13 listopada 2025
Wydarzenia

Michał Dworczyk nie jest przekonany do Przemysława Czarnka. Ma innego kandydata na premiera

Podczas sobotniej manifestacji w Warszawie Jarosław Kaczyński rzucił hasło, które natychmiast rozpaliło polityczne spekulacje. Stwierdzenie, że Przemysław Czarnek „pewnie będzie” w przyszłości premierem, uruchomiło lawinę komentarzy, nie tylko w mediach, ale i wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości.

Głos zabrał m.in. Michał Dworczyk, europoseł PiS, który w programie „Tłit” na antenie Wirtualnej Polski studził emocje, wskazując, że takie dyskusje są na tym etapie przedwczesne:

– Myślę, że mamy tendencję do zajmowania się sprawami, powiedzmy sobie, nie priorytetowymi.

Dworczyk przypomniał, że zanim zacznie się mówić o podziale stanowisk i ministerstw, trzeba najpierw wygrać wybory:

– Żeby można było mówić o podziale stanowisk, podziale ministerstw, najpierw trzeba wygrać wybory. I myślę, że każdy sobie z tego zdaje sprawę.

Choć nie kwestionował kompetencji Czarnka, jasno zaznaczył, że jest za wcześnie na rozmowy o przyszłym premierze:

– Przemek Czarnek ma bardzo dużą charyzmę, również ma doświadczenie, był ministrem edukacji. Ja bardzo cenię jego walory. Natomiast dzisiaj mówienie o tym, kto ma być premierem, jest w moim przekonaniu zdecydowanie przedwczesne.

Według byłego szefa KPRM w PiS nie brakuje potencjalnych kandydatów do objęcia takiej funkcji:

– W PiS jest szereg osób, które mogłyby podjąć tego rodzaju wyzwanie.

Najlepszym kandydatem, jego zdaniem, pozostaje jednak Mateusz Morawiecki:

– W moim przekonaniu najlepiej przygotowanym politykiem do funkcji premiera jest Mateusz Morawiecki, który ma duże doświadczenie: 5 lat sprawowania tej funkcji plus duże doświadczenie międzynarodowe i gospodarcze.

Pytany o to, czy Morawiecki ma dziś wystarczające poparcie w partii, by realnie wrócić na stanowisko premiera, Dworczyk odpowiedział bez wahania:

– Nie tylko w partii, ale myślę, że i elektoracie Zjednoczonej Prawicy.

Osiem lat rządów Zjednoczonej Prawicy to czas, który wielu wyborców zapamięta nie jako okres naprawy państwa, ale jako serię systemowych błędów, których symbolem stał się Mateusz Morawiecki. Były premier, lansowany jako technokratyczny wizjoner, okazał się politykiem, który rozmienił wolność gospodarczą, suwerenność narodową i zdrowy rozsądek na drobne. Dla tych, którzy wierzyli w Polskę silną, niezależną i zbudowaną na pracy wolnych obywateli, jego kadencja to katalog rozczarowań.

Najgłośniejszym i najbardziej kosztownym błędem była konstrukcja Polskiego Ładu – reformy podatkowej, która miała „zrewolucjonizować” system i zwiększyć sprawiedliwość. W rzeczywistości była to katastrofa legislacyjna i fiskalna. Podatnicy z dnia na dzień stali się ofiarami niedopracowanego systemu, który zniszczył przewidywalność, utrudnił prowadzenie działalności gospodarczej i uderzył w klasę średnią. „Ulga dla klasy średniej” stała się memem, a przedsiębiorcy – którzy i tak dźwigali ciężar lockdownów – zostali potraktowani jak bankomaty budżetu państwa. Morawiecki, zamiast uprościć system i zmniejszyć fiskalizm, uczynił go jeszcze bardziej opresyjnym i skomplikowanym. Wolny rynek? Tylko w przemówieniach.

Nie można mówić o Morawieckim bez wspomnienia jego roli podczas tzw. pandemii COVID-19. Rząd z nim na czele wprowadził najbardziej restrykcyjne ograniczenia w Europie Środkowej, często bez podstawy prawnej, przy akompaniamencie moralizatorskich wystąpień. Zamknięto siłownie, szkoły, restauracje i firmy, a obostrzenia zmieniano co tydzień, jakby były częścią gry losowej. Niszczenie życia gospodarczego odbywało się pod hasłami „odpowiedzialności” i „ochrony zdrowia”, ale nie przeszkodziło to Morawieckiemu organizować wyborów kopertowych, które kosztowały podatników dziesiątki milionów. W tym samym czasie z publicznych pieniędzy finansowano kampanie szczepionkowe i przekupywano media, by utrzymywać narrację zgodną z linią WHO i Komisji Europejskiej. Wolność obywatelska, prawo do własnej działalności czy swoboda zgromadzeń – wszystko to zostało chwilowo zawieszone, a społeczeństwo miało to „zrozumieć”.

