Dziennik Narodowy Blog Wydarzenia Farage szykuje się do przejęcia władzy w Wielkiej Brytanii
Wydarzenia

Farage szykuje się do przejęcia władzy w Wielkiej Brytanii

Wystąpienie Nigela Farage’a na wczorajszej konferencji Reform UK w Birmingham trafiło idealnie w moment. Stało się to dzień po rezygnacji Angelii Rayner ze stanowiska wicepremiera. W oczach Farage’a był to symbol nie tylko upadku konkretnego polityka, ale całego obozu władzy.

Z pełnym przekonaniem rozpoczął ofensywę:

„Ten rząd pogrążony jest w kryzysie. Nie tylko poparcie spadło dramatycznie w ciągu roku od wyborów, ale dla wszystkich staje się jasne, że mamy do czynienia z gabinetem ludzi całkowicie niekompetentnych – oni nie nadają się do rządzenia.”

Według niego Partia Pracy idzie tą samą drogą, co wcześniej konserwatyści – prosto w wewnętrzne podziały i walki frakcyjne:

„Podobnie jak Partia Konserwatywna wcześniej, Partia Pracy będzie rozdarta przez wewnętrzne podziały i ‘rozłamy’, które ostatecznie doprowadzą do jej upadku.”

Choć wybory parlamentarne zaplanowano na 2029 rok, Farage sugeruje ich wcześniejsze rozpisanie:

„Kolejne wybory zaplanowane są na 2029, ale… jest ogromna szansa, że odbędą się już w 2027 roku – i musimy być na to gotowi.”

Tymczasem Reform UK rośnie w siłę. Wystarczy spojrzeć na liczby: 240 000 płacących składki członków, 450 lokalnych oddziałów, kontrola nad kilkunastoma radami. Partia Farage’a przestała być ruchem protestu – stała się realnym graczem z ambicją rządzenia.

„Jesteśmy silną, zjednoczoną partią, mówiącą jednym głosem, zdecydowaną, by postawić interes Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków ponad przestarzałymi traktatami międzynarodowymi czy wątpliwymi sądami.”

Wszystko to potwierdzają najnowsze sondaże: Reform UK uzyskuje obecnie 31–32 % poparcia, wyprzedzając zarówno Partię Pracy, jak i konserwatystów. To najwyższy wynik w historii ugrupowania i jasny sygnał, że elektorat szuka alternatywy. Jednocześnie nie brakuje sceptycyzmu: spora część Brytyjczyków nie wierzy, że Reform UK poradzi sobie z realnym sprawowaniem władzy. To napięcie – między społecznym gniewem a politycznym zaufaniem – może zdecydować o przyszłości całego kraju.

Twardy przekaz, wyrazisty styl, konkretne obietnice

W swoim wystąpieniu w Birmingham Nigel Farage pokazał pełnię politycznego wyczucia. Mówił ostro, ale z humorem. Z werwą, ale bez zbędnych ornamentów. Był liderem, który nie tylko diagnozuje problemy kraju, ale też — przynajmniej w przekonujący sposób — oferuje rozwiązania.

Początek wystąpienia to mocna diagnoza stanu Wielkiej Brytanii. Farage nie szukał łagodnych słów:

„Brytania jest w bardzo złym stanie. To mieszanka gniewu i rozpaczy. Czy można się dziwić, że protesty wybuchają pod hotelami? Jesteśmy w gospodarczym upadku. W rozpadzie społecznym, jeśli chodzi o prawo i porządek. W kulturalnym upadku. Jakby nasi przywódcy zapomnieli, kim jesteśmy.”

To, co dla niektórych może brzmieć jak dramatyzowanie, dla jego zwolenników jest odważnym nazwaniem rzeczy po imieniu. Później mówił wprost o nastrojach społecznych:

„Nasz kraj znajduje się, bez wątpienia, w najniebezpieczniejszym miejscu, jakie pamiętam w moim życiu. Na ulicy ludzie mówią mi: ‘Jesteś naszą ostatnią szansą’. I mają rację. Jesteśmy ostatnią szansą, by przywrócić Brytanię na właściwe tory.”

Słynne hasło zza oceanu padło w nieprzypadkowym momencie:

„Sprawmy, by Wielka Brytania znów była wielka — skądś już to hasło znam — ale się z nim zgadzam.”

Wśród najważniejszych punktów programu znalazły się kwestie migracyjne, z których Farage od lat uczynił swój znak rozpoznawczy. Tym razem był jeszcze bardziej bezpośredni. Zapowiedział ekspresowe działania:

„Zatrzymamy łodzie w ciągu dwóch tygodni od przejęcia władzy.”

Mówiąc o bezpieczeństwie, zapowiedział powrót do sprawdzonych, stanowczych metod:

„Wprowadzimy politykę zerowej tolerancji. Jeśli kradniesz w sklepie — zostaniesz postawiony przed sądem. Przywrócimy prawdziwe kontrole stop and search, by wyeliminować noże z naszych ulic. Deportujemy zagranicznych przestępców.”

To deklaracje, które z jednej strony przemawiają do twardego elektoratu, ale z drugiej mają poparcie szerokiej opinii publicznej. Szczególnie w kontekście narastającego poczucia zagrożenia i braku egzekwowania prawa.

