3 lutego Bart De Wever, lider flamandzkiej partii Nieuw-Vlaamse Alliantie (N-VA), objął stanowisko premiera Belgii. Fakt, że polityk o tak wyraźnie separatystycznych poglądach został szefem federalnego rządu, wzbudził liczne kontrowersje i ożywił debatę o tożsamości, jedności i przyszłości samej Belgii. Czy De Wever rzeczywiście zmienił się z nacjonalisty w unitarnego przywódcę? A może jego nowa funkcja to jedynie kolejny etap w strategicznej grze o niepodległość Flandrii?
Od separatysty do państwowca
Bart De Wever to postać, której nie da się łatwo zaszufladkować. Urodzony 21 grudnia 1970 r. w Mortsel, wykształcony historyk z Uniwersytetu Katolickiego w Leuven, już w młodości angażował się w ruch flamandzki i działalność narodowo-konserwatywnych organizacji studenckich. Od 2004 roku kierował partią N-VA, przekształcając ją z marginalnego ugrupowania w najpotężniejszą siłę polityczną Flandrii i jedną z najważniejszych w Belgii.
Na scenie politycznej zasłynął jako sprawny strateg i konserwatywny ideolog, nie stroniący od kontrowersyjnych wypowiedzi. Przez lata z determinacją promował projekt niepodległości Flandrii, argumentując, że obecny belgijski model państwa federalnego jest nieefektywny, kosztowny i nienaturalny.
W 2013 roku został burmistrzem Antwerpii, największego miasta Belgii, którym zarządzał aż do 2025 roku. Tam pokazał, że jego polityka potrafi być także pragmatyczna: skupiona na bezpieczeństwie, efektywności budżetowej i walce z przestępczością. To doświadczenie samorządowe pozwoliło mu zdobyć poparcie poza typową bazą separatystyczną.
Objęcie stanowiska premiera w lutym 2025 r. było ukoronowaniem politycznej kariery De Wevera. Choć N-VA od dawna zdobywała dobre wyniki wyborcze, dotąd nie była w stanie przejąć realnej władzy na poziomie federalnym. Dopiero wybory z 2024 roku, które przyniosły radykalne przesunięcie sympatii politycznych – także w Walonii – umożliwiły mu stworzenie rządu z koalicjantami z MR, CD&V, Vooruit i Les Engagés.
Bruksela – nierozwiązywalny problem
Jednym z najważniejszych punktów zapalnych w politycznej wizji Bart De Wevera zawsze była Bruksela. Stolica Belgii, de facto dwujęzyczna, formalnie niezależna od Flandrii i Walonii, była – jak sam to określił – „nierozpuszczalnym elementem belgijskiej tabletki musującej”. Już w 2010 roku wskazywał, że żadne realistyczne rozwiązanie nie pozwala pogodzić idei niepodległej Flandrii z zachowaniem pełnego statusu Brukseli jako stolicy.
Dwie skrajne koncepcje – tzw. „irlandzkie rozwiązanie” (Flandria oddaje Brukselę) i „opcja Vlaams Belang” (Flandria ogłasza niepodległość z Brukselą jako stolicą) – zostały przez De Wevera odrzucone. Pierwsza z nich była nie do zaakceptowania politycznie – oddanie Brukseli oznaczałoby kapitulację w oczach flamandzkiego elektoratu. Druga była nierealistyczna i niebezpieczna – groziłaby konfliktem konstytucyjnym i gospodarczym, a także izolacją na arenie europejskiej.
W praktyce De Wever zaczął więc promować koncepcję „konfederacyjnej Belgii” – państwa składającego się z dwóch silnych wspólnot narodowych (Flandrii i Walonii), współzarządzających Brukselą w systemie tzw. „kondominium”. Ten projekt – choć trudny do realizacji – pozwalał mu utrzymać separatystyczny etos, jednocześnie wpisując się w ramy konstytucyjne i realia polityczne.
