10 listopada 2024
Eseje polityczne

Skorek: W obronie szeryfa Ziobry

Niedawno minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odwiedził Kopalnię Węgla Brunatnego Bełchatów. Miał on wówczas broń schowaną za paskiem. Okazało się, że członek rządu w wolnym czasie praktykuje strzelectwo, a pistolet posiada w pełni legalnie. Żadne obowiązujące przepisy nie zostały złamane. Prawdopodobnie również sytuacja nie była ustawką, lecz raczej przypadkiem.                                                                                                                                                     

Pomimo tych oczywistych faktów media narobiły rabanu. Zaraz do postępowych serwisów zleciał się usłużny generał, jak również jakiś emerytowany policjant. Oj, oj, a co jak funkcjonariusz SOP się źle poczuje? Oj, oj, może uzna, że źle służbę pełni, że państwo słabe i brakuje zaufania do jego formacji ze strony polityków? Oj, oj, a jakże to w Europie mieć broń publicznie? Oj, oj,  a jakże to Dziki Zachód wprowadzać? Oj, oj, a jak jest uzbrojony, to po co ochrona?   

Odpowiadając krótko: Panowie, gdzie są Wasze cojones? U autora tekstu dyskomfort wzbudzają przede wszystkim słabi mężczyźni, który opowiadają banialuki. Broń od zawsze była atrybutem samca. Potwierdzenie tych tendencji odnajdziemy na starych obrazach, portretach                  i zdjęciach. Historycznie rzecz biorąc facet miał na głowie wojskowy beret, a przy pasie: miecz, szablę, rewolwer, pistolet. A przez ramię zawieszał sobie karabin i pas z amunicją. Tacy ludzie budowali siłę Okcydentu. Tak wyglądał świat od wieków, zanim zupełnie powariował.  

Obrażanie Dzikiego Zachodu też wzbudza niepokój i zażenowanie. Ten okres w Ameryce był pełen życia. Wówczas była to kraina zawadiaków, kraina przedsiębiorców, kraina rozwoju. Każdy Europejczyk spragniony sukcesu chciał tam jechać. A czymże jest obecna Europa? Chyba kontynentem starców i kulejącej demografii; kontynentem stref no-go i samochodów płonących na Sylwestra.                                                                                                                                                   

Rozsądny człowiek ma prawo stosować podwójne zabezpieczenia, tak samo jak wielu z nas posiada dwa osobne zamki w drzwiach. Podobnie JE Zbigniew Ziobro może mieć zarówno ochronę, jak i broń – nie ma tutaj niczego zdrożnego. Przypomnijmy sobie sytuację, kiedy to zastrzelono w Turcji ambasadora Federacji Rosyjskiej p. Andrieja Karłowa. Tak ważny dyplomata zapewne też miał sporą ochronę, a gdyby w ostatnich chwilach swojego życia chociaż chwycił za broń, przynajmniej umarłby jak mężczyzna, czyli w walce.

Obecnie coraz większym wzięciem nie cieszy się siła, lecz bycie: maminsynkiem, nieudacznikiem, słabeuszem. Młodych chłopców wychowuje się tak, by zabić wśród nich wszelką agresję. Zresztą jest to jeden z powodów, przez które służby mundurowe mają tak wielki problem                        z rekrutacją. Aby poradzić sobie z wyzwaniami tego rodzaju pracy, potrzeba mocnych charakterów, silnych dusz. A pokolenie płatków śniegu rozkleja się pod presją, w obliczu rozkazu, w obliczu problemów i znojów życia.  

Ubolewać powinniśmy nie nad ministrem Ziobro, który niczego złego nie zrobił, lecz wyłącznie nad faktem, że byli wysoko postawieni funkcjonariusze służb mundurowych wzdrygają się przed bronią niczym panienki przed nocą poślubną. Poprzez takie hoplofobiczne deklaracje tylko utwierdzamy rosyjskie elity w tym, że jesteśmy słabym krajem, który zwątpi w sytuacji ataku wroga. Przypomnijmy sobie: Rosja zaatakowała, gdyż uznała zachód za gromadkę mięczaków.  I gdyby nie męstwo Ukraińców, ta teza stałaby się faktem.   

 Autor niniejszego felietonu nie był nigdy członkiem SOP – za to był w wojsku. Gdybym jednak był członkiem tej formacji, a ochraniany przeze mnie polityk nosił na co dzień broń, chciałbym tylko postrzelać z nim w jakiś weekend dla rozrywki na strzelnicy. Nie czułbym z tego tytułu żadnego dyshonoru, że pasjonuje się on strzelectwem i potrafi zadbać o własne bezpieczeństwo. Większą ujmą byłaby sytuacja, gdybym musiał latać za notablami, których to naczelnym hobby byłoby przebieranie się w kobiece fatałaszki i uczestniczenie   w marszach równości. Przy takim układzie natychmiast rzuciłbym kwitem do cywila. A właśnie tacy obrzydliwcy coraz częściej tworzą, niestety, „nową normalność”.

 Podsumowując, chcesz pokoju? Gotuj się do wojny. Oby każdy polityk miał za pazuchą rewolwer. Oby każdy był niczym amerykański prezydent śp. Andrew Jackson, który potrafił laską zaatakować swojego zamachowca. Nie ma się co patrzeć na europejskie standardy, gdyż jest to chory i umierający kontynent, rządzony przez zniewieścialców. Bezpieczeństwo narodu zagwarantować nam mogą wyłącznie silne i agresywne jednostki.

Karol Skorek