We wrześniu 2022 roku świat obiegła wiadomość o tajemniczych eksplozjach na dnie Morza Bałtyckiego, które doprowadziły do uszkodzenia gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Dziś – trzy lata później – sprawa ponownie rozgrzewa opinię publiczną. Zatrzymanie Ukraińca w Polsce, podejrzanego przez niemiecką prokuraturę o udział w sabotażu, rzuca nowe światło na ten głośny incydent.
Kim jest Wołodymyr Z.?
Wołodymyr Z., obywatel Ukrainy, został zatrzymany w Pruszkowie przez polskich policjantów na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania wystawionego przez niemiecki sąd. Z informacji zdobytych przez RMF FM wynika, że mężczyzna był ścigany od wielu miesięcy w związku z podejrzeniami o bezpośredni udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream. Obecnie znajduje się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, gdzie trwa jego przesłuchanie.
Według niemieckich służb, Wołodymyr Z. to nie tylko były mieszkaniec okolic Warszawy, ale również instruktor nurkowania. To właśnie jego umiejętności miały umożliwić zejście pod wodę z ładunkami wybuchowymi, które następnie umieszczono na podmorskiej instalacji. Jak ustalono, we wrześniu 2022 roku miał on wypłynąć jachtem z niemieckiego portu w Rostocku na Morze Bałtyckie, gdzie dokonano sabotażu.
Obrona: “Brak podstaw do ekstradycji”
Adwokat zatrzymanego, Tymoteusz Paprocki, stwierdził w rozmowie z RMF FM, że nie ma podstaw, by jego klient został wydany niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości. Obrona powołuje się na pełnoskalowy konflikt zbrojny toczący się na Ukrainie oraz fakt, że właścicielem Nord Streamu jest rosyjski Gazprom – firma, która według strony ukraińskiej finansuje agresję Rosji. Zdaniem obrońcy, stawia to całe postępowanie w nowym, politycznym kontekście.
Paprocki zaznacza również, że na tym etapie nie ma pewności, czy jego klient brał udział w akcji sabotażowej. Postępowanie ekstradycyjne dopiero ruszyło i decyzja o ewentualnym wydaniu Ukraińca Niemcom będzie należała do polskiego sądu.
Drugi podejrzany zatrzymany we Włoszech
Zatrzymanie Wołodymyra Z. to nie jedyny przełom w śledztwie. W sierpniu 2025 roku we włoskim Rimini aresztowano kolejnego Ukraińca – Serhija K., którego niemiecka prokuratura uważa za koordynatora całej operacji. 49-letni mężczyzna przebywał na wakacjach z rodziną, kiedy został zatrzymany przez włoską policję. Prokuratura twierdzi, że Serhij K. znajdował się na pokładzie jachtu podczas operacji sabotażowej i nadzorował umieszczanie ładunków wybuchowych.
Według komunikatu niemieckich służb, Serhij K. był członkiem grupy, która we wrześniu 2022 roku w rejonie wyspy Bornholm przeprowadziła wysadzenie obu gazociągów. Podejrzany miał „wspólnie spowodować eksplozje”, co w języku prawnym oznacza współudział o wysokim stopniu odpowiedzialności.
Nord Stream – rura, która stała się symbolem
Gazociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2 były kluczową infrastrukturą energetyczną dla Europy. Nord Stream 1, uruchomiony w latach 2011–2012, miał przepustowość ponad 55 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie i biegł z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Równoległy Nord Stream 2, choć ukończony, nigdy nie został uruchomiony – głównie z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku.
Eksplozje, do których doszło 26 września 2022 roku, zniszczyły odcinki obu magistrali. To wydarzenie uznano za akt sabotażu, mający ogromne znaczenie polityczne, ekonomiczne i energetyczne. Początkowo podejrzenia kierowano w stronę Rosji, później pojawiły się teorie o działaniach Zachodu, a teraz według śledztwa niemieckiej prokuratury odpowiedzialność może spoczywać na grupie powiązanej z Ukrainą.
Niemiecki trop i kontrowersje
Sprawa wysadzenia Nord Stream od początku była wyjątkowo tajemnicza i skomplikowana. Niemieccy śledczy od miesięcy rekonstruują przebieg zdarzeń. W śledztwie pojawiły się analizy śladów materiałów wybuchowych, zapisy z radarów, monitoring morski i dane GPS z jednostek pływających. Część śledztwa prowadzona była wspólnie z Danią i Szwecją.
W mediach pojawiały się różne hipotezy – od rosyjskiego sabotażu mającego wywołać chaos energetyczny w Europie, przez działania amerykańskich służb, aż po ukraińskie grupy specjalne, które miały działać na własną rękę lub za przyzwoleniem państw zachodnich. Teraz wydaje się, że to właśnie ostatni trop został uznany przez niemiecką prokuraturę za najbardziej prawdopodobny. Zarówno Polska, jak i Włochy znalazły się w centrum zainteresowania służb. W Polsce ścigany Wołodymyr Z. był obecny od wielu miesięcy. Niemiecki Europejski Nakaz Aresztowania trafił do Polski już na początku czerwca 2024 roku, jednak nie doszło wtedy do jego zatrzymania. Prokuratura tłumaczyła, że Wołodymyr Z. opuścił terytorium Polski, zanim udało się potwierdzić jego miejsce pobytu.
Polityczne i prawne konsekwencje
Zatrzymania Wołodymyra Z. i Serhija K. mogą być przełomem w śledztwie, ale jednocześnie uruchamiają lawinę problemów politycznych. Niemcy są w trudnej sytuacji – z jednej strony muszą dowieść swojej skuteczności śledczej, z drugiej nie chcą antagonizować Ukrainy, która wciąż liczy na pełne wsparcie Zachodu w walce z Rosją. Ekstradycja Wołodymyra Z. do Niemiec może okazać się sprawą precedensową; nie tylko z powodów prawnych, ale też z uwagi na szerszy kontekst geopolityczny. Ewentualne potwierdzenie udziału ukraińskich obywateli w sabotażu uderzyłoby w narrację o Ukrainie jako wyłącznie ofierze wojny.