26 grudnia 2024
Sprawy narodowe

Bartosz Józwiak: UPR sprawi jeszcze niespodziankę

Wywiad z Bartoszem Józwiakiem – prezesem Unii Polityki Realnej

Panie prezesie, w ciągu trzydziestu z górą lat istnienia III RP na scenie politycznej zaistniały setki stronnictw, z których większość po pewnym czasie zanikła. Tymczasem Unia Polityki Realnej jest jedną z najstarszych partii i wciąż działa?

– To prawda. Ale trzeba dla ścisłości jasno powiedzieć, że nie jest jedną z najstarszych, ale jest najstarszą polską partią polityczną działającą nieprzerwanie, pod jedną, niezmienną nazwą. Zaczęło się to jeszcze pod koniec PRL, gdy w listopadzie 1987 r. powołano nieformalne na tym etapie stowarzyszenie Ruch Polityki Realnej, którego sygnatariuszami byli m.in. Janusz Korwin-Mikke, Stanisław Michalkiewicz, Ryszard Czarnecki, Stefan Kisielewski, Robert Smoktunowicz. W wyniku transformacji ustrojowej, w kwietniu  1990 r. to stowarzyszenie zostało zarejestrowane, a w grudniu tegoż roku została zarejestrowana „Konserwatywno-Liberalna Partia Unia Polityki Realnej”. W pierwszych całkowicie wolnych wyborach do parlamentu  w październiku 1991 r. UPR zaufało ponad 250 tys. głosujących, czyli 2,26 %. Jako, że wtedy nie obowiązywał jeszcze próg wyborczy („morderca” wolności wyboru politycznego obywateli) pozwoliło to na wprowadzenie do Sejmu trzech posłów, a w trakcie kadencji do tego grona dołączył jeszcze czwarty poseł. W kolejny wyborach obowiązywał już niestety próg wyborczy i pomimo, że poparcie zwiększyło się o mniej więcej połowę, partia opuściła gmach przy ul. Wiejskiej na długie lata. Dopiero przy okazji wyborów w 2015 r., gdy UPR wzięła w nich udział w ramach szerokiego bloku kierowanego przez Pawła Kukiza, zyskaliśmy w Sejmie jedno miejsce. I tak zostałem posłem, a UPR drugi raz w historii III RP miała swojego przedstawiciela w Sejmie. U schyłku kadencji dołączyło do mnie jeszcze troje kolejnych parlamentarzystów (Elżbieta Zielińska, Jerzy Kozłowski i Tomasz Jaskóła), co w sierpniu 2019 r. pozwoliło na powołanie koła poselskiego UPR. Tu muszę przyznać, że pojawienie się na tablicy w Sali obrad Sejmu RP nazwy UPR przy nazwisku występującego posła wywołało spore zdziwienie ogółu posłów (także Pana Marszałka Ryszarda Terleckiego), ale też w zasadzie same życzliwe komentarze z wszystkich stron sali. Od wyborów jesienią tegoż roku nie mamy jednak już w Sejmie swoich przedstawicieli, co jest wynikiem rozkładu koalicyjnego stowarzyszenia Pawła Kukiza oraz ideowego oporu wobec startu z list np. PSL (sam odmówiłem przyjęcia biorącej „jedynki” w swoim okręgu wyborczym). Mimo to działamy nadal, a UPR w 2020 r. przystąpiła do europejskiej partii międzynarodowej Europejski Chrześcijański Ruch Polityczny (European Christian Political Movement, ECPM) zrzeszającą ugrupowania eurosceptyczne, konserwatywno-społeczne i reprezentujące chrześcijańską prawicę a wchodzącej w skład frakcji ECR w Parlamencie Europejskim.

Pan wstąpił do partii w 2006 roku?

– Tak. Zostałem w pewnym momencie Sekretarzem, a następnie Prezesem Okręgu Wielkopolskiego, zaś w późniejszym czasie Prezesem Okręgu Mazowieckiego. Byłem też Ogólnopolskim Koordynatorem Sekcji Młodzieżowej UPR oraz Skarbnikiem partii. W lutym 2011 r. wybrany zostałem na Prezesa Unii Polityki Realnej.

To było już po tym, gdy z partią rozstał się jej wieloletni lider Janusz Korwin-Mikke?

– Janusz Korwin-Mikke opuścił ją pod koniec 2009 r., współtworząc najpierw różne twory starające podszyć się pod UPR, a finalnie Kongres Nowej Prawicy. Kolejny raz mogliśmy zobaczyć, jak w praktyce wygląda doktryna Pana Janusza, zasadzająca się na twierdzeniu o budowaniu przez podziały. W kolejnych latach następowały w tej grupie kolejne podziały i tworzono kolejne ugrupowania, które łączyła osoba lidera. Na szczęście dla UPR po kilku latach od 2009 r. Pan Janusz zajął się działaniem na polu innych ugrupowań i zaprzestał działań dywersyjnych w ramach UPR. To pozwoliło nam wyprowadzić partię na prostą pod względem finansowym i formalnym, a w efekcie wejść do bloku Kukiz’ 15 i znaleźć się w Sejmie RP. Dziś jednak przed nami jeszcze sporo pracy, by UPR zyskała należne jej miejsce na polskiej scenie politycznej.

Jaki jest stosunek Pana i UPR do osoby współzałożyciela i byłego lidera Waszego ugrupowania?

