Wpis Viktora Orbána na platformie X wywołał niemałe poruszenie.
Premier Węgier napisał:
„🕊️ Zamilkły działa, zakładnicy są wolni, a długo wyczekiwany pokój zapanował na Bliskim Wschodzie. Prezydent Donald Trump tego dokonał!”
W dalszej części wpisu Orbán odniósł się do sytuacji w Europie, wzywając jej liderów do działania:
„Teraz kolej na Europę. Sukces prezydenta Trumpa pokazuje, że nigdy nie możemy rezygnować z negocjacji. Bez rozmów nie ma pokoju. Czas, byśmy my, Europejczycy, poszli za przykładem prezydenta Trumpa!”
To nie tylko wyraz uznania dla działań byłego prezydenta USA, ale też sugestia zmiany podejścia do konfliktów: od konfrontacji do rozmów. Orbán próbuje ustawić Trumpa jako wzór skutecznej dyplomacji, przeciwstawny wobec unijnej polityki sankcji i polityki siły.
Deklaracja ta pojawiła się tuż po szczycie pokojowym w egipskim Szarm el-Szejk, gdzie Donald Trump złożył publiczne poparcie dla Orbána i jego partii. Trump nie szczędził pochwał, mówiąc:
„Wiktor. Kochamy Wiktora. Wiktor, tak go nazywam (Victor po łacinie znaczy zwycięzca – przyp. red.). Jesteś fantastyczny. Wiem, że wielu ludzi się ze mną nie zgadza, ale tylko moje zdanie się liczy.”
W tych słowach widać nie tylko osobistą sympatię Trumpa do Orbána, ale i charakterystyczne dla byłego prezydenta USA podkreślanie własnej roli jako decydującej. Trump buduje wokół Orbána narrację o zwycięstwie, skuteczności i silnym przywództwie czyli cechach, które sam uważa za kluczowe w polityce.
Prezydent przypomniał również swoje wcześniejsze poparcie dla Orbána w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych na Węgrzech, które Fidesz wygrał znaczącą przewagą:
„Wygrał o 28 punktów. Tym razem pójdzie ci jeszcze lepiej. Masz przed sobą kolejne wybory i poradzisz sobie świetnie. Doceniamy to i w 100% stoimy za tobą.”
To jasny komunikat: Trump nie tylko popiera Orbána, ale daje mu pełne polityczne błogosławieństwo na kolejną kadencję. To także symboliczna manifestacja ideologicznego sojuszu między amerykańską prawicą a niektórymi środkowoeuropejskimi przywódcami. Z punktu widzenia polityki międzynarodowej te wypowiedzi są czymś więcej niż uprzejmościami. To świadectwo coraz silniejszego związku dwóch politycznych światów – konserwatywnego, antydemoliberalnego modelu rządzenia, który zarówno Trump, jak i Orbán otwarcie promują.
Wybory parlamentarne na Węgrzech zaplanowano na kwiecień 2026 roku. Sondaże dają niejednoznaczny obraz. Część z nich wskazuje na wyraźną przewagę opozycyjnej partii Tisza, kierowanej przez Pétera Magyara, inne natomiast nadal pokazują Fidesz jako faworyta. To zwiastuje niezwykle zaciętą kampanię, w której każda deklaracja wsparcia (zwłaszcza tak wyrazista, jak ta ze strony Trumpa) może mieć wpływ na mobilizację elektoratu.
Wpis Orbána i wystąpienie Trumpa nie są więc wyłącznie grzecznościowymi gestami. To element szerszej strategii politycznej. Z jednej strony to próba wzmocnienia wizerunku Orbána jako lidera o międzynarodowym znaczeniu, z drugiej – budowanie osi ideologicznej, która ma przekraczać granice państw i kontynentów. W tej grze stawką nie są tylko krajowe wybory, ale przyszłość wizji świata, której Trump i Orbán są dziś najbardziej rozpoznawalnymi twarzami.