Z punktu widzenia suwerenności narodowej, Morawiecki nie tylko nie bronił interesu Polski, ale często ustępował bez walki. Szczególnie widoczne było to w relacjach z Unią Europejską i Izraelem. W Brukseli prezentował postawę ugodową, zgadzając się na mechanizmy warunkowości i Zielony Ład, które ograniczają naszą niezależność energetyczną i gospodarczą. Jego podpis pod unijnym Funduszem Odbudowy oznaczał zgodę na mechanizm wspólnego długu, który tworzy precedens federalizacji UE – i to bez gwarancji, że Polska otrzyma środki. Oddał kartę przetargową, nie uzyskując nic trwałego w zamian.

W relacjach z Izraelem rząd Morawieckiego nie wykazał się stanowczością, której oczekiwaliby wyborcy o postawie narodowej. Sprawa nowelizacji ustawy o IPN, która miała chronić dobre imię Polski, zakończyła się jej wycofaniem pod naciskiem amerykańskim i izraelskim. Ustępstwa te nie powstrzymały jednak oskarżeń o „współudział” Polski w Holokauście, a nawet je wzmocniły, pokazując, że polskie państwo ustępuje, gdy presja jest wystarczająco silna. Rząd nie potrafił też w sposób jasny i konsekwentny zablokować absurdalnych roszczeń majątkowych ze strony środowisk żydowskich wobec naszego kraju. Morawiecki mówił o godności, ale działał jak księgowy w korporacji – liczy się PR i „święty spokój”, nie twarda polityka historyczna.

Zamiast odbudowywać polski kapitał i wspierać rodzimy biznes, Morawiecki rozbudował państwo do rozmiarów, które dziś przypominają strukturę pół-socjalistyczną. Setki funduszy, agencji, „tarczy” i dotacji tworzyły system redystrybucji oparty na uznaniowości i politycznej lojalności. Rząd hojnie rozdawał cudze pieniądze – od 500+, przez dopłaty do węgla, po kolejne „bony turystyczne” – windując zadłużenie i nakręcając inflację. W efekcie zwykły obywatel, zamiast korzystać z owoców wzrostu, płacił więcej za paliwo, żywność i energię, a przedsiębiorca, zamiast inwestować, musiał walczyć z urzędniczą machiną, która coraz mocniej ingerowała w każdą sferę życia gospodarczego.

W polityce zagranicznej rząd Morawieckiego był skrajnie zależny od decyzji Waszyngtonu i Brukseli. Polska, mimo że ponosiła olbrzymie koszty pomocy dla Ukrainy, nie potrafiła zadbać o własne interesy – zarówno gospodarcze, jak i rolnicze. Morawiecki deklarował solidarność, ale brakowało mu odwagi, by w odpowiednim momencie powiedzieć „dość”. Skutki tej polityki odczuli polscy rolnicy, konsumenci i całe regiony przygraniczne, które stały się zapleczem logistycznym cudzych wojen.

Mateusz Morawiecki obiecywał, że będzie modernizował państwo i budował silną Polskę w Europie. Fakty są takie, że zostawił po sobie kraj bardziej zadłużony, mniej wolny i bardziej zależny od zewnętrznych struktur niż kiedykolwiek wcześniej od 1989 roku. Jego wizja rozwoju opierała się na centralizacji, zadłużaniu i gaszeniu pożarów, które sam wywoływał. To nie jest droga ku suwerenności. To ślepa uliczka. Morawiecki może wyglądać nie aż tak źle, tylko w zestawieniu z obecnym premierostwem Donalda Tuska.


Fatal error: Uncaught wfWAFStorageFileException: Unable to save temporary file for atomic writing. in /home/klient.dhosting.pl/silnapolska/dzienniknarodowy.pl-xu9p/public_html/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php:34 Stack trace: #0 /home/klient.dhosting.pl/silnapolska/dzienniknarodowy.pl-xu9p/public_html/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php(658): wfWAFStorageFile::atomicFilePutContents('/home/klient.dh...', '<?php exit('Acc...') #1 [internal function]: wfWAFStorageFile->saveConfig('livewaf') #2 {main} thrown in /home/klient.dhosting.pl/silnapolska/dzienniknarodowy.pl-xu9p/public_html/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php on line 34