W centrum Moskwy, na Gogolewskim Bulwarze, otwarto wystawę plenerową „Dziesięć wieków polskiej rusofobii”, przygotowaną przez Rosyjskie Wojskowo-Historyczne Towarzystwo (RWIО). Składająca się z 32 plansz ekspozycja ma według organizatorów przedstawiać „długą tradycję nienawiści Polski do Rosji”. W rzeczywistości to kolejna odsłona propagandy, której celem jest zbudowanie obrazu Polski jako wiecznego wroga, legitymizującego działania Kremla na Ukrainie i w regionie.
Wystawa skupia się głównie na XX i XXI wieku. Dużą jej część poświęcono wydarzeniom II wojny światowej oraz współczesnym napięciom międzynarodowym. Jak mówi dyrektor naukowy RWIО, Michaił Miagkow:
„Poruszamy też temat Katynia. Dziś każdy polski polityk obarcza Rosję winą za Katyń. A przecież są dokumenty, odtajnione niedawno przez archiwum FSB, które jasno pokazują niemiecki ślad.”
Organizatorzy przedstawiają Katyń jako niemiecką prowokację, powielając dawno obaloną narrację ZSRS z czasów wojny. To jawna próba unieważnienia odpowiedzialności Związku Sowieckiego, mimo że rosyjskie władze(w tym prezydent Borys Jelcyn) już w latach 90. oficjalnie przyznały winę NKWD.
Druga część wystawy to opis współczesnych relacji z Polską – oskarżenia o agresywną politykę, rusofobię, wspieranie Ukrainy. Miagkow stwierdza:
„Polska jest dziś jednym z najbardziej antyrosyjskich państw. Na jej terytorium szykuje się wojna przeciwko nam. To Polska ją inicjuje.”
W tej narracji to nie Rosja prowadzi wojnę w Ukrainie, lecz Polska rzekomo ją roznieca – poprzez członkostwo w NATO, współpracę z USA i dostawy broni.
Historia podporządkowana celowi politycznemu
W pierwszej części wystawy przedstawiono II Rzeczpospolitą jako twór zależny od Niemiec. Miagkow mówi:
„Piłsudski, niemiecki protegowany, uważał, że Polacy powinni dojść aż do Moskwy i na murach Kremla napisać: ‘Rozmawiać po rosyjsku – zakazane’.”
To fałszywa i tendencyjna interpretacja – klasyczna projekcja, mająca na celu przedstawienie współczesnej polskiej polityki jako kontynuacji „imperialnych ambicji Piłsudskiego”.
W części poświęconej Armii Andersa organizatorzy sugerują zdradę wobec ZSRS:
„Armia Andersa, tworzona za radzieckie pieniądze, uzbrojona i szkolona przez Związek Radziecki, miała walczyć ramię w ramię z Armią Czerwoną. Zamiast tego uciekła do Iranu.”
Pominięto przy tym fakt, że ewakuacja była wynikiem umowy międzypaństwowej oraz braku zaufania do Sowietów po odkryciu zbrodni katyńskiej.
Kolejny wątek to powstanie warszawskie, które nazwano tragiczną i nieodpowiedzialną decyzją:
„Stalin uważał je za awanturę emigracyjnego rządu. Celowo rzucono 200 tysięcy warszawiaków na śmierć.”
Tym samym zrzuca się odpowiedzialność za masakrę cywilów na polskie władze na uchodźstwie, całkowicie ignorując fakt, że Armia Czerwona stała wtedy bezczynnie po drugiej stronie Wisły.
Wreszcie – uderzenie w najnowszą historię. Obecne władze Polski zostały przedstawione jako wrogowie Rosji, którzy „zdradzili” pomoc udzieloną przez ZSRR po wojnie. Miagkow kończy:
„Związek Radziecki udzielił Polsce ogromnej pomocy przy odbudowie po wojnie. A jak Polska się odwdzięczyła? Dziś to jedno z najbardziej antypolskich państw. Rządzący – Tusk, Morawiecki, Duda – mówią o Rosji wyłącznie źle. Ich logika jest prosta: jeśli to Rosja, to znaczy wróg.”
Wystawa potrwa do listopada i – zgodnie z przekazem rosyjskich mediów – cieszy się poparciem Dumy i elit politycznych. Wiceprzewodniczący Dumy, Boris Czernyszow, stwierdził:
„Polska elita nie chce pamiętać grzechów własnych poprzedników. Zamiast tego zwykli Polacy są dziś ścigani za mówienie prawdy niewygodnej dla polityków.”
Tego rodzaju stwierdzenia nie mają żadnego potwierdzenia w faktach. Polska demokracja generalnie nie prześladuje za poglądy – natomiast sama wystawa jest wyraźnym przykładem tego, jak władze Rosji manipulują historią dla własnych celów.
Nie jest to próba dialogu historycznego. To operacja propagandowa, obliczona na konsolidację społeczeństwa wokół mitu „rosyjskiej oblężonej twierdzy” i zewnętrznego wroga. Wystawa nie dokumentuje historii, lecz ją przepisuje ku potrzebie politycznej chwili.