10 listopada 2024
Historia i idea Postacie

Adam Doboszyński: Od ludu do narodu

Fragment pracy “Wielki naród”

Nie od razu Kraków zbudowano i nie od razu powstają narody. Proces to długi, burzliwy i zawiły. Dopiero w ostatnich kilkudziesięciu latach wzięła się nauka do analizy tego problemu i uczeni nie zdążyli jeszcze uzgodnić między sobą ani klasyfikacji, ani nomenklatury. Uczeni amerykańscy i niemieccy, a z polskich prof. Znaniecki, rozróżniają trzy etapy dojrzewania narodu. Brytyjczycy – jak dotąd – wydają się rozróżniać tylko dwa. Pisałem o tych kwestiach obszernie w pierwszej części „Wielkiego Narodu”. 

Na tym miejscu ograniczę się do przypomnienia nomenklatury prof. Znanieckiego. Rozróżnia on pojęcia: lud, narodowość i naród. Lud (zwany inaczej przez prof. Znanieckiego rasą socjologiczną w przeciwstawieniu do rasy antropologicznej) – składa się z jednostek związanych wspólną mową, obyczajem, pieśnią, baśniami, architekturą i sztuką. Lud nie ma jednak samowiedzy zbiorowej. Ta samowiedza, poczucie pewnej spoistości, a tym  samym odrębności w stosunku do obcych, budzi się dopiero w narodowości. Pełnię natomiast samowiedzy, połączoną ze zdolnością do zbiorowego działania, wykazuje naród. Dopiero naród może być partnerem do umowy i towarzyszem w akcji. 

E. Barker przypomina, że „Arystoteles rozróżniał trzy stadia moralnego dorastania jednostki. Pierwsze było stadium przymiotów naturalnych, czyli physis; drugie stadium społecznego nawyku i ćwiczenia, czyli ethos; trzecie stadium odpowiedzialnego działania, oświeconego świadomością moralną, które Arystoteles określił słowem phronesis. W dziedzinie dorastania charakteru narodowego możemy odróżnić podobne stadia”. Te trzy stadia odpowiadają klasyfikacji prof. Znanieckiego. Na ogół uczeni brytyjscy ograniczają się do dwu stadiów, odpowiadających w klasyfikacji prof. Znanieckiego narodowości i narodowi. Grono uczonych, które w roku 1939 pod auspicjami Royal Institute for International Affairs wydało wspomnianą już pracę zbiorową „Nationalism”, rozróżnia między narodem (Nation) a narodowością (National Group lub National Minority), którego to drugiego określenia „użyto dla oddania znaczenia niemieckiego słowa „Nationalität”, przy czym wyjaśniono, że „słowo Nationalität używane jest przez Niemców prawie że wyłącznie do oznaczenia grupy, która jest zbyt mała lub zbyt niedoskonale rozwinięta, by być narodem”. W innym miejscu niemieckie Nationalität jest określone jako „lud będący potencjalnie, lecz jeszcze nie aktualnie narodem”. W innym jeszcze miejscu („Nationalism”, str. 244) mówi się o „społeczeństwie dostatecznie scalonym by zasługiwać na miano narodu”. 

Uczeni brytyjscy nie uzgodnili nomenklatury, a oba użyte przez nich wyrażenia (National Group i National Minority) nie wydają się zbyt szczęśliwie dobrane. Jakie na tym punkcie panuje zamieszanie świadczy fakt, że w bardzo wartościowej pracy A.C.F. Beales’a pt. „The Catholic Church and International Order”, autor na określenie pojęcia narodowość używa na zmianę wyrażenia national minority, ethnic minority i racial minority, mówiąc nawet w pewnym miejscu o „fully adult national minority” (w pełni dojrzała mniejszość narodowa).  Z wyrażeniem „adult” (dojrzały) lub „non-adult” w stosunku do grup narodowościowych spotykamy się w literaturze naukowej brytyjskiej nieraz. A non-adult national group najtrafniej chyba oddaje sens słowa narodowość. Powinni sobie przyswoić ten termin Polacy rozmawiający z Anglosasami na temat niektórych trudnych i drażliwych problemów narodowościowych Europy Wschodniej.  Odpowiednikiem naszego słowa lud jest w angielskiej mowie wyrażenie ethnic group, którego należy używać mówiąc np. o Poleszukach. 

