22 lipca 2025
Historia i idea Okres międzywojenny i okupacja

Przemówienie prof. Romana Rybarskiego, prezesa Klubu Narodowego, wygłoszone w Sejmie 30 stycznia 1929 roku podczas ogólnej debaty budżetowej na rok 1929/1930

Wysoka Izbo!


Praca budżetowa w tym Sejmie nie odbywa się w normalnych warunkach, bo każdy z nas, który bierze udział w obradach, nieustannie zadaje sobie pytanie, czy ta praca jest rzeczywista, czy pozorna, czy my naprawdę uchwalamy budżet państwowy w tym znaczeniu, jak taki budżet należy rozumieć. Pod tym względem istnieją wielkie wątpliwości.

KRYJÓWKI BUDŻETOWE

Najpierw zdarza się często, że uchwalamy coś, czego nie znamy. By nie być gołosłownym, dam przykład. W zeszłym roku uchwaliliśmy pół miliona złotych w budżecie ministerstwa oświaty na ogólne cele oświatowe. W tym roku dowiedzieliśmy się, że w tych ogólnych celach oświatowych mieści się 50.000 zł na wydatki reprezentacyjne. To była nowość dla nas wszystkich. Jaki związek ma ten wydatek z ogólną oświatą – trudno dociec.

Dalej – czasami każe się nam uchwalać pozycje, które po raz pierwszy zjawiają się w budżecie, a które już są przesądzone poza budżetową gospodarką rządu. W budżecie figuruje 700.000 zł na zapoczątkowanie wykupu Druskienik. Tymczasem dowiadujemy się, że już w lecie zeszłego roku Bank Gospodarstwa Krajowego na zlecenie rządu kupił tę posiadłość, i to, co się nazywa w budżecie „zapoczątkowaniem wykupu Druskienik”, jest sumą przeznaczoną na zwrot długu w Banku Gospodarstwa Krajowego.

PRZEKROCZENIA BEZ KONTROLI

Od początku tego Sejmu upominamy się o przedłożenie przez rząd kredytów dodatkowych za rok 1927/28. Sprawa ta dotychczas nie została załatwiona. Mamy bieżący rok budżetowy i dowiadujemy się, że od kwietnia do grudnia już parę ministerstw przekroczyło sumy preliminowane w budżecie. Ministerstwo Reform Rolnych przekroczyło swoją sumę o 24,8%, Ministerstwo Skarbu o 4,4%, a w styczniu cały szereg ministerstw przekroczył to, co parlament zaaprobował.

Rząd do tej chwili nie skorzystał z możliwości wystąpienia z wnioskiem o kredyty dodatkowe, nie spełnił swego obowiązku, jakkolwiek sesja budżetowa dobiega końca.

DWA BUDŻETY

Otóż stajemy wobec takiego stanu rzeczy, że mamy dwa budżety: jeden uchwalany przez parlament, drugi – uchwalany przez Radę Ministrów. Jeden budżet jest niezupełny, drugi uzupełnia sama administracja. Parlament w tych warunkach jest pozbawiony swego najbardziej elementarnego prawa. W tych warunkach nie jest parlamentem.

W ustawie skarbowej, którą obecnie komisja proponuje, większość komisji wprowadziła pewne poprawki, zmierzające do ograniczenia dowolności rządu. Pragnie się uczynić bardziej jasnym prawo budżetowe, ale nie wiadomo, czy to się zda na wiele. Bo dzisiaj w Polsce sprawdza się przysłowie z XVII wieku: „Choćby sami anieli statut pisali, to diabeł w nim dziurę znajdzie”.

Przekroczenie budżetu może się odbywać nie tylko przez wyszukiwanie luk w prawie, lecz także przez jawne, otwarte gwałcenie tych norm.

OSZCZĘDNOŚCI A SYTUACJA GOSPODARCZA

Jeżeli zastrzegamy się przeciwko wzrostowi budżetu, to nie tylko z powodów prawnych, ale także ekonomicznych i finansowych. Jesteśmy opozycją, ale nie wyrażamy jej przez chęć zwiększania wydatków bez troski o równowagę. Potrzeby państwowe powinny być zaspokajane bez powiększania ogólnego obciążenia skarbowego ludności.

