Wrzesień 1939 roku był dla Polski czasem tragedii, ale także narodzin nowej determinacji. Gdy Rzeczpospolita runęła pod ciosami dwóch totalitaryzmów, nie wszyscy jej obywatele czekali bezczynnie. Wśród pierwszych, którzy odpowiedzieli na wezwanie Ojczyzny, byli działacze przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego „ABC”. 14 lub 15 października 1939 roku powołali w Warszawie Organizację Wojskową Związek Jaszczurczy – konspiracyjne wojsko ideowej Polski narodowej.
Nazwą nawiązywali do historycznego Związku Jaszczurczego z XIV wieku – organizacji pruskich i pomorskich mieszczan i rycerzy, którzy przeciwstawili się Krzyżakom w imię wolności swoich ziem. Podobnie jak tamci, „Jaszczurkowcy” walczyli o Polskę silną, suwerenną i zakorzenioną w wartościach narodowych. Ich celem nie było jedynie wyzwolenie spod niemieckiej okupacji, lecz stworzenie państwa sprawiedliwego – zgodnego z ideą Katolickiego Państwa Narodu Polskiego.
Związek Jaszczurczy to symbol niezłomności. To opowieść o tych, którzy nie szli na kompromisy, nie klękali przed żadną obcą ideologią, lecz walczyli z bronią, z piórem, z wiarą o wielką i wolną Polskę. Organizacja Wojskowa Związek Jaszczurczy była nie tylko strukturą oporu wobec niemieckiego okupanta, ale przede wszystkim ruchem opartym na silnych fundamentach ideowych. Jej założyciele, wywodzący się z Obozu Narodowo-Radykalnego ABC i skupieni wokół redakcji pisma „Szaniec”, od samego początku traktowali walkę o niepodległość jako zadanie nie tylko militarne, lecz także duchowe i narodowe. Dla nich liczył się nie tylko sam akt walki, ale jego sens. Chodziło o odbudowę Polski, która będzie prawdziwie suwerenna, silna wartościami i wierna tradycji.
ZJ opierał się na idei narodowego solidaryzmu, katolickiego personalizmu oraz dumy z dziedzictwa cywilizacji łacińskiej. Polskość rozumiana była jako wspólnota krwi, kultury i odpowiedzialności. Członkowie organizacji wierzyli, że prawdziwe wyzwolenie nie może polegać wyłącznie na pokonaniu Niemców, lecz musi prowadzić do odrodzenia narodu w duchu moralnym. Ich stanowcza postawa wobec komunizmu, relatywizmu i destrukcyjnych ideologii nie była wyrazem nietolerancji, ale troski o ciągłość państwa i narodu. Polska, ich zdaniem, nie może być ani niemiecka, ani sowiecka, ani nijaka. Musi być Polską w pełni, opartą na łacińskich wartościach i narodowym etosie.
ZJ traktował narodowy charakter państwa jako warunek jego siły i trwałości. Organizacja nie odrzucała innych narodowości z nienawiści, lecz uważała, że ośrodkiem życia państwowego powinni być Polacy wierni swojej tradycji. W czasach totalnej wojny i zamętu światopoglądowego, Jaszczurkowcy bronili nie tylko granic terytorialnych, ale również granic duchowych. Ich walka była wyrazem głębokiej wiary, że tylko naród świadomy siebie przetrwa najcięższe próby.
Organizacja z żelaza – struktura, ludzie, odpowiedzialność
Związek Jaszczurczy, choć powstawał w warunkach skrajnego chaosu i klęski, szybko osiągnął poziom organizacyjny, który budził szacunek nawet wśród przeciwników. Mimo braku dostępu do przedwojennego zaplecza wojskowego i ograniczonej liczby oficerów zawodowych, Komenda Główna ZJ już w 1940 roku stworzyła sprawnie funkcjonujące dowództwo, które potrafiło utrzymać kontakt z rozbudowanymi strukturami terenowymi.
