I. Program p. Władysława Grabskiego
Wbrew rozsiewanym pogłoskom nie pisałem dotąd o pożyczce ani jawnie, ani bezimiennie. Mimo tego, p. Grabski ciągle wymienia moje nazwisko w swoich krytycznych wywodach o pożyczce. Właśnie dlatego wolałbym nie nużyć Sz. Czytelników częstym wspominaniem osoby p. Grabskiego, ażeby uniknąć podejrzenia, że działam pod wpływem animozji. Atoli zdecydowałem się wziąć na siebie odium reagowania na osobiste zaczepki – jak mniemam – w interesie publicznym. Nie sadzę, ażeby biadania p. Grabskiego przeszkodziły dojściu do skutku pożyczki. Łatwo z prasy przekonać się o zupełnym odosobnieniu p. Grabskiego. Nie pomoże mu wciąganie w dyskusję dostojnej osoby. Prezydenta Rzeczpospolitej na podstawie niesprawdzonych plotek kawiarnianych. Pożyczki mam nadzieję p. Grabski nie zepsuje, ale może wyrządzić pomniejsze szkody i wywołać pewną dezorientację w opinii publicznej.
Pragnąłbym w miarę sił i możliwości przeciwdziałać tej ewentualności choćby dlatego, ponieważ, jak z dzienników wiadomo p. minister skarbu zwołał na sobotę posiedzenie Rady finansowej , na której rozpatrywane ma być zagadnienie stabilizacji złotego, zwalczanej przez p. Grabskiego. Głównym motywem, dla którego głos zabieram jest pragnienie, ażebyśmy wyciągnęli naukę z doświadczeń przeszłości moim zdaniem mylnie interpretowanych przez p. Grabskiego. Niepodobna budować mocno i pomyślnie przyszłości, nie zdając sobie sprawy, z czego wyrosła teraźniejszość. Będę przytaczał jedynie fakta powszechnie znane i urzędownie stwierdzone z wykluczeniem pogłosek. „Po owocach poznacie ich” głosi pismo święte.
Pan Władysław Grabski przeciwstawiał się słownie wypłacaniu poborów urzędniczych z zapasów kasowych, uzupełnianych w tym celu powiększeniem emisji papierowych pieniędzy. A jednak jako ówczesny premier i minister skarbu jest autorem drugiej polskiej inflacji z r. 1925. pPowstaje pytanie, co było programem rządzenia p. Grabskiego? Verba volant. Czyny rozstrzygają, boć przecie dobrymi chęciami piekło jest brukowane. Trzy lata temu za rządów p. Grabskiego na wiosnę roku 1924 marka polska znikła z obiegu, a pojawił się złoty. Na łamach „Czasu” zająłem stanowisko przychylne wobec poczynań p. Grabskiego. Sądziłem, że początkowe usterki naprawi i złotego utrzyma.
P. Grabski powołał mnie na członka Rady gospodarczej. Nasze drogi rozeszły się 4-go października na posiedzeniu tego licznego areopagu praktyków i teoretyków życia gospodarczego. Pod koniec posiedzenia zabrałem głos, zwracając uwagę na to, że przyczyną drożyzny jest nie tylko nieurodzaj, ale także emisja bilonu. Oświadczyłem, że ówczesna emisja bilonu w kwocie 120 milionów nie powinna być przekroczoną. Ostatni przemawiał p. Grabski. Mówił całkiem ogólnikowo o zbyt wysokim procencie, o polityce celnej, a potem – cytuję dosłownie protokół urzędowy – rzekł: „Mam jeszcze tylko kilka drobniejszych spraw. Co do bilonu, to nie można co miesiąc tego bilonu wstrzykiwać”.
