Ostre napięcie polityczne między Berlinem a Warszawą po wypowiedziach szefa polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Sławomira Cenckiewicza dla Financial Times. Jego słowa o niemieckim śledztwie w sprawie sabotażu gazociągów Nord Stream spotkały się z gwałtowną reakcją współprzewodniczącego Alternatywy dla Niemiec (AfD), Tino Chrupalli. Ten nazwał je „ingerencją w żywotne interesy Niemiec”. Polska strona nie pozostawiła tego bez odpowiedzi. Tymczasem Włosi wstrzymują ekstradycję jednego z podejrzanych o atak.
Sprawa eksplodowała po publikacji wywiadu w Financial Times, w którym Sławomir Cenckiewicz, szef BBN, podważył zasadność niemieckiego śledztwa w sprawie wysadzenia gazociągów Nord Stream 1 i 2 w 2022 roku. Jak stwierdził:
„Ściganie sabotażystów Nord Streamu może być w interesie niemieckiej sprawiedliwości, ale też rosyjskiej niesprawiedliwości.”
Cenckiewicz dodał również:
„Kontynuacja niemieckiego postępowania karnego jest pozbawiona sensu nie tylko z punktu widzenia interesów Polski, ale całego NATO.”
Na te słowa błyskawicznie zareagował Tino Chrupalla, współlider AfD — partii znanej z eurosceptycyzmu, antyimigracyjnej retoryki i prorosyjskich akcentów w polityce zagranicznej. W swoim publicznym oświadczeniu napisał:
„Odrzucamy wypowiedzi szefa polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego jako ingerencję w żywotne interesy naszego kraju. Cieszyłoby nas, gdyby nasi europejscy sąsiedzi wspierali pracę śledczą Prokuratora Generalnego.”
Dalej zażądał:
„Atak na Nord Stream musi zostać wyjaśniony i osądzony. Wzywamy niemiecki rząd do obrony niemieckiego prawa karnego oraz interesów obywateli wobec Polski.”
Słowa Chrupalli padły w momencie, gdy napięcia w Europie wokół bezpieczeństwa energetycznego, wojny na Ukrainie i roli Rosji w destabilizacji regionu są szczególnie wysokie. Niemiecka prokuratura twierdzi, że posiada mocne dowody przeciwko dwóm podejrzanym — obywatelom Ukrainy.
Polska strona odpowiedziała bez wahania. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego opublikowało 15 października stanowisko na platformie X, w którym jasno podtrzymało ocenę wyrażoną przez swojego szefa:
„W żywotnym interesie państwa polskiego jest to, by domniemany sprawca lub sprawcy uszkodzenia gazociągu Nord Stream (1 i 2) uniknęli pociągnięcia do odpowiedzialności za ten czyn.”
Premier Donald Tusk również zareagował ostro. W jednej z publicznych wypowiedzi uderzył w Chrupallę, przypominając jego wcześniejsze wypowiedzi prorosyjskie:
„Lider AfD, Tino Chrupalla, przeciwnik NATO i UE, który zdążył już ogłosić zwycięstwo Rosji, teraz domaga się ścigania tych, którzy osłabili rosyjskie wpływy w Europie. To absurd.”
Spór ma także wymiar sądowy. W Warszawie trwa postępowanie w sprawie ekstradycji Wołodymyra Ż., jednego z podejrzanych, którego Niemcy chcą postawić przed sądem. Decyzja sądu ma zapaść w najbliższy piątek.
We Włoszech z kolei tamtejszy Sąd Najwyższy 15 października wstrzymał ekstradycję Serhija K. — drugiego z podejrzanych. Niemcy twierdzą, że to on kierował akcją sabotażową. Włoski sąd uchylił wcześniejsze decyzje, powołując się na błędy proceduralne, i odroczył postępowanie na czas nieokreślony. W tle tych wydarzeń narasta krytyka polityczna. Komentatorzy wskazują, że AfD od lat prezentuje stanowisko zbieżne z interesami Moskwy. Chrupalla — choć formalnie broni niemieckich instytucji — zdaniem części analityków wykorzystuje sprawę Nord Stream do uderzenia w europejską solidarność.
Niektórzy eksperci z Europy Środkowo-Wschodniej przyznają rację polskiemu stanowisku. Anonimowy dyplomata z jednego z krajów bałtyckich zauważa:
„Jeśli faktycznie sabotaż gazociągu osłabił rosyjską pozycję energetyczną w Europie, to trudno uznać to za szkodliwe działanie z punktu widzenia NATO.”
Z kolei eksperci z Niemiec biją na alarm. Jeden z analityków Instytutu Spraw Międzynarodowych w Berlinie ostrzega:
„To nie państwa członkowskie NATO powinny oceniać, które akty sabotażu są dopuszczalne, a które nie. To śliska ścieżka, która prowadzi do rozbijania wspólnoty prawa i bezpieczeństwa.”
Obecna sytuacja pokazuje, jak bardzo temat Nord Stream przestał być wyłącznie kwestią techniczną czy prawną. Stał się punktem zapalnym szerszego sporu o przyszłość NATO, relacje transatlantyckie i miejsce Europy Środkowo-Wschodniej w systemie bezpieczeństwa. Zarówno Polska, jak i Niemcy mają wiele do stracenia. O ile Warszawa postrzega sabotaż jako działanie korzystne strategicznie, o tyle Berlin – kierując się zasadami państwa prawa – musi dążyć do ukarania sprawców. Problem w tym, że dziś nie ma zgody co do tego, kto tym sprawcą był, ani czy w ogóle powinien zostać osądzony.