We Francji wybuchła burza po spektakularnym włamaniu do Luwru. 19 października czterech zamaskowanych sprawców ukradło padło osiem (pierwotnie dziewięć) przedmiotów jubilerskich z kolekcji imperialnej z XIX wieku, w tym tiary, naszyjniki i kolczykiz galerii Apollon. Kradzież została już okrzyknięta „kradzieżą dekady”. Włamywacze wykorzystali podnośnik do mebli, dostali się przez okno na drugie piętro i w ciągu zaledwie kilku minut dokonali rabunku. Po paru dniach służby odzyskały jedynie jeden z obiektów — koronę cesarzowej Eugenii, wysadzaną szmaragdami i diamentami.
Na fali oburzenia publicznego głos zabrała europosłanka Marion Maréchal, liderka partii Tożsamość i Wolności. Skierowała ostrą krytykę pod adresem kierownictwa muzeum, zarzucając mu niekompetencję i nadanie priorytetu ideologicznym postulatom równościowym kosztem bezpieczeństwa.
„Od dwudziestu czterech godzin Francja jest pośmiewiskiem świata z powodu tej śmiesznej kradzieży klejnotów korony w Luwrze. To upokorzenie nie może pozostać bez reakcji: Rachida Dati musi żądać natychmiastowej rezygnacji dyrektorki muzeum Laurence Des Cars oraz odpowiedzialnej za ochronę Dominique Buffin.”
Krytyka Maréchal koncentrowała się na postaci Buffin — pierwszej kobiety w historii mianowanej na stanowisko szefowej ochrony Luwru. Została ona zatrudniona przez Des Cars we wrześniu 2024 roku. Maréchal zarzuciła, że była to decyzja motywowana polityką „feminizacji”, która według niej zagroziła bezpieczeństwu narodowego dziedzictwa.
„Polityka feminizacji, której ofiarą padła logika zdrowego rozsądku, wystawiła na szwank dziedzictwo kulturowe naszego narodu.”
Do zdarzenia doszło pomimo wcześniejszych ostrzeżeń. Już w czerwcu 2025 roku pracownicy muzeum rozpoczęli strajk, wskazując na poważne braki kadrowe i niedoinwestowanie systemów ochrony. Wyciekły również dane z raportu Najwyższej Izby Obrachunkowej, który ujawniał przestarzałe systemy monitoringu i brak kamer w salach, gdzie eksponowane były najcenniejsze obiekty.
Minister kultury Rachida Dati przyznała, że „rekomendacje audytu bezpieczeństwa, zleconego w 2021 roku, zaczęto wdrażać dopiero kilka tygodni temu”. Służby policyjne wciąż prowadzą dochodzenie, a prokuratura nie wyklucza udziału pracownika wewnętrznego. Minister sprawiedliwości Gérald Darmanin przyznał w wywiadzie radiowym, że sprawcy „zdołali zaparkować podnośnik w samym centrum Paryża i niepostrzeżenie uciec z bezcennymi skarbami”.
Wypowiedzi Marion Maréchal stały się punktem zapalnym szerszej debaty o priorytetach kadrowych i zarządzaniu instytucjami kultury. Pod jej postem w mediach społecznościowych pojawiły się tysiące komentarzy — zarówno wspierających, jak i potępiających jej stanowisko. Krytycy uważają, że jej słowa wpisują się w polityczną kampanię przeciwko ideom równości płci i inkluzywności. Z kolei jej zwolennicy podkreślają, że nie chodzi o płeć, ale o brak doświadczenia i skuteczności w działaniu.
W obliczu publicznego nacisku kierownictwo Luwru nie wydało jeszcze żadnych decyzji personalnych. Wiadomo jednak, że władze muzeum zleciły natychmiastowy przegląd procedur bezpieczeństwa i planują zainwestować w nowy system monitoringu. Kradzież w Luwrze jest nie tylko ciosem w wizerunek Francji jako strażnika dziedzictwa kulturowego, ale też poważnym testem dla francuskiej klasy politycznej. Czy decyzje kadrowe, oparte częściowo na ideologii, miały wpływ na realne funkcjonowanie instytucji? Czy polityka równościowa powinna być ograniczana tam, gdzie stawką jest bezpieczeństwo?
W tym kontekście komentarze Marion Maréchal, choć kontrowersyjne, znalazły podatny grunt wśród części społeczeństwa domagającego się bardziej konserwatywnego podejścia do zarządzania instytucjami publicznymi.
„Francja zasługuje na to, by jej dziedzictwo było chronione przez ludzi kompetentnych, a nie promowanych w imię ideologii.”
Czy jej głos zmieni układ sił w debacie publicznej? Tego jeszcze nie wiadomo. Pewne jest natomiast jedno: Luwr — świątynia sztuki — musi teraz bronić nie tylko obrazów i klejnotów, ale i własnej reputacji.

