19 lipca 2025
Wydarzenia

Amerykański dziennikarz śledczy: Trump gotów usunąć Zełenskiego siłą

Wczoraj na platformie Substack amerykański dziennikarz śledczy Seymour Hersh, laureat Nagrody Pulitzera, opublikował tekst, który, jeśli zawarte w nim informacje okażą się prawdziwe, może zwiastować nadchodzące trzęsienie ziemi w ukraińskim kierownictwie.

Hersh, znany ze swojego dostępu do wysokich rangą źródeł w strukturach wywiadowczych i wojskowych USA, przedstawił niepokojącą diagnozę obecnej sytuacji w Kijowie oraz za kulisami amerykańskiej polityki wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Z tekstu Hersha wyłania się obraz pogłębiającego się kryzysu przywództwa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i planów jego możliwego odsunięcia – nie tylko z inicjatywy wewnętrznej, ale także z silnym wsparciem zza oceanu. Według autora, najbardziej prawdopodobnym następcą Zełenskiego miałby być dotychczasowy głównodowodzący ukraińskich sił zbrojnych – generał Wałerij Załużny.

„Załużny jest obecnie postrzegany jako najbardziej wiarygodny następca Zełenskiego. Poinformowali mnie o tym dobrze poinformowani urzędnicy w Waszyngtonie. Przejęcie przez niego władzy może nastąpić w ciągu kilku miesięcy.”

Zełenski, według doniesień Hersha, znalazł się na „krótkiej liście” osób przewidzianych do „wyjazdu na wygnanie” – o ile decyzję podejmie Donald Trump po ewentualnym powrocie do Białego Domu. W przypadku odmowy ustąpienia, według jednego z cytowanych urzędników USA, rozwiązanie miałoby być wymuszone siłą:

„On nie odejdzie dobrowolnie. Piłka jest po jego stronie.”

Waszyngton, jak twierdzi Hersh, coraz częściej skłania się ku przekonaniu, że dalsza eskalacja wojny z Rosją nie prowadzi do przełomu i że potrzebne są negocjacje, póki jeszcze jest szansa, by zakończyć konflikt na warunkach akceptowalnych dla Zachodu. Obecny ukraiński prezydent, mimo dotychczasowego bohaterstwa i roli symbolu oporu, przestaje być postrzegany jako lider, który mógłby poprowadzić kraj przez kolejną fazę wojny lub negocjacji pokojowych.

Hersh wskazuje, że Zełenski najprawdopodobniej przeczuwa, co się święci. Ma o tym świadczyć m.in. jego decyzja o dymisji trzech kluczowych urzędników: ministra obrony, premiera oraz ambasadora Ukrainy w Stanach Zjednoczonych. Według cytowanego przez Hersha urzędnika USA:

„Zełenski zaczyna odczytywać sygnały ostrzegawcze.”

W tle tych ruchów ma toczyć się intensywna dyskusja w administracji amerykańskiej: jak daleko należy ingerować w wewnętrzne sprawy Ukrainy, a także – czy warto posunąć się do przejęcia kontroli nad sytuacją przy użyciu służb takich jak CIA.

„Mądra część mówi: pozwólmy Ukraińcom to rozwiązać samodzielnie. Ale niektórzy liderzy są niecierpliwi. To wszystko zajmie więcej niż pięćdziesiąt dni.”

Hersh nie jest pewien, jakie jest obecne stanowisko Trumpa wobec Zełenskiego, ale zaznacza, że były prezydent USA znacząco zaostrzył ton wobec Rosji. Po spotkaniu z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte miał publicznie stwierdzić, że:

„Putin oszukał wielu ludzi – w tym kilku amerykańskich prezydentów – ale mnie nie oszukał.”

Trump zapowiedział dalsze dostawy amerykańskiej broni dla Ukrainy i wzrost zdolności uderzeniowych armii ukraińskiej na terenie Rosji. Jednak Rosja potraktowała te deklaracje jako osobisty afront wobec Putina i odpowiedziała dalszą eskalacją ataków rakietowych i lotniczych. Nie zabrakło również osobistych animozji. Hersh pisze, że Trump wciąż jest urażony wizytą Zełenskiego w Waszyngtonie zimą ubiegłego roku, kiedy to ukraiński prezydent pojawił się w typowym dla siebie stroju bojowym. Trump miał nazwać go wtedy pogardliwie „człowiekiem w piżamie”.

