Dziennik Narodowy Blog Wydarzenia Po upadku rządu Marechal wzywa do „jak najszerszej koalicji prawicy”
Wydarzenia

Po upadku rządu Marechal wzywa do „jak najszerszej koalicji prawicy”

Trzeci rząd w ciągu dwunastu miesięcy padł krótko po sformowaniu. Francja pogrąża się w kryzysie politycznym, a odpowiedzialność za państwo znów została przerzucona w próżnię. Chaos instytucjonalny, upadek zaufania do klasy rządzącej, coraz głębszy podział społeczny. To nie są hasła opozycji, ale codzienność, z którą obywatele mierzą się od miesięcy.

W tym kontekście głos Marion Maréchal brzmi nie tylko wyraźnie, ale i racjonalnie. Europosłanka, liderka ruchu Tożsamość i Wolność, zaapelowała o powrót do urn, ale pod jednym warunkiem: prawica musi iść do tych wyborów wspólnie.

Alternatywą jest koalicja prawicy, możliwie najszersza. Wzywam Bruno Retailleau, aby posłuchał swoich wyborców i zbudował tę koalicję. To jedyny sposób, by pokonać lewicę.

Jej apel nie jest tylko analizą polityczną, to plan działania. Maréchal nie mówi o jedności dla zasady, ale jako o jedynym realnym scenariuszu, który może ocalić Francję przed dryfem w stronę kolejnej kadencji bez większości, rządów technokratycznych lub — co gorsza — powrotu lewicy wspieranej przez resztki macronizmu.

Bruno Retailleau to polityk, związany z centroprawicową partią Les Républicains (LR). Obecnie jest jednym z najważniejszych liderów tego ugrupowania i pełni funkcję ministra spraw wewnętrznych w trzecim, właśnie upadłym rządzie. Wcześniej był długoletnim senatorem i szefem frakcji LR w Senacie, gdzie uchodził za reprezentanta twardego skrzydła partii, szczególnie w kwestiach migracyjnych i bezpieczeństwa. Retailleau stara się pozycjonować jako konserwatysta przywiązany do wartości republikańskich, ale z wyraźnym dystansem do Zjednoczenia Narodowego (RN) i środowisk narodowych. Przed wyborami w 2024 roku zdecydowanie odciął się od prób zawarcia sojuszu między LR a RN, co doprowadziło do usunięcia Érica Ciottiego z kierownictwa partii. Jednocześnie nie ukrywa ambicji prezydenckich. Media francuskie wskazują, że może szykować się do startu w wyborach prezydenckich w 2027 roku, jako alternatywa wobec Jordana Bardelli czy Marine Le Pen.

Mimo retoryki zaostrzającej się w kwestiach migracji, Retailleau nadal sprzeciwia się zacieśnianiu współpracy z narodowcami. Powtarza, że chce utrzymać „ideologiczną integralność” centroprawicy, co często jest postrzegane jako blokada dla szerokiego zjednoczenia prawicy.

Dlaczego potrzebna jest szeroka koalicja?

Francuski system polityczny nie pozwala dziś żadnej sile samodzielnie rządzić. Układ sił w Zgromadzeniu Narodowym wymusza budowanie sojuszy. To, co dla lewicy jest codziennością, dla prawicy przez lata było tabu. Rozdrobnienie, wzajemne rezerwy i niechęć do kompromisów doprowadziły do sytuacji, w której przy realnym poparciu społecznym prawica nie była w stanie przejąć odpowiedzialności za państwo.

Żadna partia polityczna nie może dziś wygrać sama. Jeśli nie zadziałamy wspólnie, grozi nam sytuacja bez większości absolutnej.

To nie emocjonalny apel, ale chłodna diagnoza. Maréchal nie mówi o wartościach, tylko o skuteczności. O tym, że jeśli prawica znów da się podzielić, pozostawi pole przeciwnikom, którzy nie mają oporów przed tworzeniem doraźnych sojuszy. Wyborcy, którzy chcą suwerenności, porządku i narodowej polityki, nie mogą być zakładnikami personalnych ambicji liderów.

Jeśli nie będziemy działać razem, nie tylko nie wygramy. Otworzymy drogę do nowej fali chaosu, układów ponad podziałami i lewicowych eksperymentów.

