Dziennik Narodowy Blog Wydarzenia Trybunał Konstytucyjny zatrzymuje cenzurę: upadek ustawy o mowie nienawiści
Wydarzenia

Trybunał Konstytucyjny zatrzymuje cenzurę: upadek ustawy o mowie nienawiści

We wtorek Trybunał Konstytucyjny ogłosił wyrok o sygnaturze Kp 3/25, który odrzucił jako niezgodną z Konstytucją nowelizację Kodeksu karnego przyjętą przez Sejm 6 marca tego samego roku.

Była to jedna z najgłośniejszych spraw legislacyjnych ostatnich miesięcy i kolejna próba wprowadzenia do polskiego porządku prawnego penalizacji tzw. mowy nienawiści, zakończona ostatecznie jej całkowitym unieważnieniem. Trybunał, odpowiadając na wniosek Prezydenta z 16 kwietnia, uznał, że przepisy nowelizacji są sprzeczne z art. 2, art. 31 ust. 3, art. 42 ust. 1 oraz art. 54 ust. 1 Konstytucji RP.

Nowelizacja objęła cztery artykuły Kodeksu karnego: 53 § 2a pkt 6, 119 § 1, 256 § 1 oraz 257. We wszystkich przypadkach chodziło o rozszerzenie katalogu przesłanek przestępstw z nienawiści. Obok dotychczasowych cech chronionych – takich jak przynależność narodowa, etniczna, rasowa, polityczna czy religijna – ustawodawca chciał dodać cztery kolejne: niepełnosprawność, wiek, płeć oraz orientację seksualną. W trzech z czterech nowelizowanych przepisów usunięto również słowo „ofiara” oraz odnoszące się do niej zaimki, co znacząco zmieniało konstrukcję przestępstwa i umożliwiało prowadzenie postępowań niezależnie od tego, czy pokrzywdzony rzeczywiście posiadał daną cechę.

Ten pozornie techniczny zabieg miał duże znaczenie prawne. W uzasadnieniu jednej z poprawek posłowie Lewicy otwarcie mówili o wprowadzeniu do polskiego prawa konstrukcji znanych z krajów zachodnich – „dyskryminacji przez asumpcję” i „dyskryminacji przez asocjację”. W praktyce oznaczałoby to penalizację działań czy wypowiedzi, które dotyczyłyby niekoniecznie osób posiadających chronioną cechę, ale również tych, które są z nimi związane – np. przez wspólne działania społeczne, rodzinne czy nawet wyrażanie publicznego poparcia. Innymi słowy, obiektem ochrony nie byłaby już konkretna osoba z określoną cechą, ale szerokie spektrum powiązań i domniemanych intencji, co budziło poważne wątpliwości co do zgodności z zasadą nullum crimen sine lege oraz konstytucyjnej ochrony wolności słowa.

Jeszcze bardziej kontrowersyjna okazała się interpretacja pojęcia „płeć”, która – jak argumentował ówczesny minister sprawiedliwości Adam Bodnar – miała być rozumiana zgodnie z duchem Konwencji Stambulskiej. To oznaczałoby przyjęcie perspektywy genderowej, w której płeć nie jest rozumiana biologicznie, lecz jako konstrukt społeczno-kulturowy. W opinii wielu ekspertów i komentatorów, był to zabieg mający na celu pośrednie wprowadzenie do polskiego porządku prawnego ideologicznych koncepcji związanych z gender, bez przeprowadzenia odpowiednich debat społecznych czy formalnego przyjęcia Konwencji.

Sprawa nabiera dodatkowego znaczenia, gdy spojrzy się na jej kontekst polityczny i legislacyjny. Projekt ustawy był autorskim pomysłem Adama Bodnara, przedstawionym w marcu 2024 roku jako projekt UD29. Była to już dziesiąta próba penalizacji mowy nienawiści w Polsce, podejmowana przez kolejne rządy i parlamenty od 2011 roku. Wcześniejsze próby upadały na różnych etapach – albo z powodu sprzeciwu opinii publicznej, albo z uwagi na wątpliwości konstytucyjne. Tym razem projekt przeszedł przez Sejm stosunkowo gładko, dzięki poparciu większości tworzonej przez Koalicję Obywatelską, PSL, Polskę 2050, Lewicę oraz partię Razem. Przeciw głosowali niemal wszyscy posłowie Prawa i Sprawiedliwości, Konfederacji oraz Republikanów.

Ustawa wzbudziła sprzeciw nie tylko wśród polityków opozycji, ale także wielu prawników i organizacji eksperckich. Krytycy projektu zwracali uwagę na brak precyzji zapisów, niekonstytucyjne ograniczenie wolności słowa oraz ryzyko uprzywilejowania niektórych grup społecznych kosztem zasady równości wobec prawa. Wskazywano, że nowelizacja przewidywała bardzo szeroki i arbitralny wybór cech chronionych, które mogłyby stać się podstawą oskarżeń, niezależnie od intencji sprawcy czy realnego kontekstu wypowiedzi.

Szczególnie niepokojące było oderwanie konstrukcji przestępstw od faktycznego pokrzywdzenia. W dotychczasowym stanie prawnym przestępstwa z art. 119, 256 i 257 Kodeksu karnego były zarezerwowane dla zachowań realnie zagrażających porządkowi publicznemu – np. nawoływania do przemocy, szerzenia treści faszystowskich czy znieważania grup społecznych w sposób rażący i publiczny. Projekt nowelizacji, przez rozszerzenie katalogu chronionych cech i usunięcie pojęcia ofiary, znacząco obniżał próg odpowiedzialności karnej i zwiększał ryzyko nadinterpretacji przez organy ścigania.

Trybunał Konstytucyjny uznał, że ustawa w sposób rażący narusza konstytucyjne standardy ochrony wolności słowa i proporcjonalności ograniczeń praw jednostki. Podkreślił, że ingerencja w wolność wypowiedzi musi spełniać ścisłe warunki – musi być niezbędna, proporcjonalna i jasno określona w ustawie. Tymczasem nowelizacja opierała się na nieostrych pojęciach i otwierała drogę do represjonowania osób jedynie za poglądy, które mogłyby zostać uznane za niepoprawne politycznie lub niewygodne ideologicznie. W ocenie Trybunału, przepisy były sprzeczne nie tylko z art. 54 ust. 1 Konstytucji, gwarantującym wolność wyrażania poglądów, ale także z zasadą legalizmu (art. 2), zasadą proporcjonalności (art. 31 ust. 3) oraz zasadą nullum crimen sine lege (art. 42 ust. 1).

Wyrok Trybunału kończy ten etap batalii legislacyjnej, ale jednocześnie otwiera nowy rozdział dyskusji o granicach wolności słowa w Polsce. Zwolennicy penalizacji mowy nienawiści zapowiadają kolejne próby, argumentując, że obowiązujące przepisy nie chronią skutecznie mniejszości przed przemocą i dyskryminacją. Ich przeciwnicy wskazują, że obecne regulacje są wystarczające i że prawo karne nie może być narzędziem walki ideologicznej. W tle tej debaty pozostaje pytanie o to, czy i w jakim zakresie państwo może i powinno ingerować w sferę wypowiedzi, które są kontrowersyjne, prowokujące czy nawet obraźliwe, ale nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Wydaje się, że rozstrzygnięcie tej kwestii będzie jednym z najważniejszych wyzwań dla przyszłych legislatorów, a sprawa Kp 3/25 stanie się kluczowym precedensem w ocenie granic tej ingerencji.

Exit mobile version