Na czele organizacji stanął porucznik rezerwy Władysław Marcinkowski, człowiek twardy, ideowy i zdolny do podejmowania decyzji w najtrudniejszych momentach. Wspierał go generał brygady w stanie spoczynku Tadeusz Jastrzębski, który pełnił funkcję szefa sztabu. Ich współpraca zapewniła ZJ równowagę między ideowością a doświadczeniem wojskowym. W strukturze Komendy Głównej działali również inni oficerowie i działacze, którzy wnieśli cenny wkład w rozwój organizacji. Byli wśród nich Jerzy Olgierd Iłłakowicz jako kwatermistrz, porucznik Wiktor Radziszewski odpowiedzialny za struktury organizacyjne, podporucznik Witold Gostomski kierujący wywiadem, a także kapitan Tadeusz Boguszewski, który odpowiadał za operacje i szkolenie.
Terenowa struktura ZJ była podzielona na okręgi, powiaty i gminy. Każdy z tych szczebli posiadał wojskowego komendanta, co zapewniało spójność i gotowość do działania w całym kraju. W regionach, gdzie organizacja miała największe wpływy, jak Warszawa, Kielecczyzna czy Lubelszczyzna, istniały także specjalne rejony wydzielone przygotowywane z myślą o przyszłym powstaniu narodowym. Dowództwo ZJ przewidywało nie tylko opór, ale także przejęcie odpowiedzialności za porządek publiczny i administrację w wyzwolonych obszarach.
Siła Związku Jaszczurczego leżała w jego zdyscyplinowanej strukturze, ale też w ludziach, którzy tę strukturę tworzyli. Byli to patrioci gotowi ponieść ofiarę nie dla rozgłosu, lecz dla idei. Ich organizacja nie była chaotycznym zrywem, ale konsekwentnie budowaną siatką narodowego oporu.
Między niezależnością a współpracą – ZJ wobec innych sił konspiracyjnych
Związek Jaszczurczy od początku swojej działalności kierował się zasadą niezależności ideowej i organizacyjnej. Choć jego dowództwo uznawało legalne władze Rzeczypospolitej na uchodźstwie i szanowało Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego, to jednocześnie odrzucało narzucone struktury podziemia jako jednostronne i politycznie niesprawiedliwe. Szczególną rezerwę ZJ żywił wobec Związku Walki Zbrojnej, który postrzegano jako kontynuację przedwojennego obozu sanacyjnego. Środowisko Grupy Szańca miało świadomość, że wykluczenie narodowych radykałów z głównych struktur podziemia nie służyło jedności narodowej, ale prowadziło do marginalizacji jednej z ważnych tradycji niepodległościowych.
Mimo ideowych różnic Związek Jaszczurczy nie odrzucał współpracy. W kwietniu 1941 roku komendant główny ZWZ, pułkownik Stefan Rowecki ps. „Grot”, meldował Naczelnemu Wodzowi, że ZJ zgłosił swoją grupę wojskową do współdziałania. Grupa ta została włączona do pierwszej rezerwy ZWZ. W marcu tego samego roku doszło również do spotkania przedstawicieli ZJ i oficerów kontrwywiadu ZWZ po likwidacji kolaboranta Igo Syma. Chociaż rozmowy nie zakończyły się konkretnym porozumieniem, pokazały, że współpraca między obiema formacjami była możliwa na równych warunkach.
ZJ stanowczo sprzeciwiał się pomysłom podporządkowania się innym organizacjom. Uważano, że wszystkie siły konspiracyjne powinny współpracować jako równoprawne podmioty, a nie podporządkowywać się jednej centralnej komendzie, zwłaszcza jeśli jej kierownictwo miało charakter polityczny, a nie wojskowy. Takie podejście wynikało z troski o czystość ideową, ale też z przekonania, że skuteczność oporu wymaga pluralizmu i uczciwego dialogu.
Relacje z Delegaturą Rządu również były złożone. Choć ZJ doceniał znaczenie tego organu, nie godził się na jego monopol polityczny. Organizacja chciała mieć wpływ na kształt przyszłej Polski, dlatego zabiegała o udział w Radzie Narodowej, co ostatecznie się nie udało. Mimo to jej przedstawiciele utrzymywali łączność z innymi ośrodkami i brali udział w koordynacji działań konspiracyjnych w wielu regionach. Związek Jaszczurczy pozostawał więc formacją niepokorną, ale otwartą na współdziałanie. Był ruchem ludzi, którzy nie lękali się samotności, jeśli była ona ceną za wierność zasadom. Ich niezależność była wartością, której nie poświęcali nawet dla korzyści wojskowych. Właśnie dlatego ich głos w polskim podziemiu był tak potrzebny.