Francja potrzebuje rządu stabilnego, z jasnym mandatem. Model technokratyczny się nie sprawdził. Rządy mniejszościowe to tylko przeciąganie impasu. Koalicja prawicy jest dziś jedyną drogą do stworzenia większości zdolnej do realnego sprawowania władzy.

Różne oblicza prawicy

Prawica we Francji to dziś mozaika środowisk, które różnią się historią, tonem i strategiami, ale mają wspólny fundament. Każde z ugrupowań wnosi coś innego, a razem mogą stworzyć silny blok zdolny do przejęcia odpowiedzialności za państwo. Zjednoczenie Narodowe od lat prowadzi konsekwentną linię w sprawach suwerenności, migracji, bezpieczeństwa i interesów społecznych. To formacja, która potrafi przemawiać do szerokiego elektoratu, od robotnika po przedsiębiorcę, i nie boi się tematów uznawanych za niewygodne przez klasę polityczną. Republikanie, mimo wewnętrznych zawirowań, wciąż mają mocne struktury lokalne i dużą rozpoznawalność. Reprezentują konserwatyzm instytucjonalny i są zakorzenieni w tradycji republikańskiej. Ich atutem jest doświadczenie administracyjne oraz sieć samorządowców, która może być kluczowa w każdej kampanii. Tożsamość i Wolność, reprezentowana przez Marion Maréchal w Parlamencie Europejskim, to środowisko młodsze, suwerenistyczne, z międzynarodowym zapleczem i nowoczesnym językiem. Jest mostem między klasyczną prawicą a nowym pokoleniem patriotów, którzy nie akceptują ani lewicowych utopii, ani brukselskiego dyktatu.

Maréchal dostrzega ten potencjał różnorodności. W jej wizji koalicja nie musi oznaczać zlania programów czy wspólnej partii. Wystarczy wspólna lista, spójne minimum programowe i jednoznaczne zobowiązanie wobec wyborców.

Różnimy się, to prawda. Ale mamy wspólne cele. Obrona Francji, ochrona jej tożsamości, walka o suwerenność. Nie musimy się zgadzać we wszystkim, żeby iść razem i wygrać.

Przekonuje, że wyborcy oczekują skuteczności, a nie wewnętrznych wojen. Prawica ma dziś wyjątkową szansę pokazać, że dojrzała do rządzenia.

Marion Maréchal – głos rozsądku i odpowiedzialności

Wnuczka Jean=Marie Le Pena od dawna uchodzi za jedną z najbardziej przenikliwych i przewidywalnych postaci francuskiego życia publicznego. Nie zmienia zdania pod presją mediów, ani nie szuka taniego poklasku. Ma doświadczenie parlamentarne, zna instytucje europejskie, rozumie mechanizmy władzy. Nie jest też związana ślepo z żadną strukturą. Dzięki temu może mówić to, czego inni nie odważą się powiedzieć głośno.

Nie chodzi o to, kto będzie miał więcej miejsc. Chodzi o to, czy Francja będzie miała rząd, który ją obroni. Mamy dziś obowiązek znaleźć porozumienie. Jeśli nie teraz, to kiedy?

Maréchal wielokrotnie podkreślała, że nie interesuje jej fotel premiera ani rozgrywki personalne. Dla niej projekt polityczny to misja, a nie kariera.

Zbyt długo dzieliliśmy się przez dumę, urazy i przeszłość. Dziś musimy pokazać, że jesteśmy gotowi wznieść się ponad to wszystko i działać razem. Dla kraju.

W czasach, gdy wielu polityków reaguje nerwowo na każdy sondaż, Maréchal chce budówać coś trwalszego — poczucie odpowiedzialności zbiorowej. Nie ucieka w wielkie słowa, ale mówi wprost, co jest stawką. To właśnie dzięki tej postawie jej apel odbił się tak szerokim echem i to nie tylko wśród wyborców, ale i wśród polityków, którzy do tej pory milczeli.

Reakcje wewnątrz prawicy: opór, kalkulacje, nadzieja

Pomysł szerokiej koalicji prawicy nie wszystkim się podoba. Choć dla wielu wyborców to oczywisty kierunek, wewnątrz klasy politycznej wciąż pojawiają się głosy oporu. Część liderów prawicy obawia się zarzutów o „zdradę ideałów”, inni kalkulują, czy nie lepiej przeczekać burzę i budować pozycję indywidualnie.

