10 czerwca Trybunał Konstytucyjny ogłosił wyrok, który może być przełomowy dla relacji Polski z Unią Europejską w zakresie polityki klimatycznej. Sędziowie uznali, że unijne przepisy regulujące Zielony Ład – w tym system handlu emisjami EU ETS – naruszają Konstytucję RP. Choć formalnie nie zablokowano działania ETS w Polsce, wyrok podważa legalność klimatycznych ingerencji Brukseli w polski system energetyczny.
To nie tylko głos w sporze prawnym. To sygnał, że cierpliwość wobec rosnącej presji regulacyjnej z Zachodu się kończy.
Przekroczone kompetencje, złamana zasada suwerenności
Wniosek do Trybunału złożyli posłowie PiS w październiku 2024 roku. Ich celem było sprawdzenie, czy unijne przepisy przyjęte bez jednomyślnej zgody państw członkowskich są zgodne z polskim prawem najwyższej rangi. Sędziowie TK uznali, że nie są.
Trybunał stwierdził jednoznacznie, że doszło do złamania zasady kompetencji przyznanych. Unia, zamiast trzymać się traktatowych ram, pozwoliła Trybunałowi Sprawiedliwości UE na rozszerzenie interpretacji traktatów, które dają Komisji Europejskiej wpływ na krajowy miks energetyczny i zmuszają państwa do uczestnictwa w ETS.
Z punktu widzenia prawa konstytucyjnego – to obejście woli suwerena.
Zielony Ład: projekt ideologiczny, nie racjonalny
Zielony Ład przedstawiany jest przez unijnych polityków jako konieczna odpowiedź na zmiany klimatu. W rzeczywistości to centralistyczna agenda, która faworyzuje państwa już przestawione na odnawialne źródła energii, kosztem krajów takich jak Polska, które przez dekady rozwijały przemysł oparty na węglu.
Zielony Ład to nie plan transformacji – to wymuszenie kosztownych przekształceń. Według szacunków polskich ekspertów, pełne dostosowanie się do wymogów Zielonego Ładu do 2030 roku może kosztować Polskę ponad bilion złotych. Tymczasem Unia oferuje tylko ułamek tej sumy w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
ETS: zyskowny mechanizm czy ukryty podatek?
Polska uczestniczy w systemie ETS od 2013 roku i rzeczywiście otrzymała z tego tytułu ponad 100 mld złotych. Jednak te pieniądze pochodzą z opłat, które ostatecznie ponoszą firmy i konsumenci. Wzrost kosztów energii dla przemysłu, gospodarstw domowych i samorządów to realna cena, jaką płacą Polacy za „klimatyczne ambicje” Brukseli.
ETS to de facto system fiskalny bez demokratycznej kontroli. Ceny uprawnień do emisji są sztucznie podbijane przez ograniczanie ich liczby, co powoduje inflację kosztów energii i destabilizuje budżety. TK słusznie zauważył, że unijny mechanizm kształtowania rynku energii powstaje poza kontrolą krajowego ustawodawcy, co łamie zasadę demokratycznego państwa prawa.
Niebezpieczny precedens: kto naprawdę rządzi?
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego zwraca uwagę na poważniejszy problem: jak dalece Unia Europejska może ingerować w wewnętrzne sprawy państw członkowskich pod przykrywką wspólnej polityki klimatycznej?
Zgodnie z Konstytucją RP, każda zmiana traktatów wymagająca przekazania nowych kompetencji Unii powinna przejść specjalną procedurę (art. 90). W przypadku Zielonego Ładu taka procedura nie miała miejsca – a mimo to Polska została związana regulacjami o znaczącym wpływie na gospodarkę.
W uzasadnieniu wyroku czytamy: „Zaskarżonej normy w żaden sposób nie da się pogodzić z pierwotną treścią traktatów, a co za tym idzie – z treścią zgody na ich ratyfikację.” Innymi słowy, Bruksela przekroczyła mandat, na jaki zgodziła się Polska.
System ETS działa dalej – ale na jakiej podstawie?
Trybunał zastrzegł, że wyrok nie odnosi się bezpośrednio do polskiej ustawy o ETS ani jej aktów wykonawczych. To formalny unik, który jednak nie rozwiązuje problemu: skoro fundament prawny ETS został zakwestionowany, to na jakiej podstawie mamy go nadal stosować?
Co więcej, wyrok pokazuje, że polski ustawodawca nie kontroluje kluczowych mechanizmów kształtujących ceny energii i tempo transformacji gospodarki. To realne ograniczenie suwerenności, niezależnie od tego, czy rząd zdecyduje się formalnie wypowiedzieć udział w ETS.
Nie jest tajemnicą, że Komisja Europejska i TSUE nie uznają wyroków krajowych trybunałów, jeśli są sprzeczne z unijnym porządkiem prawnym. Można więc się spodziewać, że Bruksela zignoruje polskie orzeczenie – lub potraktuje je jako pretekst do wszczęcia kolejnych postępowań naruszeniowych. Pytanie brzmi: jak długo Polska może godzić się na uczestnictwo w systemie, który sam ustala reguły, a sprzeciw uznaje za bunt? Jeśli Unia oczekuje lojalności, musi uznać granice kompetencji. Inaczej cały projekt wspólnotowy zmienia się w narzędzie dominacji.
Przeciwnicy wyroku TK alarmują, że Polska może stracić środki z ETS i Funduszu Transformacji. Ale trzeba zapytać: czy pieniądze warte są rezygnacji z suwerenności prawnej i energetycznej? W praktyce Bruksela wykorzystuje środki finansowe jako kij i marchewkę. Jeśli państwo członkowskie kwestionuje jakąkolwiek regulację – od praworządności po politykę klimatyczną – grozi się mu odcięciem funduszy. To mechanizm wymuszania uległości, nie partnerskiej współpracy.
Podsumowanie: Czas na nową definicję współpracy
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego to wyraźny sygnał: Polska nie godzi się na bezwarunkowe podporządkowanie się unijnym decyzjom klimatycznym. Zielony Ład – w obecnej formie – nie jest planem wspólnej transformacji, lecz narzędziem presji politycznej, opartej na arbitralnych decyzjach TSUE i Komisji Europejskiej.
Polska nie kwestionuje potrzeby ochrony środowiska. Ale domaga się, by decyzje zapadały zgodnie z prawem, przy zachowaniu podmiotowości państw członkowskich. Transformacja klimatyczna nie może być pretekstem do narzucania decyzji ponad głowami obywateli.