Polska ma wielkie siły gospodarcze – ale byłoby naiwnością nie widzieć słabości. Nasz eksport w 1928 r. zmniejszył się o 67 milionów złotych w porównaniu z 1927 r., podczas gdy inne państwa odnotowały wzrost.

Polska ma jedną z najwyższych stóp procentowych w Europie – wyższą nawet niż Rosja sowiecka. Bez obniżenia tej stopy nie zbudujemy niezależności gospodarczej ani własnego kapitału.

NIERÓWNE TEMPO WZROSTU DOCHODÓW I OSZCZĘDNOŚCI

W latach 1926–1928 dochody państwa z podatków wzrosły o setki milionów złotych, tymczasem oszczędności w kasach oszczędnościowych wzrosły znacznie mniej. W Polsce oszczędności stanowią ułamek tego, co zbiera się z podatków – odwrotnie niż w innych państwach.

CIĘŻARY SAMORZĄDÓW

Dekrety prezydenckie nakładają nowe obowiązki na samorządy, bez zapewnienia im źródeł finansowania. Często władze nadzorcze, opłacane przez samorządy, nakazują im zwiększać wydatki.

PRZYKŁAD PIOTRKOWA TRYBUNALSKIEGO

W 1925 r. obciążenie podatkowe mieszkańca wynosiło 28 zł. W budżecie na 1928/29 – 98 zł. Obciążenie komunalne rodziny wynosi około 500 zł, a państwowe – co najmniej drugie tyle. Czyli jedna rodzina musi przeznaczyć 1000 zł rocznie na podatki.

CEL: OSZCZĘDNOŚĆ I PRZEWIDYWALNOŚĆ

Potrzebujemy wydatków na drogi, szkoły, wojsko – ale chcemy, by dochody państwa rosły naturalnie, przez wzrost produkcji i konsumpcji, a nie przez mechaniczne zwiększanie obciążeń. Dlatego opowiadamy się za oszczędnościami.

Sytuacja w składzie staje się niezmiernie przykra ze względu na objawy nie tylko zaniku dobrej woli do konsolidacji elementów, jakie złożyły się na powstanie rządu i Bezpartyjnego Bloku, w prasie utrzymywanej przez czynniki rządowe, ale także elementarnej kultury politycznej.

Przedstawiciel Bezpartyjnego Bloku stwierdza, że jest prasa utrzymywana przez czynniki rządowe. Opozycja nasza nie idzie tak daleko, żeby przypuszczać, że to się dzieje w drodze nielegalnej. Legalna droga jest czerpanie z funduszów, z których rząd nie zdaje sprawy, to jest z funduszów dyspozycyjnych. Dlatego jesteśmy zdania, że istotne potrzeby dadzą się zaspokoić, jeżeli te fundusze dyspozycyjne zostaną przepołowione.

ETATYZM

Dalej – występujemy przeciw nadmiernym inwestycjom z pieniędzy podatkowych. Następnie – występujemy przeciw nadmiernemu rozrostowi gospodarki państwowej. Jesteśmy za ograniczeniem wydatków na państwowe przedsiębiorstwa i to zagadnienie gospodarki państwowej uważamy za jedno z najważniejszych.

Otóż jest dzisiaj spór o tzw. etatyzm. Jedni mówią, że jest etatyzm, drudzy mówią, że go nie ma.

GDYNIA

Obrońcy dzisiejszego stanu rzeczy i dzisiejszej polityki gospodarczej mają zawsze jeden argument: wy występujecie przeciw etatyzmowi – a budowa portu w Gdyni?

Otóż trzeba oświadczyć, że gdyby Adam Smith, twórca liberalizmu ekonomicznego, wstał dzisiaj z grobu, to by powiedział, że należy budować port w Gdyni, bo 150 lat temu już kazał porty budować z pieniędzy państwowych.

Gdynia jest dziełem całej Polski. Choćbyśmy mieli bez butów chodzić – Gdynię będziemy budować (oklaski), bo to jest wyraz naszej woli dostępu do morza. Bo Polska, jeżeli ma być państwem niezależnym, musi być państwem morskim.

Ale nie nadużywajcie tego argumentu do innych przedsiębiorstw, bo utrzymywanie niektórych przedsiębiorstw nie da się obronić przez to, że potrzebna jest budowa portu w Gdyni.

