Niemiecki tabloid „Bild” opublikował artykuł analizujący pierwszą turę wyborów prezydenckich w Polsce, która odbyła się 18 maja. W materiale zatytułowanym „Stichwahl am 1. Juni: In Polen geht es jetzt um alles” („Druga tura 1 czerwca: Teraz w Polsce chodzi o wszystko”), dziennik nie tylko opisuje sytuację polityczną nad Wisłą, ale również pokazuje, jak bardzo te wybory mogą wpłynąć na relacje polsko-niemieckie oraz ogólną dynamikę w Unii Europejskiej.
W wyborach wystartowało trzynastu kandydatów, jednak żaden z nich nie przekroczył progu 50% wymaganych do wygranej w pierwszej turze. Oznacza to, że 1 czerwca odbędzie się dogrywka pomiędzy dwoma kandydatami o skrajnie różnych wizjach Polski:
- Rafał Trzaskowski (Koalicja Obywatelska) – prezydent Warszawy, demoliberalny samorządowiec wspierany przez rząd Donalda Tuska, uzyskał 30,8% głosów.
- Karol Nawrocki – historyk, były szef Instytutu Pamięci Narodowej, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS), zdobył 29,1% głosów.
Frekwencja sięgnęła imponujących 69%, co świadczy o olbrzymim zaangażowaniu społecznym i wysokiej stawce, jaką wielu Polaków widzi w tej elekcji.
„Bild” podkreśla, że nie są to zwykłe wybory prezydenckie. To moment, w którym Polacy wybierają nie tylko głowę państwa, ale również kierunek, w jakim chcą rozwijać swoją demokrację, instytucje i relacje międzynarodowe.
Zwycięstwo Trzaskowskiego oznaczałoby „zielone światło” dla rządu Tuska do przeprowadzenia głębokich reform zablokowanych przez prezydenta Andrzeja Dudę – od sanacji sądownictwa i liberalizacji prawa aborcyjnego, po nowelizację ustawy medialnej i rozdzielenie Kościoła od państwa.
Z kolei wybór Nawrockiego zapowiada kontynuację konfrontacyjnej polityki wobec Brukseli i Berlina, a także „obronę tradycyjnych wartości” oraz silne wsparcie dla konserwatywnej agendy PiS.
Niemieccy politycy, cytowani przez „Bild”, wyrażają mieszane uczucia. Z jednej strony – jak mówi anonimowy urzędnik z MSZ cytowany w artykule – „Europa potrzebuje stabilnej Polski, która nie będzie blokować kluczowych decyzji unijnych”. Z drugiej strony w Berlinie nie brakuje niepokoju – głównie z powodu potencjalnej wygranej Nawrockiego.
Nawrocki jest znany z ostrej retoryki wobec Niemiec. Wielokrotnie publicznie domagał się reparacji wojennych, które szacował na 1,5 biliona euro. W niemieckim parlamencie te postulaty uznawane są za polityczną prowokację, mogącą zatruć stosunki bilateralne i zaszkodzić współpracy w dziedzinach takich jak bezpieczeństwo, energetyka i infrastruktura.
Artykuł w „Bildzie” zaznacza, że wybory te są obserwowane z dużym zainteresowaniem nie tylko w Berlinie, ale i w Brukseli. Wysokiej rangi urzędnicy Komisji Europejskiej mają nadzieję na zwycięstwo kandydata, który „otworzy Polskę na konstruktywny dialog w ramach wspólnoty”.
Również politycy niemieckiej opozycji komentują wybory z rosnącą intensywnością. Lider Zielonych w Bundestagu, Anton Hofreiter, mówi wprost: „To może być początek nowej europejskiej wiosny – jeśli Polacy wybiorą Trzaskowskiego, zobaczymy oddech świeżości w polityce środkowej Europy”.
Sondaże opublikowane po pierwszej turze wskazują przewagę Trzaskowskiego – 46% wobec 42% dla Nawrockiego. Ale eksperci ostrzegają: sytuacja może się szybko zmienić. Kluczowa będzie mobilizacja wyborców, którzy poparli kandydatów niezależnych oraz partie “skrajne”. W grze są również głosy Polonii, szczególnie w Niemczech, Wielkiej Brytanii i USA, gdzie toczy się walka o narrację. Oba sztaby już wysłały tam swoich emisariuszy, licząc na dodatkowe głosy z zagranicy.
Artykuł „Bild” nie owija w bawełnę – to wybory o wszystko. Stawką jest nie tylko przyszłość polityczna Polski, ale też równowaga w relacjach europejskich. Dla Niemiec wybory te oznaczają potencjalny reset – lub pogłębienie napięć. Dla Polaków – wybór między integracją a izolacją, między Europą XXI wieku a polityką tożsamości narodowej.
Ostateczny wynik poznamy 1 czerwca, ale już teraz jest jasne: oczy Europy i Niemiec są zwrócone na Warszawę.