Wrocławski Most Grunwaldzki zostanie przebudowany, a wraz z remontem wrócą na niego niemieckie symbole usunięte po wojnie.
Wojewódzki konserwator zabytków zatwierdził przywrócenie przedwojennego napisu „Kaiserbrücke” oraz herbu Hohenzollernów, dynastii odpowiedzialnej za rozbiory Polski. Most, będący przez dekady symbolem polskiego Wrocławia, ma też zmienić kolor. Zostanie przemalowany na szarozielono, tak jak za czasów pruskich.
„W planie jest odtworzenie dwóch ozdobnych naczółków z koroną cesarską, herbem Hohenzollernów, a także ozdobnym napisem ‘Kaiserbrücke’, czyli ‘most Cesarski’. Pojawią się dokładnie w tych miejscach, gdzie były w pierwotnej wersji” – potwierdza Daniel Gibski, wojewódzki konserwator zabytków.
Symboliczny powrót do czasów, gdy Wrocław był Breslau, a Polska nie istniała na mapie, wywołuje konsternację. W imię historycznej rekonstrukcji przywraca się oznaczenia, które przez lata kojarzyły się z niemieckim panowaniem, germanizacją i wynaradawianiem. Co więcej, zmiany te nie przywrócą w pełni stanu sprzed wojny – szerokość chodników pozostanie taka jak dziś, bo dostosowana jest do ruchu samochodowego i tramwajowego.
„Miejmy nadzieję, że finalnie wszyscy mieszkańcy Wrocławia szczycić się będą mogli Mostem Grunwaldzkim posiadającym oryginalne zwieńczenia, zrekonstruowane latarnie, nawierzchnie, płaskorzeźby oraz wiele innych detali. Podjęta zostanie również próba ustalenia i rekonstrukcji pierwotnej kolorystyki mostu” – podkreśla Daniel Gibski.
Zamiast dumy, wielu mieszkańców odczuwa jednak wstyd. Renowacja obejmie nie tylko kosmetykę – zaplanowano wymianę płyty pomostowej, zabezpieczenia antykorozyjne, wzmocnienie konstrukcji do 40 ton, wymianę chodników, balustrad, torowiska oraz oświetlenia. Pozwolenie konserwatorskie już wydano. Teraz kolejny ruch należy do miasta, które musi zsynchronizować prace z remontem torowiska na moście Pokoju. Rozpoczęcie prac nie jest jeszcze znane, ale wiadomo, że całość ma się zakończyć przed 2030 rokiem.
Most Grunwaldzki, powstały w latach 1908–1910, początkowo nazywał się Mostem Cesarskim, później przez moment Mostem Wolności. Po wojnie, gdy Wrocław wrócił do Polski, symbole niemieckiego panowania zostały z niego usunięte. Dziś wracają w glorii „ochrony dziedzictwa”, choć dla wielu mieszkańców to gorzki żart historii.
Nie jest to odosobniony przypadek. Na Uniwersytecie Wrocławskim doszło do równie bulwersującego zdarzenia: w głównej auli zniknął Orzeł Biały, a jego miejsce zajął portret Fryderyka II, króla Prus, odpowiedzialnego za pierwszy rozbiór Polski.
„Aula Leopoldina Uniwersytetu Wrocławskiego to nie tylko najpiękniejsza sala UWr, lecz symbol dziejów Wrocławia. Od pewnego czasu na jej ścianach nie wisi już Orzeł Biały, za to jest portret króla Prus Fryderyka II, który wcale nie wisiał tam oryginalnie” – wskazał Piotr Wojtulek, nauczyciel akademicki, radny Lublińca.
Głos w sprawie zabrał również dziennikarz Polsatu Grzegorz Jankowski, nie kryjąc oburzenia.
„Ależ wstyd! Portret króla Prus Fryderyka II zawisł na Uniwersytecie Wrocławskim. To ten król, który doprowadził do I rozbioru Polski” – wskazał. – „A herb Hohenzollernów wraca na wrocławski Most Grunwaldzki. Tak, tych Hohenzollernów od rozbiorów i wynarodowiania na ziemiach przez nich zagrabionych (…) Jeszcze raz: wielki wstyd!!!”
W imię estetyki i konserwatorskich rekonstrukcji zanika gdzieś pamięć o polskiej historii miasta. Symbole, które powinny przypominać o trudnej przeszłości, wracają bez refleksji, w atmosferze politycznej poprawności. Wrocław, miasto o polskich korzeniach sięgających Piastów, nie potrzebuje cesarskich herbów ani portretów królów Prus, by pielęgnować swoją tożsamość. Potrzebuje odwagi, by o niej pamiętać.