Po blisko dwóch latach wojny poziom poparcia dla działań wojsk rosyjskich w Ukrainie wciąż utrzymuje się wśród Rosjan na wysokim poziomie i wynosi 74 proc. Podobny odsetek uważa, że sprawy w kraju idą we właściwym kierunku, a działania Władimira Putina popiera 85 proc. Rosjan – wynika z ostatnich sondaży Centrum Lewady. Analitycy podkreślają jednak, że do wyników rosyjskich badań trzeba się odnosić z dużą ostrożnością, ponieważ – z powodu cenzury, rozbudowanej machiny propagandowej i wzrostu represji wobec społeczeństwa – ich wyniki wcale nie muszą odzwierciedlać rzeczywistych poglądów obywateli. W zbliżających się wyborach szansą na wyrażenie antywojennych postaw będzie oddanie głosu na Borysa Nadieżdina, otwarcie krytykującego „specjalną operację wojskową”, o ile Kreml pozwoli mu wystartować w wyborach.
– Rosja przygotowuje się do wyborów, które mają się odbyć w marcu, i te przygotowania są raczej obok polityki, ponieważ Władimir Putin nie prowadzi tradycyjnej kampanii wyborczej. Został już zarejestrowany przez Centralną Komisję Wyborczą, a pozostali kandydaci, którzy też przechodzą selekcję i liczenie głosów, raczej nie są w stanie mu zagrozić. Jedna osoba wątpliwa, czyli taka, która wprowadza politykę do Rosji w ramach tej kampanii wyborczej, to jest Borys Nadieżdin, który jest kandydatem antywojennym, choć nie wiadomo, czy rosyjska władza pozwoli mu dalej tę kampanię prowadzić, czy głosy Rosjan pod jego rejestracją zostaną uwzględnione – mówi agencji Newseria Biznes prof. Agnieszka Legucka, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się 17 marca 2024 roku, w najbardziej wrażliwym momencie dla systemu politycznego Rosji od lat. Ich wynik wciąż jest jednak łatwy do przewidzenia, ponieważ niesystemowa, polityczna opozycja dziś praktycznie nie istnieje – ze względu na represyjną politykę rosyjskich władz większość jej liderów znalazła się za granicą albo odsiaduje wysokie wyroki w więzieniach.
– Takie osoby są zatrzymywane, oskarżane o dziwne rzeczy i skazywane na wiele lat, jak chociażby Aleksiej Nawalny czy Władimir Kara-Murza, który dostał 25 lat więzienia tak naprawdę za działalność antyputinowską. Większość opozycji wyjechała, jest na emigracji, na dodatek są bardzo skłóceni i podzieleni między sobą. Natomiast teraz pewną nowością jest fakt, że zasadniczo większość z nich poparła właśnie Borysa Nadieżdina. Czy on ma szansę w rosyjskich wyborach ? Nie bardzo, dlatego że wybory w Rosji to w praktyce nie są wybory, tylko plebiscyt i – jak to mówią Rosjanie – władze mogą sobie narysować wynik, jaki będzie dla nich pożądany. Borys Nadieżdin ma natomiast pewien element nowości w tym sensie, że Rosjanie rzeczywiście ustawiają się w kolejkach, żeby oddać na niego podpis. I pytanie, czy rosyjskie władze pozwolą mu wystartować – zastanawia się prof. Agnieszka Legucka.
Z analizy opublikowanej przez PISM wynika, że zarejestrowanych rosyjskich wyborców jest ok. 109 mln, z czego 2 mln znajdują się poza granicami tego kraju. Szacuje się, że emigracyjna opozycja, która utrzymuje z rodakami wirtualne kontakty m.in. za pośrednictwem Telegramu i YouTube’a, dociera ze swoim przekazem do ok. 15–30 mln Rosjan. Brakuje jednak wiarygodnych danych na temat skali jej poparcia, a perspektywa zbliżających się wyborów prezydenckich uwypukliła wewnętrzne podziały i trudności we współpracy między poszczególnymi grupami rosyjskiej opozycji emigracyjnej. Jej jedynym wyraźnym, wspólnym mianownikiem jest sprzeciw wobec Putina oraz wojny przeciwko Ukrainie.