Wywiad ZJ – milczący front walki o Polskę
Działalność wywiadowcza Związku Jaszczurczego była nie tylko imponująca w swoim zakresie, ale również absolutnie kluczowa dla całego wysiłku zbrojnego polskiego podziemia. ZJ, mimo ograniczonych środków i braku bezpośredniego dostępu do władz emigracyjnych, stworzył jedną z najskuteczniejszych siatek wywiadowczych działających zarówno na terenach okupowanych, jak i na terenie samej III Rzeszy. Był to rezultat nieprzypadkowy. Wynikał z wyjątkowej wizji organizacyjnej i strategicznej, jaką kierowało się dowództwo organizacji.
ZJ rozumiał, że w walce z tak potężnym przeciwnikiem jak Niemcy, sama siła militarna nie wystarczy. Potrzebna była wiedza. Rzetelna, konkretna, aktualna. Właśnie dlatego już na wczesnym etapie działalności powołano specjalistyczny Oddział II w Komendzie Głównej, którego zadaniem było zbieranie i przekazywanie informacji wywiadowczych. Na jego czele stanął porucznik rezerwy Witold Gostomski, ps. „Hubert”. Jednym z jego najbliższych współpracowników był porucznik Stanisław Jeute, ps. „Cezary”, który kierował niezwykle aktywnym Wydziałem „Zachód”.
Wydział ten prowadził działania o wyjątkowo szerokim zasięgu. Tereny Rzeszy zostały podzielone na okręgi wywiadowcze obejmujące m.in. Berlin, Brandenburgię, Śląsk, Bawarię, Hamburg, Bremę, Pomorze Wschodnie i Zachodnie. Na ziemiach wcielonych do Rzeszy szczególnie aktywne były placówki w Gdyni, Starogardzie Gdańskim, Poznaniu, Łodzi, Włocławku i Bydgoszczy. ZJ stworzył sieć informatorów i współpracowników, którzy z narażeniem życia zdobywali dane o ruchach wojsk, transportach, zakładach przemysłowych, infrastrukturze wojskowej i administracyjnej. Informacje te przekazywano Oddziałowi II Komendy Głównej ZWZ-AK, z którym ZJ utrzymywał techniczne porozumienie na poziomie wywiadu. Była to współpraca ponad podziałami – rzeczowa i skuteczna.
Największe sukcesy wywiadu ZJ budzą podziw nawet po dziś dzień. To właśnie ludzie Wydziału „Zachód” dostarczyli informacje o planowanym ataku niemieckiego Afrika Korps na Aleksandrię w Afryce Północnej. Dzięki ich obserwacjom udało się także ustalić datę inwazji na Grecję. Kolejnym osiągnięciem było zlokalizowanie niemieckiego pancernika „Tirpitz” ukrytego w norweskim fiordzie – informacja ta miała ogromne znaczenie dla działań aliantów na Morzu Północnym. Niezwykle cennym odkryciem była również lokalizacja ośrodka badań rakietowych w Peenemünde, gdzie Niemcy testowali broń V-2. Działacze ZJ zdobyli też informacje dotyczące produkcji łodzi podwodnych w Gdyni, Gdańsku i Elblągu. Były to dane, które nie tylko udowadniały profesjonalizm polskiego wywiadu, ale również realnie wspierały aliancki wysiłek wojenny.
Tak efektywna działalność nie mogła pozostać niezauważona przez Niemców. Już w 1940 roku Gestapo utworzyło specjalną komórkę kontrwywiadowczą, nazwaną „Sonderkommando Z.J.”. Było to jedyne w swoim rodzaju zjawisko. Niemcy uznali, że siła wywiadu ZJ stanowi na tyle duże zagrożenie, że wymaga osobnej struktury śledczej. W wyniku intensywnych działań tej jednostki doszło do licznych aresztowań w siatkach zachodnich. W jednym z procesów, który odbył się w Berlinie, aż 31 członków kierownictwa zostało skazanych na śmierć, w tym sam porucznik Jeute. Były to straty bolesne, ale nie niszczące. Mimo potężnego uderzenia, sieć ZJ nadal funkcjonowała i przekazywała cenne informacje do końca swojej działalności. Warto również wspomnieć o postaci Andrzeja Orwida-Eljaszewicza, który organizował struktury wywiadowcze na Pomorzu. Był to człowiek wyjątkowej odwagi, który prowadził działalność aż do momentu, gdy został zamordowany przez Gestapo. Takich ludzi jak on było wielu. Niewidocznych, cichych bohaterów, których ofiarność zbudowała legendę wywiadu ZJ.
