4 października 2025
Wydarzenia

Szwecja zapłaci imigrantom 34 000 USD za wyjazd z kraju

Od 2026 roku szwedzki rząd wprowadza program, który zakłada wypłatę nawet 350 000 koron (około 34 000 dolarów) dla imigrantów gotowych opuścić kraj i wrócić do państwa swojego pochodzenia. Tak zwane „dobrowolne powroty” mają być zachętą do wyjazdu dla tych, którzy nie odnaleźli się w szwedzkim społeczeństwie. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej: to akt kapitulacji państwa, które przez lata doprowadziło swoją politykę migracyjną do ruiny i dziś próbuje problem rozwiązać przelewem na konto.

Zamiast egzekwować prawo i przeprowadzać skuteczne deportacje, rząd rozdaje publiczne pieniądze w nadziei, że część nielegalnych migrantów sama zdecyduje się zniknąć. To nie jest polityka państwowa, to kupowanie świętego spokoju. To również sygnał dla reszty świata: wystarczy nielegalnie dostać się do Szwecji, pozostać wystarczająco długo, nie integrować się, nie pracować, a w końcu dostanie się premię za wyjazd. Tak wygląda groteska zafundowana przez kolejne liberalne rządy, które boją się używać słowa “deportacja”, jakby było to coś wstydliwego.

W ciągu ostatnich lat Szwecja stała się przykładem państwa, które utraciło kontrolę nad swoją suwerennością wewnętrzną. Powstają dzielnice, do których służby porządkowe wchodzą tylko w grupach interwencyjnych. Policja otwarcie mówi o strefach no-go, gdzie obowiązuje własne prawo, często ustalane przez klany rodzinne lub grupy przestępcze. W tych rejonach nie obowiązują zasady zachodniego społeczeństwa. Obowiązuje prawo siły, milczenia i zastraszenia. Coraz częściej dochodzi do strzelanin, eksplozji, walk między gangami. Giną nie tylko ich członkowie, lecz także przypadkowi przechodnie i dzieci.

To nie są wyjątki ani przypadki jednostkowe. To nie są problemy z integracją. To rezultat celowego zaniechania, skutek lat bezrefleksyjnej polityki otwartych drzwi i fałszywego multikulturalizmu. Przez lata przyjmowano tysiące ludzi bez znajomości języka, bez kwalifikacji, często bez dokumentów, nie stawiając żadnych wymagań. Efekt jest taki, że zamiast nowoczesnego społeczeństwa opartego na wspólnych wartościach, Szwecja zbudowała równoległe światy, w których przemoc i bezprawie stają się codziennością.

I właśnie do takich osób kierowany jest nowy program. Do ludzi, którzy nie chcieli się dostosować, którzy od lat funkcjonują na marginesie społeczeństwa, czasem w szarej strefie, często w otwartym konflikcie z prawem. Rząd nie ma odwagi ich deportować. Woli zapłacić, by po prostu sobie poszli. Tylko że to nie rozwiązuje niczego. Bo nie wszyscy odejdą. A ci, którzy odejdą, mogą wrócić. I to bez większego problemu, jeśli nie powstanie system kontroli i egzekucji granic.

Ile to będzie kosztować? Jeśli tylko 5000 osób skorzysta z programu, mówimy o kwocie ponad 1,7 miliarda koron. A to dopiero początek. Do tego dochodzą koszty obsługi, doradztwa, administracji, nadzoru, biurokracji. Czy szwedzki podatnik, który czeka miesiącami na wizytę u lekarza, naprawdę chce finansować pakiety “startowe” dla migrantów, którzy latami ignorowali szwedzkie wartości i prawo? Zamiast nagradzać nieudane przypadki integracyjne, państwo powinno jasno wyznaczyć granice. Nie spełniasz warunków pobytu? Wracasz. I to nie wtedy, gdy ci się zachce, ale wtedy, gdy prawo tak stanowi. Tak robią państwa, które szanują siebie i swoich obywateli. W Szwecji wciąż dominuje logika unikania konfliktu, nawet jeśli oznacza to wypłatę dziesiątek tysięcy dolarów osobom, które nigdy nie dały nic w zamian.

Zwolennicy programu mówią o humanitaryzmie i drugiej szansie. Ale gdzie jest humanitaryzm wobec ofiar gangów? Gdzie jest wsparcie dla mieszkańców Malmö, Sztokholmu czy Uppsali, którzy mieszkają w dzielnicach zamienionych w getta? Gdzie jest sprawiedliwość dla kobiet i dzieci, które boją się wyjść po zmroku, bo „młodzież” urządza nocne zamieszki, podpala samochody i rzuca kamieniami w policję? Państwo, które dba o przestępców bardziej niż o własnych obywateli, traci moralny autorytet.

Warto też pamiętać, że to nie pierwszy taki pomysł. W Niemczech, Holandii czy Francji podobne programy funkcjonują od lat, ale ich efekty są mizerne. Część uczestników wraca, część wyjeżdża tylko na chwilę, inni po prostu biorą pieniądze i znikają z radarów. W Szwecji, gdzie kontrola nad systemem migracyjnym została de facto oddana urzędnikom pozbawionym narzędzi i politycznej woli działania, skuteczność będzie jeszcze niższa. Bezpieczniej byłoby założyć z góry, że ten program stanie się kolejnym kosztownym błędem w polityce migracyjnej.

Brakuje jednego. Odwagi. Odwagi powiedzenia prawdy: polityka otwartych drzwi zawiodła. Multikulturalizm zawiódł. Integracja zawiodła. I teraz trzeba przywrócić porządek, dyscyplinę i elementarne zasady państwa prawa. Zamiast dobrowolnych powrotów z bonusem, potrzebne są obowiązkowe deportacje i realna kontrola granic. Potrzebne jest przywrócenie policji autorytetu, sądom skuteczności, a obywatelom — poczucia bezpieczeństwa.

Rząd woli jednak udawać, że problem da się wyciszyć przelewem. To krótkowzroczne myślenie. Każda osoba, która otrzyma 350 000 koron, wyjedzie, a potem wróci lub zniknie, to nie tylko zmarnowane środki. To kompromitacja państwa. Program wypłat dla migrantów nie rozwiąże problemu. Jest jedynie kosztownym plasterkiem na otwartą ranę. Prawdziwe rozwiązanie wymaga zdecydowanych kroków: uszczelnienia systemu, eliminacji stref no-go, przywrócenia respektu wobec prawa i likwidacji iluzji, że każdy, kto tu przyjedzie, automatycznie zyska prawo do pozostania. Szwecja nie może być bankomatem dla świata. Albo przestanie się bać stanowczych decyzji, albo zapłaci jeszcze wyższą cenę. Nie tylko w koronach, ale w bezpieczeństwie swoich obywateli, integralności państwa i zaufaniu społecznym, które już dziś jest poważnie nadwyrężone.