Eric Zemmour, kandydat w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich (7,07 %) i lider partii Rekonkwista, po trzeciej nocy zamieszek we Francji uważa sytuację za „znacznie poważniejszą” niż w 2005 roku.
– To wojna etniczna, wojna rasowa, widać zaangażowane siły – mówił w wieczornym programie stacji Europe 1.
W następstwie trzeciej nocy zamieszek szef Reconquest uważa sytuację za „dużo poważniejszą” niż w 2005 roku. Zdaniem Erica Zemmoura, sceny przemocy mogą trwać długo.
– Jesteśmy na progu wojny domowej – powiedział polityk. – Potrzebujemy kogoś zdeterminowanego i stanowczego. Gdybym był u władzy, najpierw powstrzymałbym imigrację. Zniósłbym prawo ziemi (dziecko urodzone na terytorium Republiki Francuskiej automatycznie uzyskuje prawo do francuskiego obywatelstwa – przyp. red.), powstrzymałbym łączenie rodzin, ograniczyłbym liczbę studentów (cudzoziemskich) prawie do zera.
– W 2005 roku dotyczyło to tylko przedmieść. Teraz dotknięta jest cała Francja, od Paryża po małe i średniej wielkości miasta – tłumaczył szef Reconquete.
Wyjaśnił, że dzieje się tak, ponieważ od 20 lat imigranci są rozdzielani, rozprowadzani po całej Francji. Oznacza to, że wszyscy Francuzi są dziś dotknięci tymi zamieszkami.