Wywiad Związku Jaszczurczego nie miał może wielkich oddziałów bojowych ani efektownych akcji sabotażowych, ale jego wkład w walkę o niepodległość Polski był nieoceniony. To właśnie dzięki nim Polska mogła dostarczać aliantom wiedzę, której nie mógł zdobyć nikt inny. W świecie wojny totalnej, gdzie informacja była bronią równie ważną jak karabin, ZJ pokazał, że naród może walczyć nawet wtedy, gdy nie ma regularnej armii. Walczy sercem, rozumem i odwagą. I to czyni go wielkim.
Słowo jako oręż – działalność propagandowa i wychowawcza ZJ
Związek Jaszczurczy walczył nie tylko bronią, lecz również słowem. Działalność propagandowa i wychowawcza była dla organizacji nie mniej ważna niż akcje wywiadowcze czy struktury wojskowe. Kierownictwo ZJ doskonale rozumiało, że w okupowanym kraju, gdzie wrogowie narodu polskiego atakowali nie tylko terytorium, ale przede wszystkim świadomość obywateli, konieczne było kształtowanie postaw i ducha narodowego. Walka toczyła się nie tylko na froncie militarnym, ale również w głowach i sercach ludzi.
ZJ od początku swojej działalności przykładał ogromną wagę do wychowania ideowego i formowania narodowej tożsamości. Dlatego już w 1940 roku powołano Oddział Oświatowo-Wychowawczy Komendy Głównej, którym kierował porucznik rezerwy Julian Sędek ps. „Juliusz Mac”. Jego zadaniem było nie tylko organizowanie pracy edukacyjnej, ale również tworzenie systemu komunikacji ideowej w ramach całej organizacji. Wspierali go m.in. Otmar Wawrzkowicz, który zajmował się zagadnieniami wychowawczo-oświatowymi na poziomie koncepcyjnym, oraz Zygmunt Łada, twórca Biura Fałszerstw, odpowiedzialnego za legalizację dokumentów i zabezpieczanie pracy konspiracyjnej.
Najważniejszym narzędziem propagandowym ZJ było pismo „Szaniec”. Tytuł ten miał głębokie znaczenie symboliczne. Odwoływał się do idei ostatniego bastionu narodowego oporu, do miejsca, gdzie broni się niepodległości, gdy wszystko inne zawodzi. „Szaniec” ukazywał się regularnie, przekazując nie tylko informacje, ale przede wszystkim budując wśród czytelników poczucie tożsamości, siły i odpowiedzialności. Teksty publikowane w tym periodyku niosły przesłanie wytrwałości, poświęcenia i niezłomnej wiary w sens walki.
W warunkach konspiracyjnych druk i kolportaż prasy był zadaniem niezwykle trudnym i niebezpiecznym. Mimo to ZJ zdołał zorganizować własną drukarnię w Warszawie. Od marca 1940 roku drukarnia mieściła się w pomieszczeniach kotłowni Fabryki Siatek Drucianych przy ulicy Przemysłowej 28 na Powiślu. To właśnie tam, w ciasnych i dusznych piwnicach, powstawały tysiące ulotek, plakatów, broszur i numerów gazet. Drukarnia pracowała nieustannie aż do 17 czerwca 1942 roku, kiedy to została wykryta przez Niemców. Podczas nalotu Niemcy znaleźli magazyn zawierający około dziesięciu tysięcy plakatów, setki listów z ostrzeżeniami do niemieckich urzędników i policjantów, a także dużą ilość materiałów propagandowych. Był to cios bolesny, ale nie kończący pracy ZJ w tym zakresie.