– Sankcje zdecydowanie podwyższyły koszty prowadzenia tej wojny, co widać w budżecie federalnym Rosji. Natomiast Rosjanie borykają się też z codziennymi, życiowymi problemami, które tylko pośrednio są z wojną związane, jak wzrost cen czy infrastruktura krytyczna, energetyczna i wodociągowa. Teraz, w trakcie zimy, Rosjanie bardzo cierpią na tym, że rosyjska władza zamiast skupiać się na rozwiązaniu tych problemów, koncentruje się tylko na wojnie. Jednak nastroje w Rosji są tak naprawdę trudne do weryfikacji i mam wrażenie, że to właśnie dopuszczenie Borysa Nadieżdina do startu w wyborach ma pokazać rzeczywistą skalę poparcia dla haseł antywojennych, bo w Rosji nie ma wiarygodnych badań opinii publicznej. Rosjanie rzadko kiedy mówią prawdę, jeżeli są weryfikowani przez ankieterów – zwraca uwagę analityczka PISM.
Dotychczasowe sondaże opinii publicznej pokazują, że w Rosji poparcie społeczne dla działań Władimira Putina znacząco wzrosło po inwazji na Ukrainę. Według badania Centrum Lewady przeprowadzonego pod koniec marca 2022 roku przekroczyło ono wówczas 80 proc., podczas gdy w styczniu, czyli jeszcze przed inwazją, wynosiło 69 proc. Z kolei sondaż Centrum Lewady przeprowadzony pod koniec listopada 2023 roku, czyli po ponad 20 miesiącach trwania wojny, pokazał, że poziom poparcia dla działań wojsk rosyjskich w Ukrainie wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie i wynosi 74 proc. 18 proc. ankietowanych ma przeciwne zdanie w tej kwestii. Rosyjska „specjalna operacja wojskowa” największym poparciem cieszy się wśród osób starszych (89 proc. wśród respondentów 65+), deklarujących zaufanie do rządowej telewizji, i zwolenników Władimira Putina jako prezydenta (83 proc.). Wśród młodszych grup wiekowych poziom poparcia dla działań wojsk rosyjskich jest znacząco niższy (24 proc. do 24. roku życia).
Większość respondentów uważa, że „specjalna operacja wojskowa” jest prowadzona pomyślnie i ten odsetek stale rośnie – z 55 proc. w czerwcu ubiegłego roku do 66 proc. w listopadzie. Z sondażu Centrum Lewady wynika jednak, że jednocześnie stopniowo rośnie też odsetek Rosjan opowiadających się za rozmowami pokojowymi (57 proc.). Taką opinię częściej prezentują kobiety, mieszkańcy wsi i osoby młode. Za kontynuowaniem działań wojennych opowiada się 36 proc. respondentów, przy czym 21 proc. zdecydowanie. Co ciekawe, z badań wynika, że Moskwa wyróżnia się pod tym względem na tle innych miejscowości. Jej mieszkańcy są mniej skłonni do przystępowania do pokojowych negocjacji – tylko w 43 proc., podczas gdy w innych miejscowościach około połowy ankietowanych uznało za konieczne rozpoczęcie negocjacji pokojowych.
– Rosjanie widzą w Putinie osobę, która jest w stanie ich wybawić z problemów lokalnych i regionalnych. Cały czas pokutuje trochę przekonanie z wcześniejszych okresów, że car jest dobry, a bojarzy są źli. Dlatego Rosjanie swoje największe frustracje wyrzucają względem swoich lokalnych, regionalnych przywódców i starają się prosić o pomoc ze strony Władimira Putina, żeby zrobił porządek – mówi prof. Agnieszka Legucka. – Oczywiście to, że Władimir Putin prowadzi pełnoskalową wojnę wobec Ukrainy, wpływa też na jego pozycję wewnętrzną, pozycję w ramach elity. Jeśli wygra, jest duże prawdopodobieństwo, że ogłosi mobilizację, czyli po raz kolejny Rosjanie będą łapani i wysyłani na front. A ze względu na to, że poprzednio ta mobilizacja wywołała bardzo duży szok społeczny, rosyjska władza nie chce na razie wiązać tego z Władimirem Putinem. Oczywiście jakieś zwycięstwo na froncie ukraińskim mogłoby mu teraz pomóc, ale już samo utrzymywanie takiej pozycji, że Rosja ma swoje terytoria okupowane i nadal nie odstąpiła tych terytoriów Ukrainie, wzmacnia pozycję Władimira Putina.
za: newseria.pl