Jakim warunkom musi odpowiadać zbiorowisko ludzi, by zasłużyć na miano narodu? 

W pierwszej części tej pracy podałem kilka różnych definicji narodu. W każdej z książek cytowanych w niniejszej pracy można znaleźć na honorowym miejscu coraz to inną definicję narodu, czytałem takich definicji ostatnio znowu z kilkanaście. Każdy socjolog i co drugi historyk uważa za punkt honoru wysilić się na taką definicję. Publicyści i powieściopisarze nie pozostają w tyle. Wiele ujęć jest bardzo ciekawych, lecz, jak to bywa z pojęciami humanistycznymi, nie ma definicji bez ale – po prostu dlatego, że nie ma dwóch ludzi, którzy pod to samo słowo podkładają ściśle to samo pojęcie. Demokracja, naród, chrześcijaństwo – któż je określi ostatecznie i definitywnie? Odmówię sobie tym razem przyjemności zacytowania nowych określeń; sam postanowiłem nie kuć własnego, gdyż stosuję inną metodę pisarską, a mianowicie staram się z tylu różnych stron podejść do pojęcia narodu i zilustrować to pojęcie na tylu przykładach, by czytelnik skuteczniej niż przez definicję uporządkował swoje pojęcia. Każda definicja narodu grzeszy przede wszystkim tym, że nie obejmuje pewnych wypadków nietypowych. Weźmy np. sprawę terytorium lub języka. Większość definicji stoi na stanowisku, że nie ma narodu bez terytorium. Wychodząc z tego założenia uczeni, zgrupowani dokoła Royal Institute for International Affairs, nie uważają Żydów za naród. Natomiast szereg innych uczonych z prof. Zimmemem na czele uważa Żydów za  naród w pełnym tego słowa znaczeniu. 

Podobnie ma się sprawa z językiem. Mieszkańcy Szwajcarii mówią trzema językami, Stany Zjednoczone przypominają Wieżę Babel. Czy Szwajcarzy i Jankesi są narodami? Royal Institute uważa że tak, prof. Zimmern uważa że nie, ale jest ze swym zdaniem odosobniony. Mówiąc nawiasem, ani Szwajcarzy ani Jankesi nie obrazili się na prof. Zimmema za odmówienie im nazwy narodu… 

Wśród narodów możemy rozróżnić narody etnicznie jednorodne, wywodzące się z jednego ludu, i narody złożone, wielorodne, dla których wybrałem termin wielkiego narodu. Jak zaznaczyłem w pierwszej części tej pracy, wielkie narody narastają przez stopy etniczne. Wielki naród ma zawsze odłamy, które obok mowy oficjalnej używają jeszcze własnych narzeczy; nieraz będzie to narzecze wrogiego sąsiada. Wielki naród jest zawsze w trakcie przyswajania i rozszerzania się. Skoro te procesy zanikną, skoro ustabilizuje się jego ludność, wielki naród traci swą aktywność i obumiera. Znamienne jest dla Brytyjczyków, że choć ich naród stanowi klasyczny przykład wielkiego narodu, nie wprowadzili do tej pory odpowiedniego terminu do swej nauki. Różni uczeni uciekają się do różnych określeń. Np. Barker wyraża się raz, że ,,Wielka Brytania jest państwem, które jest co najmniej niby-narodem (quasi-nation)” a w innym miejscu twierdzi, że „ludy szkocki i walijski są narodami pierwszego stopnia. Naród brytyjski jest narodem drugiego stopnia”. Natomiast prof. Muir mówi o ,,nadnarodowości brytyjskiej (super-nationality), która obejmuje narodowości angielską, walijską, szkocką i irlandzką”. Przypuszczam, że w rozmowie z Brytyjczykami najtrafniej będzie dla określenia wielkiego narodu używać terminu „composite nation”.

Adam Doboszyński