19 kwietnia 2025
Eseje polityczne

Artur Bednarski: Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej – między światłem pamięci a cieniem zapomnienia

Dzień jest jednostką czasu, którą intuicyjnie łączymy z ruchem Słońca: od jego wschodu do zachodu. To podstawowy rytm życia – porządek, który oddziela światło od ciemności. W znaczeniu symbolicznym dzień oznacza jasność, przejrzystość, prawdę. Dzień to moment, kiedy widać wyraźnie. To czas, w którym można czytać, rozpoznawać, pamiętać. I właśnie dlatego Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej obchodzony jest co roku 13 kwietnia – po to, by w świetle dnia przywracać pamięć o zbrodni, która miała zostać pogrzebana w mroku na zawsze.

Zbrodnia katyńska, popełniona wiosną 1940 roku przez sowieckie NKWD na blisko 22 tysiącach polskich jeńców wojennych i przedstawicieli elit II Rzeczypospolitej, była jednym z tych aktów przemocy, które miały nie tylko zabić ludzi, ale też wymazać ich istnienie z historii. Miejsca ich kaźni – Katyń, Miednoje, Charków i inne – miały pozostać anonimowymi punktami na mapie lasów sowieckiego imperium. Mordercy zadbali o to, by nie zostawić żadnych świadków. Przez dekady Sowieci zaprzeczali sprawstwu, obwiniając Niemców. Zachód milczał, godząc się na kłamstwo w imię politycznego kompromisu. Rodziny ofiar przez lata nie znały prawdy. Dzień Pamięci jest zatem sprzeciwem wobec tego milczenia, próbą wydobycia ofiar z niebytu.

Dzień Pamięci to także wezwanie do rozliczenia – nie tylko przeszłości, ale i teraźniejszości. Zbrodnia katyńska, choć oficjalnie uznana przez Rosję jako akt NKWD, nigdy nie została przez nią właściwie rozliczona ani moralnie, ani prawnie. W 1990 roku, po upadku ZSRS, Michaił Gorbaczow przyznał odpowiedzialność kierowanego przez niego państwa. W 2010 roku Duma Państwowa uznała, że mordów dokonali funkcjonariusze NKWD, ale zastrzegła jednocześnie, że nie było to ludobójstwo. Do dziś rosyjskie sądy odmawiają uznania zamordowanych za ofiary represji politycznych. Brak jest rehabilitacji, nie ma nazwisk sprawców, nie ma żadnych konsekwencji prawnych. Katyń pozostaje więc zbrodnią nieukaranych zbrodniarzy. A nieukarane zbrodnie mają to do siebie, że mogą zostać powtórzone.

W ostatnich latach obserwujemy w Rosji zjawisko, które wydaje się sprzeczne z logiką historii – odradzanie się kultu Józefa Stalina. Tego samego Stalina, który podpisał decyzję o likwidacji polskich oficerów. Według badań opinii publicznej coraz więcej Rosjan ocenia jego postać pozytywnie. W przestrzeni publicznej przywracane są pomniki, tablice pamiątkowe, ulice nazwane jego imieniem. Oficjalna narracja państwowa minimalizuje jego zbrodnie, koncentrując się na “zwycięstwie” w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Stalin przedstawiany jest jako skuteczny lider, który uratował kraj. Kontekst moralny, liczba ofiar, cierpienie milionów – to wszystko zostaje zepchnięte na margines. W takim klimacie Katyń przestaje być tragedią, a staje się “problemem politycznym”.

To nie tylko rewizja historii. To świadoma polityka pamięci, która ma uzasadnić dzisiejszą rzeczywistość. Rosja Putina nie potrzebuje prawdy – potrzebuje mitu. Stalin jako symbol siły państwa pasuje do tej narracji. Katyń przeszkadza, bo mówi o ofiarach, o winie, o odpowiedzialności. Dlatego ofiary katyńskie są spychane na margines. W rosyjskich podręcznikach temat niemal nie istnieje. W oficjalnych komunikatach mówi się o “tragedii” lub “wieloznacznych wydarzeniach historycznych”. Unika się konkretów, unika się słów: mord, egzekucja, rozkaz, zbrodnia.

Symbolem tej polityki jest także niszczenie polskich miejsc pamięci w Rosji. W ostatnich latach dochodziło do aktów wandalizmu, demontażu tablic, zamykania dostępu do miejsc pochówku. Pomniki w Katyniu i Miednoje są coraz bardziej zaniedbane, zdarza się, że celowo niszczone. W 2022 roku, po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, zniszczono m.in. tablicę w Twerze upamiętniającą zamordowanych Polaków. Czyniono to bez żadnego wstydu, wręcz z demonstracją siły. Takie działania mają wymiar symboliczny – to nie tylko atak na historię, ale i próba upokorzenia Polski. Pokazanie, że Rosja nie musi się z niczego tłumaczyć, że może wymazywać pamięć wtedy, kiedy chce.

W tym kontekście Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej nabiera szczególnego znaczenia. To już nie tylko akt wspominania ofiar, ale też opór wobec fałszowania historii. Przypominanie Katynia to dziś również przypominanie, że państwo, które nie rozlicza swojej przeszłości, może stać się jej zakładnikiem. Stalin był tyranem, a jego dziedzictwo to śmierć, terror, kłamstwo i strach. Jeśli dziś w Rosji powraca jego kult, to znaczy, że kraj ten nigdy naprawdę nie zerwał z tym dziedzictwem. A skoro nie zerwał, to może je kontynuować – i kontynuuje, czego świadectwem są wojny, represje, propaganda.

Polska ma obowiązek pamiętać. Nie tylko ze względu na ofiary – choć przede wszystkim dla nich – ale też dla przyszłości. Pamięć to nie tylko kwestia tożsamości narodowej. To także element odporności. Społeczeństwo, które pamięta, wie, skąd przyszło i dlaczego coś jest złe. Wie, że zbrodnia nie może być przemilczana, bo każde przemilczenie ją legitymizuje. Wie, że tablica z nazwiskami rozstrzelanych to nie tylko metal – to dowód. I wie, że prawda historyczna nie jest “kwestią interpretacji”, ale sprawą faktów.

Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej nie daje ukojenia. Nie przynosi zamknięcia. Przypomina, że nie wszystko zostało powiedziane, że nie wszystko zostało naprawione. Ale jego siła leży właśnie w tej niezgodzie – na milczenie, na zapomnienie, na cynizm. Każdego 13 kwietnia zapalamy symboliczne światło – wbrew ciemnościom, które wciąż próbują zapanować nad pamięcią. Wbrew tym, którzy chcieliby zamienić dzień w noc.

Artur Bednarski

Leave feedback about this

  • Quality
  • Price
  • Service

PROS

+
Add Field

CONS

+
Add Field
Choose Image