Nieoceniony p. Grabski! W jego mętnej a chaotycznej głowie wszystkie kłopoty życia codziennego i problemy zasadnicze układają się na jednym poziomie. Ani rusz nie rozróżnić spraw ważnych od „drobniejszych”. Na dobitek nie umie zająć wyraźnego stanowiska w stosunku do problemów, z ktoremi się boryka. Niby to przyznawał mi słuszność. Obiecywał się poprawić, ale na wszelki wypadek otwierał sobie furtkę wejścia na drogę, o której nie przewidywał, bo nie rozumiał sytuacji, że go doprowadzi do upadku. P. Grabski do przytoczonego zdania dodał jeszcze, mówiąc o późniejszych miesiącach: „będzie kwestią pewnego poczucia, ażeby wyczuć chwilę, kiedy stosunki tak się ukształtują, że bilon znowu trzeba będzie wprowadzić”.
De facto wstrzykiwał bilon niemal co miesiąc. P. Grabski lubi się chwalić zignorowaniem rad p. Hilton Younga, bo sądzi, że to przynosi zaszczyt jego patriotyzmowi. Zapomina dodać, że jego zwyczajem było powoływać rodaków do narady, potakiwać im, a potem postępować wprost przeciwnie. Dziś gniewa się na swych następców. Nie jest zjawiskiem wyjątkowym, że byli ministrowie skarbu krytykują ministrów rządzących. W tym wypadku jest to aż nadto zrozumiałe. obecny rząd chce zapłacić za winy p. Grabskiego, ażeby oczyścić naszą hipotekę i wzmocnić tym sposobem nasz kredyt. Pięciozłotówki papierowe p. Grabskiego mają być wykupione pożyczki, a złoty już zdewaluowany faktycznie ma być także legalnie zdewaluowany. Bankructwo programu finansowego p. Grabskiego, choć nie tajne, ma być ustawowo ujawnione i stwierdzone. To nie może być przyjemne dla p. Grabskiego. Współczuję z jego zmartwieniem, ale nie mogę milczeć, gdy, udrapowany w togę patriotyzmu, w której mu nie do twarzy, próbuje siać rozstrój i hamować postęp polityczny i ekonomiczny państwa.
Określiłem jako zasadniczą treść programu finansowego p. Grabskiego powiększanie emisji pieniędzy papierowych w chwilach pustki w kasie, a zatem poruszania się po linii najmniejszego oporu. Sam p. Grabski swój program chrzci nagłówkiem „o własnych siłach”. Pod tym tytułem wydał z końcem roku 1926 zbiór swych artykułów, ogłoszonych w r. 1926. Trudno o tytuł bardziej pretensjonalny, a mniej jasny i ścisły. Czyżby naprawdę p. Grabski był przeciwnikiem zaciągania pożyczek zagranicznych? Przecież tuż po stabilizacji sprzed trzech lat zaciągnął włoską pożyczkę tytoniową, a przed dwoma laty akurat na wiosnę 1925 pożyczkę Dillona. A może przez słowa: „o własnych siłach” rozumie program zaciągania lichych pożyczek zagranicznych? P. Grabski sam przyznaje, iż jego pożyczki były finansowo mało korzystne. Przypisuje im jednak zalety polityczne. Pomówię o nich później.
II. Program obecnego rządu
Rozpatrując program finansowy obecnego rządu, wyrażam go tak, jak go rozumiem, a więc streszczam go wyłącznie na moją odpowiedzialność. Polityka finansowa oraz kredytowa obecnego rządu jest od szeregu miesięcy jasno, stanowczo i jawnie określona w przemówieniach sejmowych p. wice-premiera Bartla, p. ministra skarbu, Czechowicza, w aktach ustawodawczych i w gospodarce skarbowej zapasami kasowymi. Zachodzi uderzająca zgodność słów i czynów, której nie zdołam się dopatrzeć, szukając właściwej istoty programu p. Grabskiego. P. Czechowicz został mianowany ministrem skarbu w październiku zeszłego roku. W kilka tygodni później 13-go listopada 1926 r. zapoznał Izbę posłów z programem finansowym rządu. Zapowiedział, że dążyć będzie do ustawowej stabilizacji złotego, ale uzależnił ją od uzyskania na ten cel pożyczki zagranicznej. Powtórzył to oświadczenie w przemówieniu sejmowym, wygłoszonym 12 lutego bieżącego roku.