Bruno Retailleau, lider Les Republikanów i były przewodniczący frakcji senackiej, od dawna powtarza, że jego partia nie powinna zawierać sojuszy z innymi ugrupowaniami prawicowymi. W ubiegłym roku stanowczo odciął się od Érica Ciottiego, gdy ten zaproponował wspólne listy wyborcze z Zjednoczeniem Narodowym.

Nigdy nie stworzymy sojuszu z ugrupowaniem, z którym mamy głębokie różnice ideowe. Musimy zachować niezależność i integralność.

To słowa, które powtarza od miesięcy. Ale sytuacja się zmieniła. Kolejny rząd upadł, a prezydent Macron jest coraz bardziej izolowany. Nawet Retailleau wykluczył możliwość wspierania lewicowego premiera. Pozostaje więc pytanie, co dalej, skoro i lewica, i centrum odpadają jako partnerzy.

Tymczasem głos Maréchal wzywa do działania tu i teraz. I nie jest już jedyny. Éric Ciotti, lider UDR i były szef LR, napisał wprost:

Nad krajem wisi przepaść narodowa, a odpowiedzialność za to ponosi tylko jedna osoba: Emmanuel Macron. Wzywam Republikanów do powrotu do domu i dołączenia do UDR, by wspólnie zbudować alternatywę z Zjednoczeniem Narodowym. Historia patrzy nam na ręce.

Takie głosy zaczynają się mnożyć a presja społeczna rośnie. Coraz więcej działaczy terenowych mówi wprost: wyborcy nie rozumieją, dlaczego prawica nie potrafi się porozumieć, skoro wszyscy mówią o tych samych problemach: bezpieczeństwie, granicach, inflacji, tożsamości narodowej. To nie tylko problem strategii, ale odpowiedzialności. Jeśli prawica nie stworzy wspólnego projektu, wyborcy mogą uznać, że nie nadaje się do rządzenia. A to byłby prezent dla lewicy, która mimo wewnętrznych podziałów potrafi budować koalicje w imię zdobycia władzy.

Model włoski: Giorgia Meloni jako przykład skutecznego zjednoczenia

Wezwanie Marion Maréchal do zjednoczenia prawicy nie opiera się na teorii. To apel poparty praktyką, której przykład widzi za granicą. Premier Giorgia Meloni pokazała, że różne nurty prawicy mogą współpracować skutecznie, jeśli kieruje nimi wspólna odpowiedzialność za państwo. Włoska centroprawica nie zawsze była zjednoczona. Jeszcze kilka lat temu różnice programowe i ambicje liderów dzieliły ją równie mocno, jak dziś dzieli francuską scenę. Ale w kluczowym momencie doszło do porozumienia. Partie o odmiennym rodowodzie i tonie zdecydowały się na wspólną listę i wspólny rząd. Dziś koalicja Meloni rządzi trzeci rok z rzędu, stabilnie i bez większych napięć. Oczywiście różnice nie zniknęły. Ale udało się zbudować wspólne minimum programowe i utrzymać lojalność wobec wyborców. Sukces opiera się nie na jednolitości, ale na zdolności do współpracy.

Maréchal wyraźnie odwołuje się do tego modelu.

Rząd Giorgii Meloni funkcjonuje dobrze, mimo że składa się z różnych nurtów prawicy. To dowód, że koalicja może działać, jeśli łączy ją wspólny cel.

We Francji można zrobić to samo. Zamiast czekać na idealne warunki i czyste porozumienia, trzeba działać w realiach, jakie istnieją. Prawica może różnić się w detalach, ale jeśli zgadza się w sprawach najważniejszych (bezpieczeństwa, migracji, tożsamości, niezależności narodowej) nie ma powodu, by dalej tracić czas na podziały. Włoski przykład powinien być dla francuskiej prawicy nie tylko inspiracją, ale konkretnym wzorem. W polityce liczy się skuteczność. A skuteczność wymaga jedności.

Marion Maréchal mówi wprost to, co wyborcy myślą od dawna:

Wyborcy nie pytają, kto z kim się lubi, ani kto ile razy się pokłócił. Pytają, kto jest gotów działać razem, by odbudować Francję.

Exit mobile version