Zmiana strategii: od separacji do konfederacji
Od 2014 roku Bart De Wever i N-VA konsekwentnie zmieniali retorykę – z narracji „rozwodowej” przeszli na język „transformacyjny”. Wizja niepodległości została odsunięta na dalszy plan, a nacisk położono na dogłębną reformę instytucjonalną państwa.
Nie oznacza to jednak porzucenia celów separatystycznych. De Wever pozostał wierny idei suwerenności Flandrii, ale przyjął bardziej ewolucyjną i pragmatyczną drogę. Jak sam często podkreślał, jest „chirurgiem, nie rzeźnikiem” – dąży do zmiany systemu bez brutalnego zerwania.
Zgodnie z belgijską konstytucją, każda poważna reforma ustrojowa wymaga większości dwóch trzecich w parlamencie federalnym, co oznacza konieczność zdobycia poparcia także w Walonii. De Wever, świadomy tych ograniczeń, zdecydował się na bezprecedensowy krok: w wyborach 2024 roku wystawił kandydatów N-VA we wszystkich walońskich okręgach. Chciał w ten sposób osłabić pozycję frankofońskiej lewicy, a także pokazać, że jego partia nie jest już tylko regionalnym ruchem, lecz siłą ogólnokrajową.
Nowa twarz De Wevera
Od czasu kontrowersyjnych wypowiedzi z początku lat 2000, Bart De Wever przeszedł głęboką transformację wizerunkową. Już nie kojarzony wyłącznie z flamandzkim separatyzmem, dziś postrzegany jest przez wielu jako doświadczony, racjonalny i skuteczny polityk. W dużej mierze to właśnie zmiana percepcji – zwłaszcza we frankofońskich mediach – umożliwiła mu zostanie premierem.
W pamiętnym wystąpieniu z 2008 roku w Louvain-la-Neuve żartował:
„Może czytaliście w Le Soir, że jestem nazistą w przebraniu… Mam nadzieję, że nie będę musiał zdejmować spodni, by udowodnić, że nie mam ogona diabła”.
Szesnaście lat później, po zwycięstwie N-VA w 2024 roku, naczelna komentatorka Le Soir powiedziała: „Merci (Dziękuję po francusku – przyp. red.), Bart”.
Ten zwrot wizerunkowy był możliwy m.in. dzięki stanowczej postawie De Wevera wobec radykalniejszych konkurentów. W głośnym telewizyjnym programie „Het Conclaaf”, tuż przed wyborami w 2024 roku, wyśmiał plany secesji prezentowane przez lidera Vlaams Belang – Toma Van Griekena. Jego chłodna logika i ironia zyskały mu sympatię nawet poza Flandrią i pomogły przechylić szalę zwycięstwa na korzyść N-VA.
Bart De Wever jako premier Belgii to polityczna ironia losu – nacjonalista, który stanął na czele wieloetnicznego, federalnego państwa, którego przyszłość chciał niegdyś radykalnie zmienić. Jednak jego ewolucja – od separatysty do państwowca-konfederaty – wpisuje się w szersze europejskie trendy: od tożsamościowych radykalizmów ku realistycznym kompromisom.
Jego rząd nie będzie łatwy – będzie musiał balansować między oczekiwaniami tradycyjnego elektoratu N-VA, który nadal marzy o niepodległej Flandrii, a realiami funkcjonowania państwa unitarnego. Z jednej strony będzie musiał przemawiać pod belgijską flagą, odwiedzać ofiary katastrof i przewodzić Unii Europejskiej. Z drugiej – nie może pozwolić sobie na całkowite porzucenie tożsamościowej agendy, która wyniosła go do władzy.
Czy Bart De Wever okaże się mężem stanu, który przeprowadzi Belgię przez kolejną falę transformacji? Czy raczej jego premierostwo to tylko etap w dłuższym procesie demontażu państwa? Jedno jest pewne: to polityk o nieprzeciętnej inteligencji, sprycie i zdolnościach adaptacyjnych.
Leave feedback about this