P. wice-premier Bartel oświadczył w grudniu w jednej z komisy sejmowych, że poważne banki zagraniczne dały inicjatywę do rozpoczęcia rokowań o pożyczkę. Oczywiście rząd nie mógł z góry wiedzieć, czy rokowania o pożyczkę doprowadzą do pomyślnego wyniku? Z tego powodu dążył umiejętnie i celowo do zabezpieczenia innemi sposobami korzystnego kursu złotego. Rozporządzenie Prezydenta, mające moc ustawy z dnia 22 października 1926 zrywa radykalnie z metodami inflacyjnymi, któremi rządy nasze posługiwały się jeszcze w ciągu pierwszych pięciu miesięcy 1926 roku, w ciągu którego to czasu rząd powiększył emisję bilonu papierowego (pięciozłotówek skarbu państwowego) o 19 milionów złotych.
Rozporządzenie, o którym mowa, było wynikiem głębokiego i słusznego przeświadczenia, że pieniądze papierowe państwowe emitowane bez pokrycia równolegle z emisją banknotów Banku Polskiego przeważnie w latach 1924 i 1925, wbrew ostrzeżeniom, przez rząd p. Grabskiego, są wrzodem, podkopującym zewnętrzne i wewnętrzne zaufanie do stałości polskiej waluty i polskiego państwa. Rząd, jeszcze nie rozporządzając pożyczką, umożliwiającą ich wykupno, postanowił je usunąć zainaugurowaniem polityki deflacyjnej w Polsce. Postanowił stworzyć nadwyżki w budżecie i zużyć je przez spalanie co roku kilku milionów pięciozłotówek. Po trzecie, rząd zademonstrował czynem chęć wzmocnienia Banku Polskiego i ułatwienia mu obrony waluty. Choć nie był do tego zobowiązany, zużył cześć nadwyżki dochodów osiągniętej w listopadzie nie na bieżące wydatki lub zbędne lokaty w Bankach państwowych, ale spłacił 25 milionów zł. t. j. połowę bezprocentowego i bezterminowego długu, stanowiącego cenę, uiszczoną przez Bank Polski za przywilej emisji banknotów.
Dzięki zwróceniu przez państwo części tego długu, obieg banknotów zmniejszył się o 25 milionów zł., skutkiem czego wzrosło zabezpieczenie złotem i dewizami banknotów pozostałych w obiegu. Rząd ogłosił, ze jego program finansowy będzie polegał na wykonywaniu zaleceń i rad Kemmerera, a mianowicie tych, które rząd uzna za uzasadnione i wykonalne. Ówczesny minister skarbu koalicyjnego gabinetu, p. Jerzy Zdziechowski zaprosił do Polski prof. Kemmerera pod wrażeniem spadku złotego dwukrotnie po raz pierwszy z końcem r. 1925, a po raz drugi w pierwszych miesiącach roku następnego. Następni ministrowie skarbu lojalnie doprowadzili do końca akcję rozpoczętą przez p. Zdziechowskiego. W dniu 12 lutego 1927 roku obecny minister skarbu p. Czechowicz powiedział, co następuje: „O ile misja zagraniczna była zaproszona, to nie sposób lekceważyć opinii tej misji, gdyż w przeciwnym razie zagranica nie może tego zrozumieć. Tak się stało z Hilton Youngiem; po to był zaproszony, ażeby następnie nie liczyć się z jego opinią i nawet być może w sposób ironiczny opinię tę traktować.