Farage zapowiedział także rezygnację z ram prawnych, które jego zdaniem ograniczają brytyjską suwerenność:

„Wycofamy Wielką Brytanię z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i uchylimy przepisy z czasów Tony’ego Blaira, które przemyciły do naszego prawa globalistyczne zasady otwartych granic.”

Tu pojawiły się też konkrety infrastrukturalne:

„Utworzymy centrum dowodzenia deportacją z zadaniem usunięcia 600 tysięcy nielegalnych imigrantów w naszej pierwszej kadencji. Powstaną ośrodki detencyjne na bazach wojskowych oraz w państwach trzecich, takich jak Salwador.”

Farage poruszył również temat, którego wielu polityków unika tj działalności Bractwa Muzułmańskiego. Zrobił to stanowczo:

„Zdelegalizujemy Bractwo Muzułmańskie jako organizację terrorystyczną. Dlaczego byliśmy tak tchórzliwi, by tego nie zrobić — nie wiem. Zarówno konserwatyści, jak i labourzyści nic z tym nie zrobili. A przecież wiele krajów Bliskiego Wschodu już zakazało działalności tej organizacji. My zrobimy to samo.”

Argumentował, że chodzi tu o bezpieczeństwo narodowe i obronę podstawowych wartości:

„Zatrzymamy to, co zagraża naszemu bezpieczeństwu narodowemu. Co stanowi zagrożenie dla dziewcząt i kobiet na naszych ulicach.”

Kolejny filar przemówienia to zerwanie z polityką klimatyczną forsowaną przez dotychczasowe rządy. Farage z entuzjazmem zapowiedział odwrót od celów Net Zero:

„Zlikwidujemy szkodliwe, kosztowne cele Net Zero.”

W zamian Reform UK chce postawić na bezpieczeństwo energetyczne i reindustrializację:

„Brytania znów będzie produkować własną ropę i gaz. Zakończymy pełne dotacje na energię odnawialną. Przeprowadzimy reindustrializację — zaczniemy wytwarzać to, czego naprawdę potrzebujemy.”

Mówił też o skutkach finansowych takiej zmiany:

„Oszczędności będą ogromne — tak jak to pokazaliśmy w naszej jednostce DOGE współpracującej z lokalnymi samorządami.”

Farage nie unikał tematów drażliwych, jak wydatki na świadczenia socjalne. Zapowiedział nadchodzące cięcia:

„Kultura zasiłków musi się skończyć. Osoby, które codziennie chodzą do pracy, zasługują na uznanie. W najbliższych tygodniach przedstawimy poważne cięcia w budżecie świadczeń społecznych.”

W ten sposób stawiał wyraźną granicę między „ciężko pracującą większością” a „roszczeniową mniejszością”, jak to często nazywają sympatycy partii.

Kończąc, lider Reform UK poruszył temat wolności słowa — również tu deklarował działania zdecydowane i symboliczne:

„Będziemy patrolować ulice, a nie tweety.”

To bezpośredni przytyk do obecnych i wcześniejszych rządów, które — jego zdaniem — bardziej interesowały się tym, co ludzie piszą w sieci, niż tym, co dzieje się na ulicach.

Co powiedział, a czego nie powiedział?

Warto odnotować, że Farage nie mówił o niektórych potencjalnie kontrowersyjnych tematach jak kwestie relacji międzynarodowych, podatków czy szczegółowej reformy służby zdrowia. Skupił się na kwestiach, które najbardziej rezonują: bezpieczeństwo, migracja, tożsamość narodowa, gospodarka i wolność słowa. Można to odczytać jako celowy wybór, bo w polityce liczy się koncentracja przekazu. Farage wybrał pola, gdzie może mówić jednym głosem z dużą częścią społeczeństwa i gdzie ma przewagę nad przeciwnikami.

Moment przełomu czy górka sondażowa?

Wystąpienie Farage’a w Birmingham nie było tylko politycznym eventem. Dla wielu obserwatorów i dla samych uczestników konferencji było to coś więcej: moment, w którym Reform UK przestała być „partią protestu”, a zaczęła realnie celować w rządzenie. Sondaże pokazują rekordowe poparcie — 31–32%, wyraźne prowadzenie nad Partią Pracy i konserwatystami. Farage to wykorzystuje. Buduje obraz partii silnej, lojalnej wobec obywateli, odważnej wobec elit i zdecydowanej wobec przeciwników. Sam o sobie mówi jako o „ostatniej szansie, by przywrócić kraj na właściwe tory” i nie brzmi w tym ani cynicznie, ani niepewnie.

Jednak entuzjazm na sali to jedno, a krajowa polityka to drugie. Reform UK wciąż nie ma struktur porównywalnych z Labour czy Torysami. Choć liczby członków rosną, partii brakuje jeszcze dojrzałości organizacyjnej. Wielu wyborców może zgadzać się z diagnozą Farage’a, ale niekoniecznie powierzyć mu tekę premiera. Nie zmienia to faktu, że 5 września może zostać zapamiętany jako symboliczny dzień przesilenia. Dzień, w którym stara scena zaczęła się walić, a nowa, zbudowana na gniewie, odwadze i politycznej intuicji, zaczęła wchodzić na scenę główną.

Czy Farage dotrze aż na Downing Street? Na to pytanie odpowiedzą nie tylko sondaże, ale przede wszystkim — najbliższe dwa lata.

Exit mobile version