Premier Włoch Giorgia Meloni po raz kolejny stawia migrację w centrum europejskiej debaty politycznej. Tym razem jednak nie chodzi tylko o zaostrzenie przepisów, budowę murów czy umowy bilateralne z krajami trzecimi. Meloni idzie znacznie dalej – apeluje o rewizję samej Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (ECHR), fundamentu europejskiego porządku prawnego. To ruch, który jeszcze niedawno uznawany byłby za polityczne science fiction. Dziś jednak zyskuje on poparcie w wielu stolicach europejskich, co świadczy o rosnącym napięciu wokół problemu nielegalnej migracji.
Podczas nieformalnego spotkania w Brukseli, które Meloni zorganizowała 23 października (tuż przed szczytem Rady Europejskiej) przedstawiciele aż trzynastu państw członkowskich wyrazili gotowość do rozmów o ewentualnych reformach ECHR. Na liście uczestników znaleźli się liderzy z Austrii, Belgii, Bułgarii, Cypru, Danii, Niemiec, Grecji, Łotwy, Malty, Holandii, Polski i Szwecji. Sama obecność tylu krajów, w tym tych postrzeganych jako bardziej centrowe czy liberalne, świadczy o tym, że temat przekroczył już granice tradycyjnych podziałów politycznych. W rozmowach nie chodzi bowiem tylko o walkę z nielegalną migracją, ale również o zderzenie prawa międzynarodowego z realiami XXI wieku.
Meloni twierdzi, że obecny kształt konwencji nie przystaje do współczesnych wyzwań, zwłaszcza jeśli chodzi o masową migrację i działania zorganizowanych grup przemytniczych. W przemówieniu na forum ONZ powiedziała:
„Te zasady zostały ustanowione w czasie, gdy nie istniała masowa migracja nieuregulowana ani handlarze ludźmi. […] Te konwencje nie są już aktualne w tym kontekście, a kiedy są interpretowane w sposób ideologiczny i jednostronny przez upolitycznionych sędziów, przestają bronić prawa, a zaczynają je deptać.”
Najmocniej uderzają w rządy państw członkowskich orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ECtHR), który stoi na straży ECHR. To właśnie ten organ najczęściej blokuje próby relokacji lub deportacji migrantów, powołując się na artykuły gwarantujące prawo do życia rodzinnego, ochrony przed torturami czy nieludzkim traktowaniem. Przykłady takich sporów są liczne. Plan Włoch, by przetwarzać wnioski azylowe migrantów w Albanii, został zakwestionowany pod względem prawnym. Duńska umowa z Rwandą pozostaje w zawieszeniu. Holandia rozważa przekazanie odrzuconych wnioskodawców azylowych do Ugandy, ale już teraz wiadomo, że projekt może ulec zatrzymaniu w Strasburgu.
Dla Meloni kluczowe jest zatem nie tylko uszczelnienie granic, ale i zmiana „reguł gry”. Proponuje przegląd międzynarodowych konwencji, które powstały w czasach zupełnie innych niż dzisiejsze. Jej propozycja nie jest odosobniona. Nawet w krajach dotąd ostrożnych wobec radykalnych zmian pojawiają się głosy poparcia. Liderzy wielu państw, zmagający się z rosnącą presją społeczną i polityczną, widzą w inicjatywie Włochów szansę na odzyskanie kontroli nad systemem migracyjnym. Następne spotkanie zaplanowano na 5 listopada w Rzymie – tam mają paść już bardziej konkretne propozycje.
Co ciekawe, podobna dyskusja toczy się również poza Unią Europejską. W Wielkiej Brytanii, gdzie liczba migrantów przybywających przez Kanał La Manche w tym roku przekroczyła 37 tysięcy (czyli więcej niż w całym 2024) również pojawiają się apele o zmiany. Choć premier Keir Starmer jednoznacznie wykluczył wystąpienie Wielkiej Brytanii z ECHR, to jednocześnie zapowiedział rewizję sposobu, w jaki konwencja jest interpretowana przez sądy:
„Musimy ponownie przyjrzeć się interpretacji niektórych zapisów, a nie je demontować.”
Problem, z którym mierzy się Europa, nie jest już tylko kwestią migracji jako takiej. To problem społeczny, kulturowy, polityczny i prawny, który rozbija się o podstawowe wartości liberalnej demokracji. Prawa człowieka, które miały chronić jednostki przed przemocą państw, dziś są w oczach niektórych polityków używane jako tarcza dla zorganizowanej przestępczości i nadużyć systemowych. Z drugiej strony organizacje broniące praw człowieka ostrzegają, że jakakolwiek zmiana ECHR może otworzyć drzwi do erozji podstawowych wolności i legitymizować autorytarne zapędy niektórych rządów.
Trudno jednak zaprzeczyć, że polityczny klimat w Europie sprzyja inicjatywom takim jak ta Meloni. Rosnące poparcie dla partii prawicowych, nasilające się napięcia społeczne, a także bezsilność państw wobec liczby nowych przybyszów tworzą mieszankę, która może doprowadzić do realnych zmian w porządku prawnym kontynentu. Dla Meloni to także okazja do zbudowania swojej pozycji jako liderki nowej, pragmatycznej prawicy w Europie – takiej, która nie tylko krytykuje Brukselę, ale aktywnie kształtuje jej agendę. Przed Unią stoi więc wybór: albo zignorować głosy sprzeciwu i trzymać się literalnej interpretacji konwencji, licząc się z kolejnymi falami kryzysów politycznych, albo zmierzyć się z problemem i spróbować stworzyć nowe ramy prawne, które będą jednocześnie skuteczne i zgodne z wartościami wspólnoty. Reforma ECHR nie będzie łatwa, bo wymagałaby szerokiego konsensusu i prawdopodobnie lat negocjacji. Ale samo rozpoczęcie debaty, która jeszcze niedawno wydawała się tabu, pokazuje, że coś w Europie pękło.
Meloni odczytała ten moment jako polityczną szansę. I choć jej przeciwnicy oskarżają ją o instrumentalne wykorzystywanie tematu migracji do celów wyborczych, trudno odmówić jej skuteczności w przesuwaniu granic europejskiej dyskusji. Nawet jeśli ostatecznie reforma ECHR nie dojdzie do skutku, to Meloni już teraz zmusiła Europę do postawienia pytań, które do tej pory spychano na margines.
