Dziennik Narodowy Blog Wydarzenia “Wyborcza”: Zwycięstwo Nawrockiego doprowadziło do dramatu dwóch homoseksualistów. Rezygnują z budowy domu!
Wydarzenia

“Wyborcza”: Zwycięstwo Nawrockiego doprowadziło do dramatu dwóch homoseksualistów. Rezygnują z budowy domu!

Trudno być dziś osobą LGBT w Polsce. Szczególnie, gdy człowiek miał już wybrane kafelki do łazienki, projekt ogrodu i harmonogram ekipy budowlanej. A tu nagle – wybory i katastrofa narodowa.

Karol Nawrocki, ten sam, który publicznie nie ugiął się przed świętą księgą progresu „Gender Queer”, zostaje wybrany na jeden z najwyższych urzędów w państwie. I cały projekt życiowy trzeba skasować. Bo jak można budować dom, gdy ktoś z prawej strony wygrał wybory?

„Planowaliśmy budowę domu, ale po wygranej Nawrockiego rezygnujemy.” – wyznaje jeden z bohaterów reportażu “Gazety Wyborczej”.

Przypomnijmy: chodzi o wybory. Nie o eksmisję, nie o akt notarialny, nie o cofnięcie pozwolenia na budowę. Zwykłe, demokratyczne wybory. Ale niestety – wynik nie ten. Dziś w „Wyborczej” nie wystarczy mieć traumę z powodu religii w szkole. Trzeba mieć też nową kategorię lęku: budowlana panika polityczna. Oto pojawia się konserwatywny urzędnik i natychmiast sypią się fundamenty, giną wizualizacje, a architekt dostaje wypowiedzenie.

„Już się pogodziliśmy z tym, że nie będzie ślubu, związku partnerskiego, bo dzieci to i tak nie chcemy.”

Wzruszające. W państwie, w którym małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, ktoś od lat nie może go zawrzeć – i dopiero teraz postanawia to zaakceptować. Lepiej późno niż wcale.

Czego się boją?

Nie chodzi o realne represje. Nie było przecież mowy o nowym kodeksie karnym dla gejów. Nie ogłoszono obowiązkowej konwersji ani delegalizacji tęczy. Chodzi o „klimat”.

„Wraca klimat z 2020 roku” – mówią z niepokojem rozmówcy “GW”

Prawicowy klimat – ten zimny front ideologiczny, który rzekomo unosi się nad Polską zawsze wtedy, gdy demokratyczna większość wybierze kogoś, kto nie uważa, że płeć to spektrum, a edukacja seksualna powinna zawierać rysunki z kreskówek dla dorosłych. I tu dochodzimy do najważniejszego: rezygnacja z budowy domu staje się aktem politycznego oporu. Jakby inwestycja w pustą działkę miała oznaczać kolaborację z reżimem. Jakby stawiając ściany, para wbijała też gwóźdź do trumny liberalnej demokracji.

„Nie boimy się, ale jesteśmy czujni.” – zapewniają homoseksualiści

To zdanie ma w sobie wszystko: dramatyzm, cnotę i podejrzliwość rodem z harcerskiego rozkazu. Nie buduj, czuwaj. W razie czego ewakuacja do Berlina.

Symbol zamiast cegły

Z całej historii zostaje tylko symbol. Dom – ten zwykły, codzienny, z dachem i kuchnią – zamienia się w metaforę. Już nie chodzi o kredyt, wykonawcę czy koszt betonu. Chodzi o przekaz. I ten przekaz jest jasny: dopóki prawica wygrywa, dopóty LGBT niczego nie buduje. Nawet altanki.

To nie jest rezygnacja z budowy. To rodzaj tęczowego strajku budowlanego. Biernego oporu wobec państwa, które nie spełnia oczekiwań ideowych jego obywateli. Nie ma znaczenia, że nikt nie zakazał budować. Że nikt nie odebrał działki. Wystarczy fakt, że wybrano „niewłaściwego” człowieka.

„Być może wrócimy do planów, gdy zmieni się sytuacja.” – tli się jednak nadzieja.

W domyśle: gdy znów wygramy wybory, albo chociaż ktoś z naszej bańki zostanie prezydentem. Wtedy z radością wzniesiemy nasze ściany tolerancji i fundamenty równości.

Podsumowanie? Oczywiste.

Ta historia nie jest o prawach LGBT. Nie jest nawet o polityce mieszkaniowej. To opowieść o tym, jak bardzo można uzależnić swoje życie prywatne od wyników wyborów. Jak głęboko może sięgać ideologiczna lojalność. I jak bardzo polityczne przegrane boli tych, którzy byli pewni, że już nigdy nie przegrają.

Dom? Owszem. Ale tylko w państwie, gdzie każdy urzędnik zna na pamięć manifest Judith Butler, a każdy prezydent przechodzi test na inkluzywność. Inaczej się nie da. Bo klimat. Bo Nawrocki. Bo Polska

Exit mobile version