Dzisiejsza decyzja sądu o doprowadzeniu Zbigniewa Ziobry, byłego ministra sprawiedliwości i obecnego lidera Suwerennej Polski przed sejmową komisję ds. Pegasusa wywołała falę kontrowersji i napięcia politycznego.
Sprawa dotyczy jego roli w kontrowersyjnym programie Pegasus, który miał na celu inwigilację obywateli za pomocą oprogramowania opracowanego przez izraelską firmę NSO Group.
Program Pegasus, przedstawiany jako narzędzie do walki z terroryzmem i przestępczością, stał się obiektem ostrej krytyki ze strony organizacji broniących praw człowieka i mediów. Według raportów, program ten był używany do monitorowania nie tylko przestępców, ale także dziennikarzy, aktywistów i polityków, co wywołało poważne obawy dotyczące naruszeń prywatności i wolności obywatelskich.
Zbigniew Ziobro, jako minister sprawiedliwości w rządzie PiS, miał kluczową rolę w wdrażaniu programu Pegasus. Jego działania w tej sprawie były często krytykowane przez opozycję oraz organizacje pozarządowe, które zarzucały mu nadużycia i nielegalne inwigilacje . Zwolennicy Ziobry oraz jego partii podkreślają, że jest to kolejny przykład politycznej nagonki i próby zastraszania opozycji. Sam b. minister odrzuca oskarżenia.
– Jeżeli policjanci przyjadą, to poinformuję ich o tym, że zapadły wyroki Trybunału Konstytucyjnego, które są dla nich wiążące. Zdaję sobie sprawę, że działają na rozkaz, to jest taka formacja. Poczęstuję ich herbatą albo kawą, jeśli będą sobie życzyli, a potem pojadę z nimi w takie miejsce, które będzie przeznaczone. Jeśli taka decyzja sądu zapadnie – mówił Ziobro jeszcze w piątek, przed decyzją SO w Warszawie.