ROZMIARY ETATYZMU

Chodzi tu oczywiście o rozmiary etatyzmu. Jak daleko on sięga? Jeżeli weźmiemy pod uwagę rolę banków państwowych, ilość monopoli w Polsce, majątek państwowy – to musimy stwierdzić, że co do stanu posiadania państwowego i gospodarki państwowej Polska jest na drugim miejscu po Rosji sowieckiej.

Ale mamy co do tego różne zapatrywania. Pan minister skarbu w jesiennej dyskusji wypowiedział się przeciw etatyzmowi. Powiedział, że przyszłość Polski leży w rozwoju inicjatywy prywatnej. Tylko szkoda, że nie wszyscy ministrowie jednakowo mówią, i nawet niektórzy przedstawiciele rządu.

Przed bardzo niedawnym czasem pan wojewoda pomorski wystąpił także z wykładem o etatyzmie i powiedział: „Z systemu gospodarki indywidualnej przechodzimy powoli na system ogólnej gospodarki państwowej”. Czego panowie chcą więcej?

W ostatnich czasach organ pana ministra Moraczewskiego pisze o „ofensywie czwartej brygady”:

„Ofensywa czwartej brygady załamała się szybko w sposób ogromnie żałosny. Wystarczyły jej dwie deklaracje członków rządu, zbywające ją uprzejmymi i miłymi dla niej, lecz gołosłownymi ogólnikami. Stworzono dla jej przyjemności urojoną rzeczywistość, nazywając etatyzm… interwencjonizmem – i tym musiała się już ona zadowolić. Zrozumiała, że droga etatyzmu dla rządu jest koniecznością i że trzeba albo na tę drogę się godzić, jeśli chce się pozostać w obozie rządowym, albo przejść do opozycji, jeżeli chce się tę drogę zwalczać”.

Można by ubolewać nad tym, że organ popierający rząd podkopuje powagę słów pana ministra i tak lekceważąco się o tych oświadczeniach wyraża.

Pan minister skarbu jest antyetatystą. Wniósł budżet do Sejmu – i trzeba stwierdzić, że w porównaniu z tym, co było wcześniej (a było bardzo dużo), budżet ten wyraża dalszy rozrost gospodarki państwowej.

GOSPODARKA W LASACH I SALINACH

Jest naturalną rzeczą, że dla uniknięcia niepotrzebnych kosztów pośrednictwa, lasy państwowe wytwarzają na potrzeby kolei żelaznej. Kolej ma wielomilionowe zapotrzebowania na progi kolejowe. W przeważnej części koleje kupują nie od lasów państwowych, ale od pośredników, płacąc wygórowane ceny — zdaniem Najwyższej Izby Kontroli.

Mamy saliny państwowe i prywatne — monopol od nich kupuje sól. Wiadomo, że saliny państwowe są w gorszym położeniu naturalnym niż saliny prywatne. Ale czym wytłumaczyć fakt podkreślony przez sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli, że w ostatnim roku (1927–28) cena płacona salinom państwowym wzrosła w daleko szybszym tempie aniżeli cena płacona salinom prywatnym. A za to wszystko płaci konsument.

POLITYKA KREDYTOWA

Nie będę mówił dużo o Banku Gospodarstwa Krajowego, była o tym mowa na Komisji i tam dowiedzieliśmy się, że bankowi zdarzył się taki wypadek: bank miał nadzieję, że uzyska pożyczkę zagraniczną, że ulokuje swoje listy zastawne — i nim ulokował pożyczkę, już rozdawał pieniądze.

Weźmy zwyczajnego, pospolitego bankiera. Otóż ten pospolity bankier będzie wtedy rozdawał przyrzeczenia i promesy na pożyczki, jeżeli będzie miał pieniądze w kasie. To jest planowość w gospodarstwie prywatnym. Czy w państwowym musi być inna?

RZĄD A ROLNICTWO

Nie będę mówił o błędach zeszłorocznej kampanii zbożowej, ale zatrzymam się na ostatnich czasach. Stwierdzono oficjalnie niespodziewanie dobry urodzaj w tym roku. Wiemy, jakie trudności zbytu ma rolnictwo. Mimo to, sprowadzono w ostatnich 4 miesiącach wielkie ilości zboża, np. pszenicy 39.000 ton, w tym 13.000 ton z Niemiec; żyta około 17.000 ton, z tego z Niemiec 6.700 ton; owsa 9.400 ton, z tego 7.000 z Niemiec — mimo zakazu przywozu.

