18 października 2025
Wydarzenia

Uniwersytet Nottingham: Ciemnoskóre orki z “Władcy pierścieni” to objaw rasizmu Tolkiena

Czy „Władca Pierścieni” to opowieść o odwadze, poświęceniu i wiecznej walce dobra ze złem, czy może – jak twierdzi wykładowca z Uniwersytetu w Nottingham – literacka maska uprzedzeń rasowych i kolonialnych lęków? Nowy kurs pod nazwą „Dekolonizując Tolkiena i innych” wzbudza gorące protesty, zarzuty ideologicznej indoktrynacji i próbę przepisania kanonu na nowo, zgodnie z duchem współczesnej polityki tożsamościowej.

Centralny zarzut stawiany Tolkienowi przez prowadzącego kurs, czarnoskórego dr Onyekę Nubię, dotyczy tego, jak autor miał rzekomo kodować zło jako „ciemne” – zarówno dosłownie, jak i metaforycznie. Postaci takie jak orki, Haradrimowie czy Easterlingowie są przedstawiane jako „ciemnoskórzy” i bez wyjątku po stronie zła. Dla dr. Nubii to nie przypadek, ale wzorzec literackiego rasizmu.

„Orkowie, Haradrimowie, Easterlingowie – wszyscy mają ciemniejszą karnację. Wszyscy są po stronie zła. To nie przypadek. To wzorzec etnicznego szowinizmu” – czytamy w podstawowym tekście kursu.

Podobne wnioski dotyczą Saurona, którego określenie jako „Czarnego Władcy” ma nie tylko wzmacniać jego demoniczny wizerunek, ale też podświadomie łączyć ciemność z brzydotą i moralnym zepsuciem. Śródziemie według tej logiki to kraina, w której jasnoskóry, zachodni świat broni się przed brunatnym, złowrogim Wschodem i Południem.

W ocenie wielu komentatorów akademickich i publicystów to odczytanie graniczy z absurdem. Wskazują, że orki są stworzeniami całkowicie fikcyjnymi, które miały ucieleśniać zło w najczystszej postaci, a nie reprezentować konkretną grupę etniczną. Próba zredukowania całej symboliki Tolkiena do kwestii koloru skóry to ideologiczna nadinterpretacja, oderwana od kontekstu literackiego i historycznego.

„Iluzja białej Anglii” i Szekspir bez Afrykanów

Kurs na Uniwersytecie w Nottingham nie ogranicza się do Tolkiena. Równie ostro traktuje C.S. Lewisa i jego „Opowieści z Narnii”, w których pojawiają się Kalormeńczycy – mieszkańcy orientalizującej krainy, przedstawieni jako okrutni, dumni, noszący „pomarańczowe turbany” i „długie brody”. Dla dr Nubii to kolejny przykład kolonialnego schematu: egzotyczny Wschód jako wróg wolności i moralnego ładu.

W ramach kursu analizowane są także teksty Szekspira. Zarzuca mu się „wspieranie iluzji monoetnicznej Anglii” poprzez brak obecności czarnoskórych postaci w jego dziełach. Według dr Nubii, to wyraz literackiego wymazywania mniejszości i utrwalanie dominacji „białego, etnicznie jednolitego” społeczeństwa.

„Brak bezpośrednich odniesień do Afrykanów w sztukach Szekspira tworzy złudzenie jednorodności rasowej” – pisze prowadzący.

Problem w tym, że w elżbietańskiej Anglii czarnoskórzy mieszkańcy stanowili znikomą mniejszość – tak niewielką, że można by ich było policzyć na palcach obu rąk. Żądanie, by Szekspir w XVII wieku tworzył inkluzywne, rasowo zróżnicowane postaci, to anachronizm. Ocenianie jego twórczości według dzisiejszych standardów politycznej poprawności wykracza poza ramy poważnej analizy historycznoliterackiej.

Od analizy do presji ideologicznej

W teorii kurs ma „repopulować brytyjski kanon mitologiczny”, czyli poszerzyć go o alternatywne głosy i perspektywy. W praktyce coraz więcej obserwatorów zwraca uwagę, że mamy tu do czynienia raczej z próbą wtłaczania współczesnej agendy tożsamościowej w dzieła, które powstały w zupełnie innych realiach kulturowych, historycznych i społecznych.

Kurs w Nottingham nie tylko sugeruje, ale wręcz zakłada jako punkt wyjścia, że Tolkien i Lewis promowali strukturalny rasizm. Studenci, jak alarmują niektórzy komentatorzy, mają „nauczyć się myśleć słusznie”, a nie interpretować samodzielnie. Pojawiły się nawet głosy, że „nie zaliczysz, jeśli nie uznasz Tolkiena za rasistę”.

„To nie jest nauczanie. To tresura ideologiczna. Jeśli nie zaakceptujesz wstępnych założeń, nie masz po co pojawiać się na zajęciach” – napisał jeden z użytkowników X (dawniej Twitter).

Uniwersytet w Nottingham nie odniósł się publicznie do rosnącej krytyki. Kurs trwa. A jego główne tezy o „antyafrykańskim kodzie” w literaturze fantasy właśnie stały się oficjalnym elementem programu akademickiego. “Władca Pierścieni” może wciąż być opowieścią o walce dobra ze złem. Ale dziś to właśnie on sam staje się polem walki – nie w Śródziemiu, lecz w murach współczesnych uniwersytetów.