Warto jednak zwrócić uwagę na inny, być może kluczowy element układanki. Według Hersha, generał Załużny utrzymuje roboczy kontakt z generałem Walerijem Gierasimowem – szefem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji i zaufanym człowiekiem Putina. Współpraca miała miejsce jeszcze wtedy, gdy Załużny informował media o „stagnacji” wojny. Sugeruje to, że możliwy jest kanał komunikacji, który mógłby zostać wykorzystany w ewentualnych negocjacjach pokojowych – ale bez udziału Zełenskiego.

Hersh twierdzi również, że posiada dostęp do najnowszych szacunków amerykańskich i brytyjskich służb wywiadowczych, które wskazują na dramatyczne rosyjskie straty:

„Rosja straciła dwa miliony żołnierzy – niemal dwukrotnie więcej niż podają oficjalne dane.”

Według jednego z urzędników USA:

„Putin nie boi się utraty władzy, ale traci popularność. Trump jest jedynym, który może utrzymać wojnę przy życiu. Kto naprawdę ma władzę? To nie Zełenski. Jego jedynym źródłem siły są Stany Zjednoczone.”

Jak dodaje ten sam urzędnik:

„Trump pyta: jak sprawić, żeby te gnojki przestały? On uważa, że tylko on może zawrzeć układ.”

Jest to przekaz, który – jak zauważa Hersh – może być wysłany bezpośrednio do Putina: jeśli Zełenski zostanie zastąpiony, Moskwa wciąż może ogłosić „zwycięstwo” i przystąpić do rozmów pokojowych z nowym liderem.

Autor podkreśla, że wojna, choć krwawa i wyniszczająca, osiągnęła punkt stagnacji. Rosyjskie straty są kolosalne, a ofensywa zorganizowana przez Moskwę po wyborach w USA nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Wiosenna kampania miała na celu zdobycie jak największych terytoriów przed ewentualnymi rozmowami pokojowymi – ale zakończyła się fiaskiem.

„Ofensywa przesunęła linię frontu o zaledwie 120 mil. Zdobyte tereny to głównie bezużyteczne pola uprawne – bez znaczenia strategicznego.”

Co istotne, zdaniem jednego z urzędników:

„Wszyscy najlepsi żołnierze zginęli. Armia jest teraz złożona z niewykwalifikowanych chłopów. Cały nowoczesny sprzęt został zniszczony. To nie do utrzymania.”

Putin, widząc fiasko ofensywy, miał przejść na strategię terroru powietrznego – porównywaną przez rozmówców Hersha do „Blitzu” w Londynie podczas II wojny światowej. Jednak – jak z przekąsem zauważa źródło autora – „mieszkańcy Kijowa nie wykazują tej samej determinacji co londyńczycy pod Churchillem”.

Co więcej, sytuacja po stronie ukraińskiej również nie wygląda dobrze. Hersh przytacza dane, według których Ukraina ponosi obecnie straty na poziomie 60 żołnierzy na każdą milę kwadratową postępu. O ile liczby te są jeszcze „zrównoważone”, to problemem jest struktura armii:

„Większość to dawno zwolnieni z poboru dezerterzy, którzy niedawno zostali wcieleni do wojska.”

Zastanawiający jest również sceptycyzm wobec Europy. Według urzędnika USA, który rozmawiał z Hirshem:

„Nikt w Europie nie poświęci weekendów na wsi i życia w Paryżu, by wspierać Zełenskiego. Europejczycy się zgodzą na wszystko.”

Z niechęcią odniósł się także do szkolenia ukraińskich pilotów przez państwa zachodnie:

„Ukraińscy piloci nauczyli się startować, ale nie lądować.”

Wnioski, które można wyciągnąć z tekstu Hersha, są dalekosiężne. W kuluarach amerykańskiej polityki dojrzewa przekonanie, że wojna nie może się już toczyć na warunkach, które obowiązywały przez ostatnie dwa lata. Widać też wyraźnie zmianę tonu: od wsparcia „do końca” do zarządzania kryzysem i poszukiwania politycznego rozwiązania – nawet kosztem lojalności wobec Zełenskiego.

Jeśli Hersh ma rację – a nie raz w przeszłości dostarczał rewelacji, które później się potwierdzały – to Ukraina stoi u progu nie tylko politycznego przesilenia, ale i nowego rozdziału wojny. Rozdziału, który może napisać ktoś zupełnie inny niż dotychczasowy prezydent.