Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich w Polsce było dla wielu szokiem, również dlatego, co ten wynik mówi o stanie polskiej polityki, społeczeństwa i pamięci historycznej.
Jak zauważa dziennikarz The Jerusalem Post, Hagay Hacohen, Warszawa – serce liberalnej Polski – zareagowała ciszą. Ale w tej ciszy, jego zdaniem, krył się krzyk rozczarowania i lęku.
„Ulice Warszawy, zazwyczaj tętniące życiem nawet w politycznym rozczarowaniu, zapadły w złowrogą ciszę po ogłoszeniu wyników drugiej tury. Nawet codzienny zgiełk zamarł. W tramwajach i autobusach rozmowy się urwały, telefony ucichły. Stolica wyglądała jakby zatrzymała oddech” – pisze Hacohen.
Warszawa głosowała niemal jednogłośnie na Rafała Trzaskowskiego. Ale poza metropolią Polska wybrała inaczej – bardziej konserwatywnie, narodowo, katolicko.
Hacohen nie skupia się jedynie na emocjach. Zwraca uwagę, że ten zwrot ku prawicy to również efekt rozczarowania rządami Donalda Tuska i jego Koalicji Obywatelskiej, która przejęła władzę po PiS w 2023 roku, z entuzjastycznym poparciem dużych miast.
„Te wybory to policzek wymierzony rządzącej koalicji – Donald Tusk i jego sojusznicy obiecywali reformy, które miały zmodernizować kraj. Ale zbyt wiele z tych obietnic pozostało niespełnionych” – zauważa Hacohen.
Koalicja miała przywrócić niezależność sądownictwa, ułatwić dostęp do aborcji, poprawić sytuację kobiet i odblokować fundusze unijne. Jednak, jak wskazuje dziennikarz, zbyt mało się zmieniło, by utrzymać poparcie.
„Dla wielu miejskich, proeuropejskich wyborców wynik wyborów był ciosem w twarz – znakiem, że Polska jest głęboko podzielona między modernizacją a tradycją” – pisze.
Postać nowego prezydenta budzi szczególne zainteresowanie Hacohena. Karol Nawrocki to nie klasyczny polityk, lecz doktor historii i były szef Instytutu Pamięci Narodowej. Jego zwycięstwo to, zdaniem dziennikarza, triumf rewizjonizmu historycznego nad europejskim uniwersalizmem.
„To nie jest polityk z tłumu – to doktor historii, który wie, jak formować pamięć zbiorową. Jego kampania była tak samo o przyszłości, jak o przeszłości. Nawrocki jest symbolem prawicowego buntu przeciwko liberalnym elitom. Buduje swoją tożsamość na historii i wartościach katolickich” – podkreśla Hacohen.
Jako szef IPN Nawrocki promował narrację silnie skupioną na polskich ofiarach II wojny światowej, przy jednoczesnym marginalizowaniu trudnych tematów, jak współudział niektórych Polaków w Zagładzie, twierdzi Izraelczyk.
„Jego wizja historii – z heroizmem, męczeństwem i jednoznaczną dumą narodową – to coś, co przemawia do elektoratu zmęczonego winą i złożonością” – zauważa dziennikarz.
Zwycięstwo Nawrockiego oznacza nie tylko symboliczny zwrot, ale też realne trudności dla rządu Tuska. Prezydent wywodzący się z PiS może blokować reformy ustawodawcze, podobnie jak przez lata robił to Andrzej Duda.
„Prezydent z PiS, rząd z KO. To gotowy przepis na stagnację i kolejne konflikty w Sejmie i Trybunale Konstytucyjnym. Nie zamierza wyprowadzać Polski z NATO ani z UE. Wie, że wojna na Ukrainie oraz relacje z Waszyngtonem są zbyt istotne, by z nich rezygnować” – pisze Hacohen.
W podsumowaniu artykułu Hacohen wraca do metafory ciszy, która zapadła nad stolicą po ogłoszeniu wyników.
„Warszawa głosowała inaczej. Warszawa chciała kontynuacji marszu ku Zachodowi. Ale Polska – zwłaszcza jej prowincja – powiedziała ‘nie’. To nie była porażka jednej partii. To była porażka wizji liberalnej Polski – przynajmniej na chwilę” – konkluduje dziennikarz The Jerusalem Post.