Teraz wprowadzono tylko cło przywozowe na pszenicę, a tymczasem wydaje się pozwolenie na przywóz pszenicy bez cła, co poddaje w wątpliwość całą tę politykę.

Na Komisji budżetowej była mowa, że ceny płodów rolnych mają tendencję spadkową. Wtedy oświadczył pan minister rolnictwa:

„Zbyt wysokie ceny rząd uważa za niepożądane, iż zbyt łatwy zysk odbiera ambicję do pracy, budzi chęć używania – i niszczy zmysł oszczędności.”

Można się cieszyć, że tak wysokie względy moralne kierują polityką rządową, że rząd dba o poskromienie chęci używania – ale dlaczego tylko u rolników?

Rząd uważa za największą swą zasługę, że rozpiętość istotnie szkodliwa między cenami rolnymi a cenami towarów przemysłowych zdołał usunąć. Otóż ta rozpiętość obecnie wystąpiła na nowo i wpływa tamująco na rozwój intensywnej kultury rolnej, bo nie zawsze dzisiaj opłaca się w tym samym stopniu stosować nawozy sztuczne, jak opłacało się w roku zeszłym.

PLANOWOŚĆ

Nie wiem, czy planowe było to, co się działo przedtem, czy planowe jest to, co jest teraz. Ale jak się uzasadnia to, że polityka państwowa musi obejmować coraz szersze tereny, że państwo musi przejmować różne gałęzie gospodarstwa?

W bardzo jasny sposób postawił to zagadnienie pan minister spraw wewnętrznych na Komisji budżetowej. Powiedział, kiedy chodziło o te sławne Druskienniki:


„Rząd nie może być bezczynny wobec złej gospodarki.”

Jest lekarstwo na złą gospodarkę: upaństwowić — wtedy już będzie dobra gospodarka.

A gdy była mowa na Komisji budżetowej o kamieniołomach, wówczas pan minister Moraczewski powiedział:


„Żaden prywatny przedsiębiorca nie podejmie się tej produkcji, bo to nie jest rentowne przedsiębiorstwo, nie daje 20% od włożonego kapitału.”

To prawda. Dzisiaj rentownym przedsiębiorstwem w Polsce jest tylko pożyczanie na procent, na krótki termin, bo można dostać znacznie więcej niż z produkcji. Ale celem polityki państwowej powinno być, by kredyt mógł być naprawdę tani, żeby ten, kto chce oszczędzać, mógł oszczędzać, żeby miał pewność produkcji na długie lata, żeby wiedział, że kiedy ulokuje kapitał na długi termin, nie zostanie przypadkiem… upaństwowiony. A może na to inny termin się znajdzie…

CELE I SKUTKI ETATYZMU

Rozrost gospodarki państwowej to rozrost ciężarów fiskalnych. To jest premia przywozowa dla obcych artykułów, bo nasze nie mogą z powodu drożyzny kredytu z zagranicą współzawodniczyć.

Otóż jaki jest cel tej całej polityki? Nie formułuję żadnych ogólnych oskarżeń. Na Komisji budżetowej oświadczył pan minister reform rolnych:


„Wiadomo, że ten rząd co do poglądów nie jest zupełnie jednolity, jest raczej koalicyjny i minister nie zawsze może w 100% przeprowadzić swoich poglądów.”

O tym nam wszystkim dobrze wiadomo – tylko nie wiemy, ile z tych 100% przypada na tego ministra, a ile na innego, i nie wiemy, czy w bliższej lub dalszej przyszłości ten stosunek procentowy nie zmieni się – i to stwarza wielką niepewność gospodarczą.

Nie twierdzę, że mamy do czynienia z jakimś klasycznym socjalizmem państwowym, który by rozszerzał gospodarkę państwową dla celów reformy społecznej. Ten etatyzm, który dzisiaj mamy, ma tło polityczne, ma tło psychologiczne. Jest to wynik dzisiejszego systemu rządzenia.

Dzisiejszy system rządzenia nie opiera się na społeczeństwie, tylko opiera się na sile – i chcąc mieć siłę, żeby dyktować ludziom, jakie mają mieć przekonania polityczne, trzeba mieć w ręku życie gospodarcze. Etatyzm dzisiejszy jest etatyzmem, który jest narzędziem i środkiem utrzymania dzisiejszego systemu.