Obok „Szańca” ukazywały się także inne publikacje. Wśród nich znajdowały się „Pochodnia” (później „Na Zachodnim Szańcu”), „Naród i Wojsko” oraz „Polska Informacja Prasowa”. Każde z tych pism miało swój cel i profil tematyczny. „Pochodnia” adresowana była do młodzieży i pełniła funkcję formacyjną. „Naród i Wojsko” podejmowało tematykę ideową i polityczną, a „Polska Informacja Prasowa” skupiała się na aktualnościach i komentarzach dotyczących okupacyjnej rzeczywistości.
Działalność propagandowa ZJ nie ograniczała się do druku. Organizacja dbała również o szkolenie ideowe członków. W lokalnych strukturach prowadzono wykłady, spotkania dyskusyjne, kursy polityczne i historyczne. Wszystko po to, aby członek ZJ był nie tylko żołnierzem, ale także świadomym obywatelem i działaczem. Tworzono materiały edukacyjne, których celem było wzmocnienie wiedzy o historii Polski, roli Kościoła, zagrożeniach płynących z komunizmu i niemieckiego imperializmu.
Warto podkreślić, że cała ta działalność była prowadzona w skrajnie trudnych warunkach, pod nieustannym zagrożeniem dekonspiracji i represji. Mimo to ludzie Związku Jaszczurczego nie przestawali pisać, drukować i uczyć. Wiedzieli, że bez głębokiego zaplecza ideowego nie da się zbudować trwałego oporu. Wiedzieli też, że walka o Polskę nie może ograniczać się do karabinu. Musi obejmować także umysł i sumienie. Propaganda ZJ nie była krzykliwa ani powierzchowna. Była spokojna, konsekwentna i oparta na prawdzie. Nie chodziło o efekt, lecz o przemianę świadomości. Człowiek, który czytał „Szaniec”, który słuchał wykładów i uczestniczył w pracy wychowawczej, nie był już obojętny. Wiedział, że jego obowiązkiem jest walczyć. Nie dla siebie, ale dla Ojczyzny. I właśnie ta cicha praca formacyjna, prowadzona dzień po dniu, noc po nocy, uczyniła ze Związku Jaszczurczego nie tylko organizację wojskową, ale również narodową szkołę charakterów.
ZJ w liczbach – siła, która nie szukała rozgłosu
W konspiracji nie liczy się tylko liczba ludzi, lecz przede wszystkim ich jakość, duch i determinacja. Związek Jaszczurczy nigdy nie dążył do rozgłosu, nie prowadził polityki autopromocji ani nie uczestniczył w wojnie propagandowej z innymi organizacjami podziemia. Skupiał się na cichej, konsekwentnej pracy i przygotowaniach do narodowego powstania. Mimo to, jego struktury objęły znaczną część okupowanego kraju i stanowiły jedną z najważniejszych sił narodowych w Polsce Podziemnej.
Szacunki dotyczące liczebności ZJ są zróżnicowane. Część historyków podaje, że w szczytowym okresie, czyli około 1942 roku, w organizacji mogło działać od 7 do 10 tysięcy członków. Jednak badacze związani z nurtem narodowym, bazując na relacjach świadków i dokumentach wewnętrznych, wskazują na znacznie wyższe liczby, sięgające nawet 60 tysięcy osób. Należy przy tym pamiętać, że ze względu na konspiracyjny charakter działalności oraz konieczność ścisłej tajemnicy, pełne i dokładne dane są trudne do odtworzenia. Niezależnie od ostatecznych liczb, jedno jest pewne – ZJ był realną i dobrze zorganizowaną siłą, która miała wpływ na wiele regionów okupowanej Polski.
Największe wpływy ZJ zdobył na terenie Generalnego Gubernatorstwa oraz ziem zachodnich. W Warszawie i jej okolicach działało około 1500 członków. Na Kielecczyźnie, będącej jednym z głównych bastionów organizacji, szacuje się, że liczba konspiratorów przekraczała 2000. Równie silne ośrodki istniały w Radomskiem, Lubelszczyźnie, a także w Łódzkiem i na Pomorzu. Struktura terenowa była dobrze rozwinięta i podzielona na okręgi, powiaty i gminy, co zapewniało skuteczną koordynację i zdolność do mobilizacji w przypadku wybuchu powstania.
