całą kampanię. Premier nie pozostawia wątpliwości:
“Jeśli to schrzanimy, zapłaci za to cały kraj”
Orbán nie zatrzymał się na sprawach wewnętrznych. W jego ocenie Europa jest strukturą w stanie rozkładu.
“Jeśli rzeczy pozostaną bez zmian, budżet UE na lata 2028–2035 będzie ostatnim siedmioletnim budżetem” (…) “Unia Europejska rozpada się na naszych oczach. Tylko zasadnicza reorganizacja może zatrzymać siły rozkładu”
Rozwiązaniem tej wizji była propozycja przekształcenia UE w strukturę koncentrycznych kręgów współpracy. Europa wielu prędkości, wspólna polityka energetyczna i obronna, ale selektywna integracja finansowa.
Kwestia wojny na Ukrainie to kolejny filar przekazu.
“Chcemy przyszłości dla Ukrainy i nie jesteśmy antyukraińscy – ale strategia wojny to droga donikąd dla Europy”
Członkostwo Ukrainy w UE? Zdaniem Orbána to błąd, który wciągnie całą Unię w konflikt. Hasło dnia:
“Trzymać się z dala od wojny, z dala od wspólnego zadłużenia, chronić naszą politykę energetyczną, zachować społeczeństwo niezmieszane”
Orbán wie, że bitwa toczy się także w sieci.
“Każdy narodowo myślący człowiek musi wejść do przestrzeni cyfrowej. Tam toczy się polityka. Jeśli nas tam nie będzie, nie wygramy”
Na koniec padła deklaracja gotowości.
“Jesteśmy faworytami. Prowadzimy. Gdyby wybory odbyły się dziś, zdobylibyśmy 80 mandatów jednomandatowych. To gwarancja stabilnych rządów” (…) “Istota planu zwycięstwa to przełożenie naszej przewagi na wyniki. To praca. Wszystko musi zostać zrobione zgodnie z planem”
Wiosną 2026 roku wyborcy zdecydują, którą drogą pójdą Węgry. Dla Orbána i jego obozu to wybór nie tylko polityczny, ale egzystencjalny. Tak przynajmniej chce, by to wyglądało.
Analiza: Kötcse jako impuls strategiczny
Choć przemówienie Orbána zostało przedstawione jako rutynowe wystąpienie lidera przed kampanią, jego forma i treść pokazują, że Kötcse stało się miejscem testowania narracji skrojonej na miarę starcia o przetrwanie. Decyzja o transmisji na żywo zwiastuje przejście z etapu przygotowań do frontalnego ataku. Przesłanie jest wyraźne: wybory to plebiscyt nad losem narodu. Orbán korzysta ze sprawdzonych narzędzi: konsultacji narodowych, kontrastu z Brukselą, demonizacji opozycji i mobilizacji wokół zagrożenia bankructwem. Jednak tym razem dokłada nowy akcent – cyfrową mobilizację. To potwierdza, że jego strategia uwzględnia zmianę kultury komunikacji politycznej.
Jednocześnie, wskazując na żródła zagrożeń: Brukselę, Tiszę, Ukrainę, progresywne podatki, Orbán cementuje linię narracyjną, która stawia jego rząd jako jedyną zaporę przed chaosem. W sensie politycznym, to przemówienie ma jeden cel: nie tylko zmobilizować bazę, ale pobudzić wahających się wyborców. Bankructwo, wojna, rozpad Unii – to nie są ostrzeżenia, to metaforyczne armaty.
Kampania 2026 rozpoczęła się wcześniej niż zwykle i od razu z maksymalnym nasyceniem przekazu. Węgry w wersji Orbána są albo bastionem trzeźwości narodowej, albo kolejną ofiarą europejskiego rozkładu. To przekaz skuteczny, bo oparty na niepokoju, prostocie i poczuciu wyjątkowości.