Czy jednak na tę drogę możemy wkroczyć? Czy ta droga jest wskazana doświadczeniami innych krajów?

POLITYKA KAPITAŁOWA I NIEPEWNOŚĆ

Kiedyś koniunktura amerykańska, rozrost spekulacji w Ameryce… W ostatnim roku dużo kapitału wypłynęło ze Stanów Zjednoczonych. Co więcej, widzimy, że ta ekspansja amerykańskiego kapitału przybiera nowe formy – których przedtem nie było. Ostatnio w Niemczech Amerykanie zakładają cały szereg przedsiębiorstw, nie na potrzeby rynku niemieckiego, ale na potrzeby eksportu do Ameryki Południowej, argumentując, że w Niemczech jest tańszy robotnik.

Otóż u nas robotnik jest jeszcze tańszy. Dlaczego ten kapitał do nas nie napływa, aby zakładać nowe przedsiębiorstwa, a jeśli chce napływać, to tylko na specjalnych warunkach? Dlatego, że istnieje niepewność co do naszej całej polityki i co do naszego położenia.

POLITYKA PODATKOWA

Zwróćmy uwagę na politykę podatkową. Czy projekty podatkowe są projektami reformy podatkowej? Rząd, podpisując plan stabilizacyjny, zobowiązał się przeprowadzić:


„Rząd przygotuje bezzwłocznie plan reformy systemu podatkowego i przedsięweźmie kroki niezbędne do wprowadzenia go w życie.”


Gdzie mamy ten plan? Mamy szereg uzupełnień dzisiejszego systemu podatkowego, które streszczają się w jednej idei: pełnomocnictwa skarbowe.

Zapowiadano obniżkę podatku obrotowego. Nie ma obniżki – tylko pełnomocnictwo dla dokonania tej obniżki. A czym jest podatek majątkowy, który zresztą niesłusznie się tak nazywa? Jest pełnomocnictwem dla ministra skarbu do określenia podstaw szacunku majątków.

Otóż życie gospodarcze wymaga nie pełnomocnictw, ale jasnych norm podatkowych – pewnych, stabilnych. Na pełnomocnictwa w tej dziedzinie nie można się zgodzić.

PRAWORZĄDNOŚĆ

Przejdźmy do stanu naszego prawa. Nie mówię już o sądownictwie, które wszyscy znamy, ale o innej sprawie. Latem ogłoszono w „Monitorze Polskim” nową konwencję handlową z Czechosłowacją – jakkolwiek konstytucja wymaga ustawy, by ją wprowadzić. Wskazywałem na to już jesienią.

Przypuszczam, że rząd, chcąc ten stan naprawić, zechce przyjść z projektem ratyfikacji konwencji. Nikt by temu nie oponował – ale to się nie stało. Ratyfikujemy ogromną masę ciekawych konwencji – o tej zapomniano. Bo kto by się zajmował dociekaniem różnicy między okólnikiem ministerialnym a ustawą?

Czytamy w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli, że w roku 1927/28 Ministerstwo Skarbu znów udzieliło szeregu pożyczek z sum obrotowych – wbrew postanowieniom ustawy skarbowej. Niektóre z tych pożyczek – jak pisze NIK – do dziś nie zostały zwrócone.

Ministerstwo Skarbu ma aparat nadzoru nad bankami, pilnuje, by przestrzegano statutów. Ale jaki daje przykład, jeśli samo uprawia czynności kredytowe nieprzewidziane przez prawo?

STOSUNEK DO MNIEJSZOŚCI

Niepewność istnieje także w sprawie mniejszości. Rząd zapowiedział, że ureguluje tę sprawę. Słyszeliśmy, że obecny rząd przyznał obywatelstwo 1,6 miliona cudzoziemców – w tym 800 tysiącom Żydów, „którzy nie zawsze mieli papiery w porządku”, jak się wyraził minister Sławoj-Składkowski.

Zarazem zapowiedział, że porozumie się z mniejszościami – ale ponad głowami ich przywódców, których nie uznaje.

A przecież niedawno były wybory samorządowe w Małopolsce Wschodniej, gdzie wojewodowie i starostowie robili wspólne listy z oficjalnymi przedstawicielami mniejszości – przeciw polskiemu nacjonalizmowi. W Przemyślu na jednej liście był poseł z „Jedynki” i wicemarszałek Zahajkiewicz. Czy to prawda? (Głos z sali: Prawda.)

