Mamy obecnie do czynienia ze sporem w ramach Konfederacji. Z jednej strony narożnika widzimy rozczarowaną „Partię Wyspy Węży”, a z drugiej strony narożnika widzimy Nową Nadzieję. Jedna strona dowodzi, że została oszukana, że istniał dżentelmeński układ, uchwała, że dotychczasowi posłowie mieli mieć z automatu jedynki na listach podczas przyszłych wyborów. Druga strona z kolei chciała, w ramach przepychanek partyjnych, zorganizować prawybory. Zastanówmy się: kto w tym sporze ma rację?
Tych trzech zbuntowanych posłów w pewnym sensie straciło kontakt z rzeczywistością. Dla osoby postronnej, kibicującej prawicy narodowo-konserwatywno-wolnościowej takie układy o jedynkach są zwyczajnie żenujące. Świadczą one o partiokracji, o dziedziczeniu stanowisk, o braku merytoryki i konkurencji. No chyba tak wielcy Panowie Posłowie, Wielce Czcigodne Persony, nie boją się, że mogą z kimś przegrać w prawyborach? Dlatego też publiczne głoszenie, że takie porozumienie miało miejsce kompromituje wolnościowców. Jest to związane również z tym, że żyjemy w czasach Internetu, powszechnego dostępu do informacji, a nie trzymania narodu w głupocie i ciemnocie. Powiedzmy sobie bez ogródek – obecnie najwyższym standardem wyboru liderów prawicy są prawybory na modłę amerykańską.
Oddajmy jednak cesarzowi to, co jest cesarskie, a Bogu to, co boskie. Partia Węży zarzuciła, że prawybory były nieuczciwe, że utworzono je według zasad, które sprzyjały wybrańcom wodza organizacji. I mieli tutaj rację. Mieliśmy przecież skandal z prawyborami w Legnicy. Na sali były głosy wzywające do kontroli głosowania – zostały zlekceważone. Do tego pojawiły się zarzuty zniknięcia kart. Sprawę zamieciono pod dywan, a o wszystkim zadecydowała, jak zwykle, Warszawa.
Innymi słowy, w tak trywialnych sprawach wychodzą na jaw paskudne cechy Polaków, głównie kombinatorstwo i brak uczciwości. Z jednej strony robimy pompatyczne oświadczenia o tym, jak to wyborca decyduje, a z drugiej strony przyzwalamy na „małe deale” – i w rezultacie kompromitujemy słuszną ideę. W ustach pozostaje wyłącznie niesmak. Wszyscy odczuwamy obrzydzenie i zażenowanie.
Jeżeli chcemy uniknąć popełnienie podobnych błędów w przyszłości, może warto zastanowić się nad tym, co zrobione zostało źle. Aby zorganizować uczciwe prawybory, które uzyskają powszechną akceptację, potrzebujemy (zdaniem autora) następujących rozwiązań:
1. Głosowania powinny być jawne i stacjonarne. Zastosowanie kart wyborczych i zamkniętych urn wyborczych zawsze stanowi potencjalną możliwość oszustwa, potencjalną możliwość nierzetelności gremium. W sytuacji jawnego głosowania nie ma możliwości oszukania wyborców. Przedstawiciel komisji ma przejść się po sali i zliczyć podniesione do góry dłonie. Idąc dalej, nie ma zgody na głosy korespondencyjne czy internetowe.
2. W prawyborach może głosować każda osoba, również niezwiązana z partią. Jednak nie ma czegoś takiego jak możliwość oddania głosu za darmo. Warunkiem wzięcia udziału w przedsięwzięciu jest opłacenie składki wyborczej. Dla osoby spoza organizacji partyjnej składka jest mniejsza (powiedzmy 50 złotych), a dla osoby z ulicy składka jest większa (powiedzmy 150 złotych). W przypadku chęci wzięcia udziału również w innych wyborach regionalnych stawka dla osoby fizycznej rośnie do 300 złotych (np. osoba chce głosować na liderów dla 5 województw, czyli płaci 5x 300 złotych = 1500 złotych). Jeżeli kandydata na posła stać na to, by opłacać masowo swoich potencjalnych wyborców, to niech się tak dzieje. Polityką powinna stanowić zabawę dla ludzi majętnych; najlepiej tych, którzy patrzą na państwo jak na przedsiębiorstwo, którzy mają doświadczenia i pieniądze wyniesione z sektora prywatnego. Tylko niech zrobią profesjonalną, poważną kampanię za te pieniądze, bez ośmieszania naszych postulatów. Poprzez zaangażowanie w projekt sympatyków aktywizujemy elektorat.
3. Wszystkie zebrane środki finansowe muszą być przeznaczone na kampanię wyborczą. Za zgromadzone pieniądze zostaną opłacone: banery, ulotki, plakaty, spoty reklamowe. Każda złotówka ma być rozliczona. Konieczne jest opublikowanie raportu finansowego po zakończeniu prawyborów. Kochajmy się jak bracia, rachujmy się jak Żydzi – szanujmy nasze pieniądze. Nie dostaliśmy je za darmo, lecz za ciężką pracę.
4. Nie powinniśmy wykluczać kogoś z głosowania pod byle jakim pretekstem, jeżeli ta osoba wcześniej zapłaciła. Udział w głosowaniu można zapewnić nawet członkom Partii Razem, Gazecie Wyborczej i Krytyce Politycznej razem wziętym. Te środowiska nie zrobią jednak tego numeru, gdyż nie są na tyle szaleni, by sponsorować nasze wybory, by doprowadzić do potencjalnego ośmieszenia swojej organizacji. W sytuacji porażki ryzykują oni przecież tym, że zostaną przegłosowani, czyli ich ciężko zarobione pieniądze trafią na kampanię wyborczą prawicy.
5. Przed głosowaniem organizujemy publiczną debatę kandydatów. Mamy prawo poznać to, kto ma jakie poglądy na daną sprawę. Każdy kandydat otrzymuje taka samą ilość czasu na odpowiedź. Nikt nie ma prawa przerywać osobie mówiącej. Za niedostosowanie się do wspomnianych zasad grozi sankcja wykluczenia z debaty. Moderatorzy pilnują porządku w czasie rozmów.
6. Liderzy partyjni nie mogą podważyć wyniku wyborów. Jeżeli w danym rejonie wygrał kandydat nieprzychylny wodzowi – no cóż, JE Donald Trump też zwyciężył na przekór dużej części ważnych członków Partii Republikańskiej.
7. Należy zaangażować niezależne organizacje pozarządowe w proces wyborczy, by czuwały nad uczciwością prawyborów jako obserwatorzy, by stanowiły ogniwo antykorupcyjne. Ludzi pracujących dla idei nie da się przekupić.
Niniejsze rozważania stanowią pewną podpowiedź dla ideowej prawicy. Nawet jeżeli są głosem wołającego na pustyni. Motywacją do napisania powyższych sugestii jest chęć oglądania poważnych ludzi w polskim parlamencie, jest chęć stworzenia normalnego systemu politycznego.
I skończmy wreszcie z „prawicą umacniającą się przez podział”, czyli tworzeniem co 5 minut nowej, słusznej, kanapowej partii. Do tego pożegnajmy: układziki, dziwne pakty, szalone umowy, odpalanie protokołu „1%”. Sukces projektu Konfederacji, ze wszystkimi jego niedoskonałościami, stanowi pewien przykład, że konserwatyści, nacjonaliści i wolnościowcy muszą współpracować ponad podziałami, a nie zamykać się w swoim własnym bagienku.
Karol Skorek