Nie chcemy, by się to powtórzyło. Traktujemy bardzo poważnie opinię misji Kemmerera, ustosunkowaliśmy się do tej opinji, opracowaliśmy szczegółowo plan finansowy na podstawie opinji Kemmerera”. P. Grabski, który był tak ustępliwy w Spa wobec Anglików, nie tylko rzucił do kosza sprawozdanie p. Hilton Younga, byłego podsekretarza stanu w angielskim ministerstwie skarbu, posła do izby gmin w Londynie, naczelnego redaktora „Financial News”, ale, o ile mi wiadomo, nawet nie umiał uprzejmie się pożegnać z p. Youngiem. Rząd obecny postąpił inaczej. Zrozumiał, że Polska bez szkody politycznej i ekonomicznej, bez ośmieszenia się nie może po raz drugi zlekceważyć opinii wezwanych rzeczoznawców zagranicznych.
Zrozumiał także, że odpowiednie ustosunkowanie się do opinii misji zagranicznych ułatwia przeprowadzenie korzystnych rokowań pożyczkowych. Przecież powszechnie znaną jest rzeczą, że prof. Kemmerer przed swoim pobytem w Polsce odwiedził szereg innych państw, po czym niemal wszystkie z nich w stosunkowo krótkim przeciągu czasu uzyskiwały pożyczki w New-Yorku. Powszechnie znaną jest rzeczą, że wielu bankierów amerykańskich wysoko ceni sąd prof. Kemmerera. Przeciwnicy rządu i wzmocnienia państwa pożyczką, uznali program finansowy rządu za kopię rad Kemmerera.
Trudno o bardziej jaskrawe przeinaczenie rzeczywistości. Rząd nigdy nie miał i nie ma zamiaru dosłownego zastosowania wszystkich zaleceń Kemmerera. Pytanie zresztą, czy istotnie sprawozdanie Kemmerera jest dziełem wyłącznie amerykańskim? Nie dziwiłbym się, gdyby to twierdzenie wypowiedzieli prof. Kemmerer i jego współpracownicy, czego oczywiście nie uczynili. Natomiast uważam za dziwne, że Polacy przeoczyli współudział ministra skarbu w pracach komisji amerykańskich doradców finansowych za pośrednictwem specjalnego biura, przydzielonego przez ministra skarbu do komisji prof. Kemmerera i także za pośrednictwem innych biur, które z calem oddaniem współdziałały w dziele amerykańskich rzeczoznawców. Jak już widzimy i jak jeszcze obaczymy poniżej program finansowy obecnego rządu jest niemal w zupełności odwróceniem praktyk p. Grabskiego, wobec których p. Grabski żywi ojcowskie uczucia i do których chce nawrócić społeczeństwo całe i obecny rząd.
III. Obecna sytuacja gospodarcza i walutowa
Są widoki w związku z pomyślnie zapowiadającymi się rokowaniami o pożyczkę zagraniczną przeprowadzenia w pełni programu finansowego rządu. W tej właśnie chwili p. Grabski przystąpił do podważania wysiłku rządu, aby dowieść że w Polsce nikt lepiej od niego nie potrafi sterować nawą państwową. On i jego poplecznicy uważają pożyczkę za zbędną, bo sytuacja się poprawiła. P. Grabski propaguje po prostu w swych artykułach powrót do metod finansowych i kredytowych, które stosował ze znanym powodzeniem. Zaciągał pożyczki wtedy, gdy miał nóż na gardle i to samo doradza czynić obecnie, choć bezsprzecznie dla każdego, kto umie myśleć i rozumie zjawiska ekonomiczne wprost odwrotne postępowanie jest jedynie uzasadnione. Poprawa naszej sytuacji niewątpliwie ułatwia i nakazuje zaciągnięcie pożyczki właśnie teraz, bo sytuacja może się pogorszyć, bo wówczas całkiem nie dostaniemy pożyczki, albo dostaniemy ją na warunkach mniej korzystnych.
