11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczpospolitej. W 80 rocznicę „Krwawej Niedzieli” na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej premier Mateusz Morawiecki wziął udział w ceremonii zorganizowanej przed Pomnikiem Rzezi Wołyńskiej w Warszawie.
– Tamta ziemia była świadkiem zbrodni wyjątkowej. Była świadkiem piekła w piekle, zgotowanego przez ukraińskich nacjonalistów swoim sąsiadom. Zbrodnia ta była tak wyjątkowa, że musi uzyskać swoje miano:ludobójstwo. Ludobójstwo straszliwe, okrutne – mówił szef rządu. – Nasi ukraińscy sąsiedzi i sojusznicy na pewno rozumieją dziś lepiej, jak ważne dla nas jest to, aby odszukać każde miejsce, wszystkie szczątki, po chrześcijańsku je pogrzebać, postawić krzyż, zapalić znicz i pomodlić się. I nie spoczniemy, dopóki ostatnie szczątki nie zostaną odnalezione.
– Nie będzie pojednania polsko-ukraińskiego do końca, bez odszukania wszystkich szczątków i bez uczczenia ich do końca – dodał premier. – Tamta ziemia była świadkiem zbrodni wyjątkowej, była świadkiem piekła w piekle, zgotowanego przez ukraińskich nacjonalistów swoim sąsiadom, często swoim sąsiadom zza miedzy, z domu obok.
W październiku 1943 r. kierownictwo OUN-B odnosząc się do rzezi wołyńskiej ogłosiło, że „ani naród ukraiński, ani Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów” nie mają z masowymi zbrodniami nic wspólnego. „Wydarzenia, które miały miejsce w ostatnich miesiącach na ukraińskich ziemiach”, nazwano obopólną „rzeźnią”, w której brali udział ludzie działający w obcym interesie – niemieckim i sowieckim. Winą za wybuch tych wydarzeń obarczono Polaków, wskazując na cztery przyczyny: napięte stosunki między Ukraińcami a Polakami z powodu polityki narodowościowej II RP; „niszczenie Ukraińców” przez Polaków na Chełmszczyźnie; wspomaganie przez Polaków okupanta niemieckiego i partyzantki sowieckiej; „systematyczne pogromy” Ukraińców przez Polaków służących w niemieckiej policji. Podobna kłamliwa retoryka nadal upowszechniana jest przez większość ukraińskich historyków oraz tamtejszy IPN.
Foto: Facebook/IDMN