To, co miało pozostać prywatnym rozstrzygnięciem między dwoma osobami, nabrało publicznego wymiaru i wywołało prawdziwą burzę polityczną. W sądzie w Wiedniu (Landesgericht für Zivilrechtssachen, akta 47 R65/25 v) dwaj mężczyźni umówili się, że spór o pieniądze rozstrzygną zgodnie z zasadami prawa islamskiego – konkretnie według Ahlus‑Sunnah wal‑Jamaah – i w ten sposób prawomocnie rozstrzygnięto, że jeden z nich ma wypłacić drugiemu 320 000 euro.
Gdy przegrany postanowił podważyć tę decyzję, powołując się na niejasność i subiektywność szariatu oraz sprzeczność z fundamentalnymi wartościami prawa austriackiego, sąd jednak podtrzymał wyrok, uznając, że kluczowe jest tylko to, czy wynik nie sprzeciwia się „Grundwertungen” – podstawowym wartościom – prawa austriackiego, a nie to, jakie konkretnie reguły zostały zastosowane. Wyrok zapadł 18 sierpnia 2025 roku i natychmiast stał się przedmiotem ostrej krytyki. Zwolennicy prawa ostrzegają, że otwiera to drzwi dla niebezpiecznej, równoległej jurysdykcji w centrum Wiednia, gdzie sprawy prywatne – nawet finansowe – mogą być wewnętrznie rozstrzygane według norm religijnych, niezależnie od zgodności z dominującym porządkiem prawnym. Przypomina to zjawisko, w którym prywatne sądy, działające według zasad odmiennych od prawa państwowego, zyskują realny wpływ i wiążącą moc w kwestiach pieniężnych, co może podważać jednolitość systemu prawnego. Można sobie wyobrazić, że przyszłe konflikty ekonomiczne, nawet te nieskomplikowane, będą mogły być decydowane poza jurysdykcją państwową, jeśli strony zawrą odpowiednią umowę o arbitraż oparty na regułach prawa religijnego. To z kolei zrodzi obawy o fragmentaryzację systemu prawnego, trudność w egzekwowaniu, podważenie równowagi między obywatelami, a wreszcie – utratę zaufania do instytucji państwa.
Obserwatorzy życia publicznego i prawnicy zauważają, że choć formalnie sąd nie ocenił treści prawa islamskiego, to sam fakt akceptacji wykonania takiego wyroku przekazuje silny sygnał: jeśli umowa przewiduje zastosowanie prawa religijnego i wynik nie narusza wartości konstytucyjnych, może być uznany za prawnie wiążący. I to bez dogłębnej analizy treści tych norm. W tym kontekście spór dotyczył kwoty 320 000 euro – znaczącej sumy, lecz nie absurdalnie dużej – za nieuregulowane zobowiązania między stronami. Sąd, mimo sceptycyzmu co do szariatu, uznał, że skoro strony się tak umówiły, a wynik nie narusza fundamentalnych zasad prawa austriackiego, nie ma powodów do unieważnienia. Decyzja ta, choć formalnie techniczna i ograniczona do kwestii cywilnych, w praktyce może stać się precedensem. Już pojawiły się głosy, że jeśli prawo religijne, w tym islam, może być stosowane w umowach między stronami, to co stoi na przeszkodzie stosowaniu innych systemów religijnych w podobny sposób? A gdzie granica? Czy prywatny arbitraż zgodny z prawem islamskim będzie miał taką samą moc prawną jak orzeczenia sądowe? Czy dokumenty tego typu będą honorowane przez banki, urzędy, kontrahentów? Czy instytucja prawa państwowego jako nadrzędnego traci w oczach obywateli?
Prawo szariatu, które stanowiło podstawę decyzji arbitrażowej w tej konkretnej sprawie, to system prawny wywodzący się z islamu, obejmujący normy religijne, moralne, społeczne i prawne. Nie istnieje jeden szariat – jego interpretacje różnią się w zależności od szkoły prawnej, regionu i lokalnej tradycji. Źródłem szariatu są Koran, sunnah (czyli tradycje proroka Mahometa), idżma (konsensus uczonych) i kijas (analogia prawna). W wielu krajach muzułmańskich szariat funkcjonuje jako główne źródło prawa państwowego, lecz w Europie nie ma mocy obowiązującej jako prawo publiczne. Mimo to, w niektórych państwach dopuszcza się prywatne rozstrzyganie sporów według zasad religijnych – jeśli obie strony się na to zgodzą i wynik nie stoi w sprzeczności z podstawowymi normami prawnymi danego kraju. To otwiera pole do kontrowersji, zwłaszcza że prawo szariatu bywa często krytykowane w Europie za niejednoznaczność, arbitralność i brak zgodności z zasadami równości, wolności jednostki czy neutralności światopoglądowej.
W Austrii, podobnie jak w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, istniały już wcześniej przypadki prywatnych arbitraży na podstawie norm religijnych, ale nigdy wcześniej nie dotyczyły one tak wysokich kwot i nie były przedmiotem tak formalnego potwierdzenia przez sąd powszechny. Krytycy wskazują, że szariat może prowadzić do nierównego traktowania stron, szczególnie w kontekście płci, dziedziczenia czy wiarygodności świadków. Z drugiej strony, wielu muzułmanów uważa, że szariat zapewnia moralną spójność i zgodność z ich religijnymi wartościami – co jest kluczowe dla ich tożsamości. W tym napięciu między świeckim państwem a społeczeństwem wielokulturowym leży sedno problemu. Czy państwo ma prawo ingerować w dobrowolne umowy między obywatelami, jeśli dotyczą one tylko ich i nie łamią prawa? Czy jednak ma obowiązek pilnować, by każda taka umowa nie prowadziła do ukrytego naruszenia równych praw? Te pytania pozostają otwarte.
Krytycy przestrzegają też przed społecznym napięciem – sytuacja, w której muzułmanie zawierają arbitraż zgodny z Habus‑Sunnah, może być postrzegana jako uprzywilejowanie. To może rodzić spory między różnymi grupami religijnymi i ostatecznie wypaczać ideę równych praw. Z kolei obrońcy decyzji sądu podkreślają, że umowa to umowa. Jeśli osoby osiągnęły porozumienie w sprawie zarządzania swoimi sprawami finansowymi, przestrzegane są warunki porządku publicznego, to państwo nie ma prawa się wtrącać. To podejście ma gwarantować wolność umów i autonomię stron, co samo w sobie nie jest niczym niezwykłym w prawie cywilnym. Istotne jest jednak pytanie, czy wolność ta nie prowadzi do niezamierzonych konsekwencji, gdy przekracza granice uznawanych norm. Czy wolność kontraktu i prawo do prywatnego arbitrażu mogą i powinny sięgać do granicy rozmycia się granic między systemem państwowym a prywatną normatywnością religijną? Na razie orzeczenie dotyczy tylko jednej sprawy, jednej umowy, jednej kwoty. Ale przyszłość pokaże, czy stanie się przyczółkiem do szerszego trendu. Obywatelskie debaty toczą się już – zarówno w Austrii, jak i poza nią – nad tym, czy wyrok ten jest damką skierowaną do polityki prawa, czy raczej żółtą kartką dla legislatorów i instytucji prawnych, by uściślić granice stosowania prawa religijnego w transakcjach między obywatelami. Każdy ruch w tym sporze dziś może zaważyć na tym, jak będzie wyglądać balans między wolnością a jednością, między różnorodnością efektywną, a fragmentacją osłabiającą fundament zaufania do systemu prawnego. Debata się zaczęła. Czas pokaże, kto wygra.