Warto zaznaczyć, że ZJ przyjął nowoczesne i przemyślane podejście do organizacji struktur w terenie. W wielu regionach tworzono tzw. Wojskowe Rejony Wydzielone, które były odpowiednikami inspektoratów w Armii Krajowej. Ich zadaniem było przygotowanie obszarów do przejęcia władzy administracyjnej i militarnej w momencie upadku okupanta. ZJ zakładał bowiem, że wyzwolenie Polski powinno nastąpić przez powstanie ogólnonarodowe, wsparte przez siły emigracyjne i wojska alianckie. Dlatego już na długo przed 1944 rokiem organizacja prowadziła prace planistyczne, szkoleniowe i rozpoznawcze w terenie.
ZJ potrafił działać nawet tam, gdzie inne organizacje nie docierały. W niektórych powiatach strukturę oporu narodowego tworzyli praktycznie wyłącznie członkowie tej formacji. Było tak zwłaszcza w rejonach, gdzie społeczeństwo zachowywało silne więzi katolickie, konserwatywne i narodowe. Ludzie ci darzyli ZJ zaufaniem, ponieważ widzieli w jego członkach nie ideologów zza biurka, ale sąsiadów, nauczycieli, byłych oficerów, studentów, harcerzy – tych, którzy nie opuścili narodu w godzinie próby.
Dzięki wyraźnemu etosowi, żelaznej dyscyplinie i skutecznej organizacji ZJ potrafił utrzymać spójność i zdolność operacyjną przez cały okres swojej samodzielnej działalności. Nie był tylko organizacją wojskową, ale narodową wspólnotą oporu. Niewidoczny, ale obecny. Cichy, ale zdecydowany. Zorganizowany w strukturę, lecz nie pozbawiony duszy. Tak właśnie wyglądała prawdziwa siła Związku Jaszczurczego.
Narodowe Siły Zbrojne – kontynuacja ducha ZJ
Związek Jaszczurczy od początku swojego istnienia był organizacją głęboko świadomą roli, jaką odgrywa w życiu narodu. Jego przywódcy wiedzieli, że opór wobec okupanta musi z czasem wyjść poza ramy pojedynczej struktury i przybrać formę ogólnonarodową. Dlatego decyzja o współtworzeniu Narodowych Sił Zbrojnych była naturalną konsekwencją ich działalności. To nie był koniec ZJ, lecz nowy etap tej samej misji – walki o wolną i wielką Polskę.
Dnia 20 września 1942 roku, po wielu miesiącach rozmów i przygotowań, Związek Jaszczurczy połączył się z częścią Narodowej Organizacji Wojskowej oraz innymi mniejszymi formacjami narodowymi. Tak narodziły się Narodowe Siły Zbrojne – formacja wojskowa oparta na idei narodowego solidaryzmu, niezależności od wpływów zewnętrznych i katolickiego ładu społecznego. ZJ wniósł do NSZ nie tylko licznych żołnierzy, ale również swoją strukturę, doświadczenie, kulturę organizacyjną oraz silny kręgosłup ideowy. Jednak droga NSZ nie była łatwa. Gdy w marcu 1944 roku zawarto umowę scaleniową z Armią Krajową, szybko okazało się, że warunki tej unii nie są w pełni przestrzegane przez stronę AK. Wielu działaczy narodowych, wywodzących się z ZJ, uznało, że dalsze podporządkowanie groziłoby utratą tożsamości oraz niezależności myślenia. W maju 1944 roku powstała zatem niezależna formacja pod nazwą NSZ-ZJ, która kontynuowała linię ideową Związku Jaszczurczego. Nie była to zdrada wspólnej sprawy, lecz próba jej obrony przed rozmyciem i ubezwłasnowolnieniem.
