10 maja 2025
Wydarzenia

Al-Dżaulani w Paryżu. Francuska prawica krytykuje Macrona

W środę o Paryża przybył Ahmad Husajn asz-Szara, znany również pod swoim pseudonimem wojennym Abu Muhammad al-Dżaulani. Obecnie pełni on funkcję prezydenta Syrii po obaleniu reżimu Baszara al-Asada. Spotkał się z Emmanuelem Macronem w Pałacu Elizejskim, a wymiana uścisków dłoni na zakończenie rozmów wywołała gwałtowną reakcję francuskiej sceny politycznej.

Wizyta ta, będąca pierwszą zagraniczną podróżą al-Dżaulaniego od objęcia władzy, miała dla wielu wymiar symboliczny i stała się iskrą zapalną poważnego sporu o kierunek francuskiej polityki zagranicznej. Dla jednych to znak pragmatycznego podejścia do trudnego regionu, dla innych – nieakceptowalne ustępstwo wobec osoby o wątpliwej przeszłości.

Ahmad Husajn asz-Szara w latach wcześniejszych był liderem ugrupowania Hayat Tahrir al-Sham (HTS), które powstało jako odłam Frontu al-Nusra – dawnego syryjskiego oddziału Al-Kaidy. Przez wiele lat uważany był za jednego z najważniejszych przywódców zbrojnych ruchów islamistycznych w Syrii. Choć obecnie twierdzi, że porzucił ideologię dżihadu na rzecz inkluzywnej, pluralistycznej i demokratycznej Syrii, wielu w Europie podchodzi do tej narracji z głębokim sceptycyzmem. To właśnie ta przeszłość wywołała największe oburzenie. Al-Dżaulani objął władzę w wyniku procesu negocjacji z opozycją i wspierającymi go państwami Zatoki Perskiej. Mimo że odciął się od przeszłości związanej z radykalizmem, nie został usunięty z listy sankcyjnej ONZ. Francja uzyskała jednak specjalne pozwolenie na jego przylot, argumentując potrzebę otwartego dialogu.

Macron w swoim oświadczeniu po spotkaniu wskazał, że priorytetem Francji jest bezpieczeństwo oraz ochrona wszystkich obywateli Syrii, niezależnie od wyznania i przynależności etnicznej. Prezydent Francji zaznaczył, że kraj nie zamierza udzielać „lekcji moralnych”, lecz liczy na konkretne działania nowego rządu w Damaszku – szczególnie w kwestii przestrzegania praw człowieka, zapewnienia wolności religijnej i rozliczenia sprawców przemocy. Macron mówił też o konieczności przełamania impasu dyplomatycznego i otwarcia nowego rozdziału w stosunkach z Syrią, pod warunkiem rzeczywistej zmiany kursu politycznego.

Wizyta spotkała się z jednoznaczną krytyką ze strony Zjednoczenia Narodowego (Rassemblement National). W wystąpieniu dla mediów Le Pen określiła zaproszenie syryjskiego przywódcy jako „prowokacyjne i nieodpowiedzialne”, dodając, że Emmanuel Macron „uściskiem dłoni legitymizuje człowieka związanego z dżihadyzmem, który jeszcze kilka lat temu figurował na listach terrorystów”. Jej zdaniem taka decyzja to wyraz naiwności i odklejenia od realiów, które mogą kosztować Francję nie tylko prestiż na arenie międzynarodowej, ale również bezpieczeństwo wewnętrzne.

Z kolei Jordan Bardella, eurodeputowany i lider Zjednoczenia Narodowego, napisał na platformie X (dawniej Twitter): „Macron całuje rękę dżihadyście, który odpowiedzialny jest za cierpienie tysięcy Syryjczyków. To hańba. Francja nie powinna być krajem, który wynagradza ekstremistów dyplomatycznymi honorami.” Słowa te odbiły się szerokim echem, nie tylko w mediach francuskich, ale i międzynarodowych.

Zdecydowany sprzeciw wyraziła również centroprawicowa partia Republikanie (fr. Les Républicains). Jej lider Laurent Wauquiez stwierdził, że przyjęcie al-Dżaulaniego to „historyczny błąd”, który może zniweczyć dekady francuskiej polityki wspierającej umiarkowaną opozycję syryjską. W jego opinii Francja tym gestem rezygnuje z własnych zasad i przystaje na logikę brutalnej siły, jaką przez lata reprezentował konflikt syryjski. Wauquiez zapytał retorycznie, czy teraz każdemu, kto zrzuci broń i ogłosi się reformatorem, należy się czerwony dywan w Pałacu Elizejskim.

