18 października 2025
Wydarzenia

Marine Le Pen wykluczona z wyborów decyzją najwyższego organu sądu administracyjnego

Rada Stanu (we francuskim porządku prawnym organ opiniujący wszystkie projekty ustaw i dekretów autorstwa rządowego oraz najwyższy organ sądownictwa administracyjnego) ogłosiła w środę decyzję o natychmiastowym wykonaniu kary zakazu pełnienia funkcji publicznych wobec Marine Le Pen, po jej skazaniu na początku tego roku za defraudację środków publicznych.

Trybunał Karny w Paryżu uznał w marcu, że Le Pen oraz kilku członków jej partii Rassemblement National jest winnych sprzeniewierzenia funduszy Parlamentu Europejskiego, które zostały przeznaczone na opłacanie pracowników partyjnych w latach 2004–2016. Le Pen została skazana na cztery lata pozbawienia wolności, z czego dwa lata w zawieszeniu, oraz grzywnę w wysokości stu tysięcy euro i pięcioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych.

W przeciwieństwie do kary więzienia i grzywny, zakaz pełnienia funkcji obowiązuje od razu, co wyklucza ją z udziału w jakichkolwiek wyborach, w tym z wyborów prezydenckich zaplanowanych na 2027 rok. Le Pen nie przyznała się do winy i uznała sprawę za motywowaną politycznie. Jej zdaniem, automatyczne zastosowanie przepisów Kodeksu Wyborczego dotyczących zakazu kandydowania w przypadku przestępstw związanych z korupcją, oszustwami i nadużyciami finansowymi narusza jej prawa polityczne.

Polityk złożyła skargę, w której domaga się unieważnienia decyzji ówczesnego premiera François Bayrou, który odmówił zniesienia stosownych przepisów. Rada Stanu odrzuciła ten wniosek, uznając, że apelacja zmierzała do zmiany prawa, co przekracza uprawnienia premiera. Jednocześnie uznała, że zakwestionowane przepisy albo nie istnieją, albo nie mają związku z wykonywaniem kary zakazu pełnienia funkcji, i odmówiła przekazania sprawy do Rady Konstytucyjnej.

Le Pen złożyła również apelację od samego wyroku karnego. Proces przed sądem apelacyjnym zaplanowano na okres między 13 stycznia a 12 lutego 2026 roku. Oczekuje się, że orzeczenie zapadnie jeszcze przed latem, co oznacza, że ewentualne uniewinnienie przywróciłoby jej prawo do kandydowania. Jeśli jednak wyrok zostanie podtrzymany, a Le Pen mimo to zdecyduje się wystartować w wyborach prezydenckich, ostateczna decyzja o ważności jej kandydatury należeć będzie do Rady Konstytucyjnej, która jest najwyższym organem nadzorującym wybory we Francji.

Wyrok stawia pod znakiem zapytania przyszłość Le Pen, która trzykrotnie dochodziła do drugiej tury wyborów prezydenckich i konsekwentnie znajduje się w czołówce sondaży przed głosowaniem w 2027 roku. Jej polityczna obecność od ponad dwóch dekad uczyniła ją jednym z najważniejszych graczy francuskiej sceny publicznej, a także symbolem oporu wobec tradycyjnych elit i struktur Unii Europejskiej. Jej nieobecność w nadchodzących wyborach zmieniłaby układ sił we Francji, a potencjalnie również w Europie.

Choć decyzja Rady Stanu zdaje się zamykać jej drogę do prezydentury, sytuacja nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Apelacja może odwrócić wcześniejsze orzeczenie, a partia Zjednoczenie Narodowe przygotowuje się na każdą ewentualność. Na czoło wysuwa się Jordan Bardella — obecny lider partii, który zyskał na znaczeniu jako bliski współpracownik Le Pen. Jest młody, elokwentny i prezentuje bardziej wyważony wizerunek, co może poszerzyć elektorat partii, jeśli sam zdecyduje się kandydować.

Tymczasem sama decyzja Rady Stanu ma szerszy wymiar polityczny. Dla zwolenników Le Pen jest to dowód na instrumentalne wykorzystanie prawa do eliminowania przeciwników politycznych. Z ich perspektywy mamy do czynienia z próbą zablokowania kandydata, który ma realne szanse na zwycięstwo i reprezentuje głos obywateli niezgadzających się z kierunkiem obieranym przez francuski establishment. Taki obraz może jedynie wzmocnić przekonanie o istnieniu układu, który kontroluje życie publiczne i nie dopuszcza do zmian systemowych.

Z kolei dla jej przeciwników orzeczenie to potwierdzenie, że prawo działa wobec wszystkich — bez względu na pozycję i popularność. Jest to ich zdaniem sygnał, że państwo nie akceptuje nadużyć i że osoby publiczne muszą ponosić konsekwencje swoich działań. Niezależnie od interpretacji, decyzja sądu będzie miała wpływ na klimat polityczny w kraju i może zaostrzyć debatę publiczną wokół praworządności, uczciwości i przejrzystości w polityce.

W obecnej sytuacji przyszłość Le Pen zależy od kilku czynników. Po pierwsze — od decyzji sądu apelacyjnego, który może unieważnić wcześniejszy wyrok i przywrócić jej zdolność do kandydowania. Po drugie — od zdolności partii do utrzymania spójności i mobilizacji elektoratu bez niej na pierwszym planie. Po trzecie — od tego, czy w ciągu najbliższych dwóch lat uda się utrzymać popularność ruchu politycznego, którego była twarzą przez dekady.

Nie można też wykluczyć, że jeśli Le Pen zostanie ostatecznie odsunięta od polityki, obecna sytuacja zmobilizuje część wyborców, którzy dotąd byli bierni lub niezdecydowani. Możliwe, że potraktują to jako sygnał, iż konieczne jest aktywne działanie, by przeciwstawić się temu, co uznają za niesprawiedliwość polityczną. Taka dynamika może przekształcić kampanię w 2027 roku w jeszcze ostrzejszy spór o kierunek państwa.

Z drugiej strony, jeśli Le Pen zostanie uniewinniona i powróci do gry, możliwy jest efekt odwrotny. Jej polityczny powrót mógłby mieć charakter triumfalny i jeszcze bardziej skonsolidować elektorat, który czuje się wykluczony, marginalizowany i oszukany przez elity. Taki scenariusz nadałby jej kampanii jeszcze większą siłę emocjonalną i mobilizacyjną.

W tej chwili Marine Le Pen znajduje się w sytuacji zawieszenia — między wyrokiem a możliwością rehabilitacji, między politycznym końcem a potencjalnym powrotem. Jej los zależy od decyzji sądu, ale także od tego, jak ukształtuje się scena polityczna w najbliższych miesiącach. Jej obecność w polityce była przez lata gwarantem stabilnego poparcia dla skrajnej prawicy. Jej nieobecność stworzyłaby próżnię, którą ktoś będzie musiał wypełnić.