Z szeregów NSZ-ZJ wyłoniła się Brygada Świętokrzyska – jednostka, która do dziś budzi emocje, ale której determinacja, zdolność bojowa i odwaga nie mogą być podważone. Brygada ta przeszła szlak bojowy przez okupowaną Polskę i Czechy, kończąc swoją drogę z bronią w ręku, ratując więźniarki z obozu w Holiszowie. To nie była organizacja „antysystemowa” w negatywnym znaczeniu – to była formacja, która jako jedna z nielicznych nie dała się wciągnąć ani w orbitę wpływów komunistycznych, ani w podporządkowanie zachodnim kalkulacjom politycznym. ZJ i jego następcy w NSZ byli świadomi, że prawdziwa wolność nie polega na milczeniu w imię jedności, lecz na odwadze mówienia własnym głosem. Ich wybory były trudne, ich szlaki pełne przeszkód, ale ich misja pozostała niezmienna: służyć Polsce, która będzie nie tylko wolna od okupanta, ale również wolna wewnętrznie, suwerenna w myśli, wierna tradycji i sprawiedliwa wobec własnych obywateli.
Kontrowersje i oskarżenia – w obronie niepodległego myślenia
Historia Związku Jaszczurczego, podobnie jak wielu formacji niepodległościowych, nie była wolna od kontrowersji. Choć organizacja ta zapisała się jako jedna z pierwszych i najaktywniejszych struktur wojskowych w okupowanej Polsce, nie brakowało prób jej deprecjonowania. Część z nich pojawiła się już w trakcie wojny, inne zostały nagłośnione po jej zakończeniu, szczególnie przez środowiska komunistyczne i publicystów o poglądach lewicowych. Zarzuty dotyczyły przede wszystkim rzekomego faszyzmu, antysemityzmu oraz rzekomej niechęci do współpracy z innymi formacjami konspiracyjnymi. Warto jednak spojrzeć na te oskarżenia z historycznym dystansem i w szerszym kontekście.
Związek Jaszczurczy rzeczywiście opierał się na idei narodowej. Jego członkowie byli przekonani, że naród jest podstawową wspólnotą, na której powinno opierać się niepodległe państwo. W czasach, gdy Polska znajdowała się pod brutalną okupacją dwóch totalitarnych mocarstw, ZJ odrzucał zarówno niemiecki narodowy socjalizm, jak i sowiecki komunizm. Wbrew zarzutom, organizacja nigdy nie dążyła do zaprowadzenia dyktatury czy systemu totalitarnego. Jej celem było stworzenie państwa silnego, sprawiedliwego i opartego na etyce katolickiej, w którym Polacy będą mogli decydować o własnym losie.
Kwestie narodowościowe, a zwłaszcza podejście do mniejszości, były przedstawiane często w sposób uproszczony i oderwany od realiów tamtego czasu. ZJ rzeczywiście postulował, by odbudowa Polski opierała się na dominacji narodowego pierwiastka. Nie oznaczało to jednak nienawiści do innych narodów, lecz obronę polskiej kultury, języka i tradycji przed wynaradawianiem i rozkładem moralnym. W rzeczywistości członkowie ZJ działali często ramię w ramię z ludźmi o różnych korzeniach, o ile podzielali wspólny cel – wolną Polskę.
Odmowa bezwarunkowego podporządkowania się ZWZ i AK również była niejednokrotnie interpretowana jako przejaw pychy lub izolacjonizmu. Tymczasem ZJ pragnął jedynie, by jego udział w walce był uznawany na równych prawach. Nie odmawiał współpracy, lecz oczekiwał, że nie zostanie potraktowany jako narzędzie, ale jako partner. W rzeczywistości organizacja wielokrotnie udowodniła, że interes Polski stawiała ponad organizacyjne ambicje, o czym świadczy chociażby przekazywanie materiałów wywiadowczych do struktur AK, mimo że nie istniał formalny sojusz.
Zarzuty ideologiczne, tak często formułowane wobec ZJ, były i są próbą sprowadzenia skomplikowanej, tragicznej historii do prostych etykiet. Związek Jaszczurczy był ruchem ludzi, którzy nie bali się trudnych pytań ani własnych przekonań. Jego członkowie nie żyli w abstrakcji. Żyli w okupowanej Polsce, gdzie każda decyzja mogła kosztować życie. Ich wybory były dramatyczne, ale zakorzenione w miłości do Ojczyzny. Dziś należy patrzeć na nich nie przez pryzmat ideologicznych szufladek, lecz jako na tych, którzy walczyli i nie poddali się do końca.
Andrzej Lamecki