Czy istotnie sytuacja ekonomiczna i walutowa może się pogorszyć? P. Grabski w obronie tezy, jakoby sytuacja była dobra, przytacza argumenty nie wytrzymujące najlżejszej krytyki. W num. 103 „Kuriera Warszawskiego” pisze: „Bank Polski ma kredyty niewyzyskane”. Zjawisko ani dziwne, ani rzadkie w praktyce banków emisyjnych. Kredyt niewyzyskany jest wyrazem tego, że niektóre przedsiębiorstwa w chwilach dla nich pomyślnych, tworzą sobie przejściowo w ten sposób rezerwy kasowe. Ten fakt niczego nie dowodzi, ale znamiennym jest to, o czym p. Grabski nie pisze, że nasz Bank emisyjny skrępowany szczupłością swych środków przyznaje zbyt mało kredytów. Sytuacja mimo tego jest obecnie względnie dobra, ale przecie niemal wyłącznie dzięki zeskontowaniu zgóry pożyczki. To znaczy, że gdyby nie doszła do skutku, wówczas niewątpliwie koniunktura załamałaby się. Właściwie sytuacja walutowa sama przez się, to znaczy pomijając pożyczkę, wcale nie jest różowa. Wszyscy wiemy, że bilans handlowy od paru miesięcy pogarsza się. Czeka nas przednowek, zapewne także zwiększony dowóz zboża zagranicznego. Na dobitek ceny idą w górę, a przecie zapas walut i dewiz w Banku Polskim wzrasta. Z jakich źródeł pochodzi ich dopływ do skarbca naszej instytucji emisyjnej? Tylko w małej mierze z nadwyżek bilansu handlowego, albowiem maleją.
Pewną, choć prawdopodobnie niewielką rolę odgrywa sprzedaż tezauryzowanych dolarów za złote. Ludzie nabrali przekonania, że pożyczka dojdzie do skutku, że złoty nie spadnie, że zatem niema powodu tracić procentów. Chętnie sprzedają dolary i kupują akcje. Ponieważ ilość tezauryzowanych dolarów zapewnie nie jest wielka, ponieważ cos niecoś ludzie jeszcze tezauryzują, przeto to źródło dopływu walut i dewiz do banku Polskiego nie przeważa szali wypadków. Czynnikiem rozstrzygającym są kredyty zagraniczne i skup przez zagranicę polskich papierów wartościowych. Dualis mutatio rerum!
Dwa lata temu na wiosnę 1925 r. mimo zaciągnięcia pożyczki Dillona, banki zagraniczne wypowiadały kredyty naszym bankom, bo przewidziały zły obrót wypadków. Dziś liczą się z dojściem do skutku rozumnie obmyślanej pożyczki i nie wątpią w stałość waluty. Z powodu zaufania do niej, opartego na przeświadczeniu, że pożyczka będzie, rosną oszczędności w bankach, spada procent, czyli idą w górę ceny ziemi, budynków, akcji i obligacji. Akcje Banku Polskiego kosztowały około 1 maja zeszłego roku niespełna 4 i pół dolara. Płacono mniejwięcej 50 zł. za akcję a 11 złotych za dolara. Dziś akcje Banku Polskiego dochodzą do 18 dolarów. Z tej olbrzymiej zwyżki – jest to wielkość może najbardziej zmienna, a zatem fakt gospodarczy najbardziej znaczący w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy – przypada blisko dwie trzecie na ten rok. Wzrost ceny akcyz Banku Polskiego jest najlepszym przykładem, jak dalece obecna zwyżkowa koniunktura giełdowa polega na eskontowaniu pożyczki. Po prostu giełdziarze powiedzieli sobie: Zanosi się nie na Dillonowską, ale na rozumnie obmyślaną pożyczkę, a zatem z pewnością kapitały własne Banku Polskiego i jego rezerwy dewizowe zostaną powiększone. Nie ma powodu przypuszczać, ażeby akcje nie osiągnęły parytetu, tj. 170 zł. czyli 19,3 dol. za sztukę.