Oburzenie opozycji nie ograniczało się do partii parlamentarnych. W środowiskach syryjskich uchodźców mieszkających we Francji spotkanie również wzbudziło ogromne emocje. Wielu z nich oskarżało al-Dżaulaniego o przeszłe zbrodnie oraz o brak rzeczywistych działań na rzecz pojednania. Kilkudziesięcioosobowa demonstracja przed Ambasadą Syrii w Paryżu przebiegała pod hasłami: „Nie zapominamy”, „Al-Dżaulani to niepokutujący islamista”, „Macron nas zdradził”. Choć protest był spokojny, jego uczestnicy mieli jeden przekaz – prezydent Francji, w ich ocenie, zdradził wartości, które rzekomo reprezentuje.

Zwolennicy decyzji Macrona, głównie z kręgów centrolewicowych oraz części centrowych think tanków zajmujących się Bliskim Wschodem, argumentowali, że sytuacja w Syrii wymaga niestandardowych rozwiązań. Ich zdaniem ignorowanie nowej rzeczywistości w regionie prowadzi jedynie do marginalizacji wpływu Francji. Wieloletnia izolacja reżimu Asada nie przyniosła pozytywnych efektów, a porozumienia z udziałem nowych sił mogą otworzyć przestrzeń dla reform – nawet jeśli są one na razie symboliczne.

Francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało komunikat, w którym zapewniło, że spotkanie nie oznacza pełnego uznania dla nowej władzy w Syrii, a jedynie otwarcie kanału komunikacji. Podkreślono, że Francja nie zniosła sankcji wobec Syrii i nie przewiduje ich zniesienia bez istotnych postępów w obszarze praw człowieka, wolności słowa i swobód obywatelskich. Jednocześnie zauważono, że prezydent al-Dżaulani zadeklarował zgodę na przyjęcie niezależnych obserwatorów ONZ oraz gotowość do przeprowadzenia wolnych wyborów w ciągu najbliższych dwóch lat. Francuskie władze traktują te deklaracje z ostrożnym optymizmem, ale przyznają, że to krok naprzód w porównaniu z polityką represji Asada.

Mimo oficjalnych zapewnień, atmosfera wokół spotkania pozostaje napięta. Media liberalne, takie jak „Le Monde” czy „Libération”, są podzielone. Jedni publicyści widzą w działaniu Macrona wyraz odwagi i politycznego realizmu, inni – cyniczne zagranie obliczone na poprawę notowań międzynarodowych bez realnych korzyści dla narodu syryjskiego. „Le Figaro”, dziennik zbliżony do prawicy, porównał spotkanie do „dyplomatycznego błędu z czasów Mitterranda”, który próbował otworzyć kanały komunikacji z dyktatorami afrykańskimi.

W opinii niektórych ekspertów, głównym motywem działań Macrona może być próba odzyskania wpływów we wschodnim basenie Morza Śródziemnego, gdzie Francja traci pole na rzecz Turcji, Rosji i Iranu. Spotkanie z al-Dżaulanim ma być również sygnałem dla Waszyngtonu, że Paryż potrafi podejmować samodzielne decyzje w sprawach globalnych. Prezydent Francji już wcześniej wielokrotnie zaznaczał, że nie chce, aby Europa była jedynie przedłużeniem amerykańskiej polityki zagranicznej.

Reasumując, spotkanie Emmanuela Macrona z Ahmadem Husajnem asz-Szarą otwiera nowy, kontrowersyjny rozdział w polityce francuskiej wobec Bliskiego Wschodu. Dla jednych jest to wyraz dojrzałości i koniecznego realizmu w czasach niestabilności, dla innych – dowód na to, że w imię dyplomatycznych gestów Francja gotowa jest zapomnieć o własnych wartościach. Rzeczywiste konsekwencje tej decyzji ujawnią się dopiero z czasem – zarówno na poziomie międzynarodowym, jak i w wewnętrznej debacie o roli, jaką Francja powinna odgrywać na świecie.

Leave feedback about this

  • Quality
  • Price
  • Service

PROS

+
Add Field

CONS

+
Add Field
Choose Image