Dziennik Narodowy Blog Wydarzenia O krok od tragedii w Zachodniopomorskiem. Imigrant z Somalii zaatakował śrubokrętem
Wydarzenia

O krok od tragedii w Zachodniopomorskiem. Imigrant z Somalii zaatakował śrubokrętem

W niedzielny wieczór 10 sierpnia w Golczewie k. Kamienia Pomorskiego doszło do niebezpiecznego incydentu z udziałem pijanego imigranta z Somalii, który groził przypadkowemu mężczyźnie śrubokrętem, próbując zaatakować go w szyję.

Wszystko zaczęło się od agresywnego zachowania w sklepie „Tanie Faje” przy ulicy Zwycięstwa, gdzie mężczyzna w stanie nietrzeźwym wywołał awanturę z pracownikami sklepu, szczególnie obrażając jedną z kobiet. Według świadków Somalijczyk krzyczał, że pracownica jest rasistką, obrażał ją słownie, a wobec klienta, który stanął w jej obronie, również kierował agresywne uwagi. Następnie opuścił sklep i udał się w stronę restauracji „Herbowa”, gdzie doszło do próby ataku.

Tam, w obecności innych osób, wyjął czerwono-czarny śrubokręt i próbował wbić go w szyję mężczyzny, z którym się sprzeczał. Tylko szybka reakcja świadków i wezwanie policji zapobiegły tragedii. Funkcjonariusze szybko zlokalizowali agresora w pobliskim lokalu. Podczas interwencji mężczyzna był nadal agresywny, wykrzykiwał wulgarne hasła i wielokrotnie powtarzał, że Polacy są rasistami. W trakcie przeszukania znaleziono przy nim alkohol oraz śrubokręt, który mógł służyć jako niebezpieczne narzędzie. Policja zatrzymała napastnika i przewiozła go do komendy w Kamieniu Pomorskim, gdzie po badaniu lekarskim został umieszczony w areszcie.

Zdarzenie w Golczewie błyskawicznie rozeszło się po internecie i wzbudziło falę komentarzy. W mediach społecznościowych, szczególnie na portalu Wykop, użytkownicy komentowali sytuację z dużymi emocjami. W wielu wypowiedziach pojawiły się głosy o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą obecność agresywnych migrantów, a także oskarżenia pod adresem państwa, które ich wpuszcza i nie kontroluje. Sam fakt, że agresor nie tylko nie był deportowany, ale miał swobodny dostęp do przestrzeni publicznej i alkoholu, dla wielu komentatorów stanowił symbol porażki systemu. W komentarzach pojawiały się pytania o to, kto ponosi odpowiedzialność, jeśli doszłoby do tragedii, i dlaczego osoba, która nie przestrzega norm społecznych, wciąż przebywa w Polsce.

Według policyjnej rzeczniczki, mł. asp. Katarzyny Jasion, sytuacja została opanowana dzięki szybkiej reakcji służb, ale sama eskalacja przemocy potwierdza, że zagrożenie było realne. Somalijczyk nie został natychmiast oskarżony, ponieważ trwa analizowanie całego materiału dowodowego, ale ze względu na próbę ataku z niebezpiecznym narzędziem grożą mu poważne zarzuty. Tego rodzaju zdarzenia coraz częściej skłaniają lokalne społeczności do pytania o to, jak działa polityka migracyjna i jakie są jej rzeczywiste konsekwencje w praktyce.

Nie był to pierwszy przypadek agresji ze strony imigranta w Polsce, ale skala zagrożenia i brutalność ataku – nawet jeśli nieskutecznego – sprawiają, że sprawa z Golczewa staje się punktem zapalnym w debacie publicznej. Mamy do czynienia z sytuacją, w której obywatel innego kraju, w stanie nietrzeźwym, nie tylko zakłóca porządek, ale realnie próbuje zaatakować śrubokrętem przypadkową osobę. Nie jest to już kwestia „trudnej integracji” ani pojedynczego wybryku. To zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. A reakcje ludzi pokazują, że społeczne zaufanie do systemu kontroli migracji słabnie.

Mieszkańcy Golczewa i okolic nie kryją oburzenia. W rozmowach z lokalnymi mediami pojawiają się pytania, jak długo jeszcze państwo będzie ignorowało sygnały, że niektórzy imigranci nie potrafią żyć zgodnie z zasadami obowiązującymi w Polsce. Wielu z nich ma świadomość, że nie każdy przyjezdny stanowi zagrożenie, ale frustrację budzi fakt, że nawet ci, którzy ewidentnie łamią prawo, są chronieni przed szybką deportacją i nie ponoszą adekwatnej odpowiedzialności. W opinii części mieszkańców to nie tylko problem porządku publicznego, ale też kwestia elementarnego poczucia sprawiedliwości.

W tle całej sytuacji pojawia się szerszy kontekst europejski – przypadki agresji z udziałem migrantów mają miejsce także w Niemczech, Szwecji, Francji czy Włoszech. W tych krajach już od dawna trwa debata o granicach otwartości i o tym, jak odróżniać potrzebujących pomocy od tych, którzy stanowią zagrożenie. Polska, choć późno, zaczyna mieć podobne problemy. Przypadek z Golczewa jest jednym z tych, które przypominają, że brak reakcji dziś może prowadzić do tragedii jutro. Dla wielu osób to nie jest już kwestia światopoglądu, tylko pytanie o bezpieczeństwo ich rodzin.

Jeśli podobne sytuacje będą się powtarzać, nieunikniona stanie się twardsza debata o deportacjach, polityce azylowej i egzekwowaniu prawa wobec imigrantów. Wydarzenia z Golczewa pokazują, że granica między incydentem a katastrofą bywa bardzo cienka. Tym razem nikt nie zginął, ale czy następnym razem będzie tyle samo szczęścia?

Exit mobile version