– Trudno jest bezemocjonalnie mówić o stosunku do osoby, która po tym jak nie udało jej się przejąć sterów UPR w 2009 r.. bardzo mocno i niestety w początkowej fazie skutecznie, działała na szkodę swojej byłej partii, używając do tego także pozostawionych w partii, swoich wiernych, pretorian oraz która później, przez chyba 4 lata albo więcej, ciągała mnie po sądach pod wyimaginowanym zarzutem, aż do ostatecznej przegranej w tym procesie. Z tego powodu staram się, o ile nie muszę, nie wypowiadać się na ten temat. Mogę jednak powiedzieć, że przez lata obserwacji stylu działania i formy wypowiedzi Pana Janusza mój stosunek do niego był skrajnie negatywny. Dziś czas leczy rany, a i moja wiara wymaga wszak przebaczania, więc nie mam już do niego tak emocjonalnego stosunku. Każdy z nas poszedł swoją drogą, ale też każdy z nas wyznaje jednak mocno odmienne idee. Jednak jako czynny polityk nie mogę mieć obojętnego stosunku do poglądów i wypowiedzi innego udziałowca sceny politycznej. A w tym przypadku mój stosunek do tych sfer aktywności Pana Janusza jest krytyczny i na pewno nie moglibyśmy wspólnie tworzyć jednego politycznego ruchu czy jednej partii. Pan Janusz w sferze ideowej i światopoglądowej kompletnie dziś odszedł od pierwotnych ideałów UPR, podczas gdy my do nich wróciliśmy. Reasumując: politycznie jesteśmy przeciwnikami, ale na kanwie osobistej nie mam już oporów wobec Pana Janusza i spokojnie mogę z nim rozmawiać.

Co dzieje się obecnie z UPR i jakie są plany na przyszłość?

– Dzieje się sporo: reorganizujemy naszą partię, budujemy struktury, gromadzimy nowych członków, jesteśmy w grze politycznej. Z pewnością w najbliższych miesiącach w UPR będzie się dużo działo. Będziemy oczywiście sukcesywnie informować opinię publiczną. Szczegółów na tym etapie nie chcę zdradzać, gdyż wiele spraw jest w toku i potrzebny jest spokój do ich realizacji. Powiem tylko, że wielu, którzy złożyli już UPR w trumnie, może być mocno zaskoczonych. Ale ja lubię sprawiać niespodzianki. Szczególnie innym politykom, a już szczególnie tym, którzy są w sobie nadmiernie zadufani.

Jest zapotrzebowanie na partię konserwatywno-liberalną?

– Bardziej niż kiedykolwiek. Po ponad trzech dekadach funkcjonowania III Rzeczypospolitej wszyscy widzą, jak bardzo obywatele cierpią z powodu przerostu biurokracji, psucia prawa i „nadprodukcji” niepotrzebnych, zwykle uciążliwych przepisów. Rośnie ucisk podatkowy, system opieki zdrowotnej jest coraz bardziej niewydolny, poziom edukacji obniża się. Wolność obywatelska jest w zasadzie zniszczona, własność nie ma dla władzy żadnej wartości i jest fikcją, a suwerenność Polski jest ekspresowo wyprzedawana i za chwilę przestanie istnieć. O wartościach konserwatywnych i chrześcijańskich nawet nie wspomnę, gdyż nie podlegają one żadnej ochronie i są dewastowane przy biernej lub czynnej aprobacie władzy. UPR od zawsze zwracała uwagę na te problemy, krytykowała forsowane rozwiązania i proponowała zupełnie inne metody. Niemal cała klasa polityczna brnie w te katastrofalne rozwiązania, ciągnąc Polskę w przepaść lewicowego nihilizmu lub w najlepszym przypadku mocno rozwiniętego socjalizmu, niekiedy przejmującego już nawet elementy komunizmu i dyktatury władzy. To wszystko powoduje wyraźnie już widoczny kryzys gospodarczy i nasilający się paraliż aparatu państwa oraz pauperyzację Polaków oraz pozbawianie ich decyzyjności i samodzielności. Dochodzi do tego brak przemyślanej, długofalowej koncepcji polityki zagranicznej (w zasadzie brak polityki zagranicznej wynikający z kompletnej indolencji geopolitycznej i bezrozumnego romantyzmu politycznego; widać że polscy tzw. politycy niczego nie zrozumieli nawet z historii własnego narodu), kryzys demograficzny i postępującą degrengoladę moralną. Ta ostatnia wspierana jest przez zagraniczne ośrodki decyzyjne i jeżeli obecny rząd ulegnie (a zdaje się to właśnie czynić) Unii Europejskiej na całej linii ws. KPO obwarowanej tzw. kamieniami milowymi, procesy te maksymalnie przyspieszą. Zawsze jednak można powiedzieć STOP! i zacząć je odwracać. I to jest zadanie – niełatwe i wymagające ciężkiej i długotrwałej pracy ale możliwe – właśnie dla Unii Polityki Realnej. Jest możliwa trzecia droga, ale musi być poparta budową Polski od nowa. Na zgniłych pookrągłostołowych fundamentach nie da się wybudować nowego, trwałego i wygodnego państwa. Dlatego jesteśmy antysystemowcami. Nie w rozumieniu anarchii antysystemowej, ale jako ci, którzy jasno mówią: trzeba ten system zburzyć i wybudować Polskę od nowa. A obok tego trzeba także odzyskać w Polsce rząd dusz, odzyskać szkoły, uniwersytety, instytucje kultury itp. Odbudować społeczeństwo w duchu zdrowych zasad. Musimy więc odzyskać młodzież i wykształcić nowe pokolenia. Tyle, że to akurat zadanie na długie lata.