Trzeba się zdecydować – z kim się idzie. Czy ta polityka naprawdę doprowadziła do uspokojenia mniejszości?

WEWNĘTRZNE STOSUNKI W BLOKU

Ale co jest źródłem tych wszystkich niepewności? To, że poza polityką rządu nie kryje się spójna polityka Bloku, który rząd popiera. Nie ma zgody w sprawach istotnych: etatyzmu, reformy rolnej, polityki podatkowej.

Gdy czytamy polemikę, która toczy się w obozie rządowym po usunięciu ministra Meysztowicza, i np. w „Przedświcie” pisze się, że „czwarta brygada pragnie jeszcze uszczknąć trochę praktycznych korzyści, zanim życie ostatecznie zmyje z powierzchni coraz mniej szkodliwe wokopy Świętej Trójcy” – to widzimy, że to nie jest tylko walka partyjna. To obniżenie poziomu naszej kultury politycznej.

Ludzie, którzy skupili się pod hasłem „sanacji”, wypowiedzieli walkę wszystkim partiom. A dziś? Widać, że proces tworzenia partii trwa – i to w obozie rządowym. Mówiąc językiem sanacyjnym – obóz rządowy toczy rak partyjnictwa.

BEZPROGRAMOWOŚĆ

Wzruszyło mnie stanowisko Bloku Bezpartyjnego w sprawie reformy konstytucji. Prof. Makowski wyraził życzenie, by konstytucja była dziełem wszystkich. To nas zaskoczyło, bo latami słyszeliśmy, że „naprawa ustroju to dzieło rządu – my wiemy, czego chcemy, was się nie pytamy”.

Ale bez jasnej, całościowej wizji państwa niczego się nie osiągnie. Tego dziś nie widać – i to jest tragedia. Nie widać tego w rządach Państwem Polskim.

NOWY USTRÓJ?

Może ktoś powie, że nowy ustrój sam się tworzy — przez praktykę. Ale nowy ustrój musi być oparty na dwóch rzeczach: na tradycjach danego narodu i na doświadczeniach współczesności.

To, co się dziś dzieje w Polsce, jest obce naszym tradycjom, naszej kulturze, naszym pojęciom cywilizacyjnym. Mamy do czynienia ze ślepą reakcją przeciwko temu, co było – nie wiedząc, gdzie się zatrzymać.

WOLNOŚĆ I NIEZALEŻNE SĄDY

Mówi się o nadużyciach „złotej wolności”. Owszem, trzeba je poskromić. Ale wolność w Polsce była siłą cywilizacyjną. W 1425 r. wprowadzono zasadę „neminem captivabimus nisi iure victum” – nikt nie może być uwięziony bez wyroku. W 1588 r. zabezpieczono nietykalność ogniska domowego. W 1650 r. polski senat odpowiedział carowi, że nie ma władzy nad drukiem, bo „u nas druk wolny, tak z prawa, jak ze zwyczaju narodu”.

W 17 wieku istniał Trybunał Skarbowy – przodek Najwyższej Izby Kontroli.

WSCHÓD I ZACHÓD

Jeśli walczymy dziś o praworządność, o niezależność sądów, o wolność przekonań – to walczymy w imię cywilizacji zachodniej przeciwko wpływom Wschodu.

To pojęcie wschodnie, że „państwo to ja”. Tak mówił Ludwik XIV. Ale nie może tego mówić poseł Sanojca. (Wesołość.) Nie możemy się na to godzić.

My opieramy się na cywilizacji Zachodu. Nasz rozwój cywilizacyjny pójdzie po tej linii – i nie utracimy naszego związku z Zachodem.

PODSUMOWANIE

Dzisiejszy stan rzeczy to niepewność i wyczekiwanie. Mamy pozory życia parlamentarnego. Ale ten stan musi się skończyć.

Opozycja nie poprzestaje na negacji. Chcemy postawić sprawy pozytywnie. Spełnimy nasz obowiązek – bo wiemy, że dzisiejszy system rządzenia musi się skończyć. Dłużej klasztora niż przeora.

(Oklaski)

Tekst na podstawie jednodniówki Stronnictwa Narodowego