Z tego jednak wynika przekonywająco, że nie dojście do skutku pożyczki oddziałałoby zniżkowo na kurs wszelkich akcyz i obligacyj, czyli, że ich obecny kurs jest eskontowaniem pożyczki. Zwyżka cen ziemi, budynków i papierów wartościowych jest korrelatem zniżki stopy procentowej, tego najważniejszego wykładnika sytuacji gospodarczej. Większa płynność gotówki w ostatnich kilku miesiącach jest znana. Wszyscy pamiętamy, jak to niedawno biadali przemysłowcy łódzcy, ze rząd ze względu na toczące się rokowania, nakazał emisję ich pożyczki odroczyć aż do chwili zakończenia rokowań o pożyczkę państwową. Dziś przemysłowcy łódzcy wdzięczni są rządowi. Stało się to, co im rząd przepowiedział. Wówczas wierzyciele chcieli kupić ich obligacje po 81 za 100. Dziś już dają 89 za 100, a przemysłowcy łódzcy są dziś w tym położeniu, że chcą i mogą czekać na jeszcze lepsze warunki zagranicy. Angielskie znane kredyty cukrownicze potaniały o cos niespełna 1 i pól proc.
Prócz bankierów, z którymi rząd rokuje, zjeżdżają do nas inni bankierzy amerykańscy, którzy szukają w Polsce dobrych lokat. Pamiętamy jednak, że ta bezcenna gospodarczo zniżka stopy procentowej jest wynikiem i wzrostu oszczędności wewnętrznych i przypływu kapitałów zagranicznych, że jedno i drugie polega na przeświadczeniu o definitywnym zabezpieczeniu naszej waluty pożyczką, uważaną za fakt dokonany. To samo, co powiedziałem o obecnej sytuacji gospodarczej odnosi się także do przyszłej. Nie będę szczegółowo określał, jakby wyglądała jutrzejsza ceduła giełdowa i ile dolarów jutro musiałby sprzedać Bank polski dla powstrzymania zniżki złotego, gdyby p. Grabski dzis wieczorem został mianowany ministrem skarbu. Ograniczę się do przypomnienia niewykluczonej ewentualności niezadawalniających urodzajów tegorocznych. W Polsce zwykle nieurodzaje przypadają na lata stabilizacji ku radości ministrów skarbu, którzy wówczas w meteorologji znajdują wytłumaczenie skutków swej nieudolnej polityki walutowej i finansowej. Jeżeli będziemy rozporządzali rozumnie zużytą pożyczką, nieurodzaj nie wiele nam zaszkodzi. Jeżeli nie zaciągniemy pożyczki lub jeśli ją źle zużyjemy, zły urodzaj może stać się katastrofą, podobnie jak wynik wyborów w r. 1924.
Druga połowa roku 1926 była gospodarczo i finansowo (wzrost dochodów państwowych) niezwykle pomyślna, dzięki:
1) wielkiemu zaufaniu wewątrz kraju i za granicą do rządów Marszałka;
2) premii eksportowej, wynikającej z dewaluacji złotego;
3) strajkowi węglowemu w Anglii.
Zaufanie do rządów Marszałka ciągle wzrasta, ale dodatni wpływ dwóch drugich czynników wyczerpał się. Rząd już z końcem z. r. postanowił zastąpić te dwa drugie czynniki pożyczką, wzmacniającą pomyślną koniunkturę, ażeby przeszkodzić jej załamaniu jedynym sposobem do tego celu nadającym się. Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że złoty musi spaść w razie nieuzyskania pożyczki, ale jest pewne, że nieuzyskanie pożyczki wpłynie wybitnie ujemnie na koniunkturę, a nawet może złotego raz jeszcze poderwać. Innymi słowy nasza teraźniejsza i przyszła sytuacja gospodarcza i walutowa jest murowana, ale na nadziei uzyskania pożyczki.