Piątkowa debata prezydencka zorganizowana przez sztab Rafała Trzaskowskiego w Końskich wywołała spore poruszenie, głównie ze względu na sposób jej finansowania i potencjalne naruszenia przepisów wyborczych. Mimo kontrowersji, wiele wskazuje na to, że kandydat Koalicji Obywatelskiej nie poniesie poważnych konsekwencji.
Debata odbyła się w hali sportowej i wzięło w niej udział ośmioro kandydatów: Magdalena Biejat, Szymon Hołownia, Marek Jakubiak, Maciej Maciak, Karol Nawrocki, Joanna Senyszyn, Krzysztof Stanowski i Rafał Trzaskowski. Prowadzili ją dziennikarze trzech głównych stacji: TVP, TVN i Polsatu. Choć z zewnątrz wydarzenie przypominało bezstronną debatę publiczną, jej organizatorem był sztab Trzaskowskiego, co rodzi pytania o równość szans i przejrzystość finansową.
Państwowa Komisja Wyborcza reaguje
Sprawie przygląda się Państwowa Komisja Wyborcza. Jak mówi jeden z jej przedstawicieli w rozmowie z money.pl, PKW zamierza zadać dodatkowe pytania i przeanalizować sprawozdanie finansowe komitetu. Problemem może być m.in. nieoznaczenie wydarzenia jako materiału wyborczego oraz możliwe nielegalne finansowanie między komitetami.
Eksperci jednak studzą emocje – ich zdaniem trudno będzie wykazać poważne naruszenia, a nawet jeśli do nich doszło, to konsekwencje będą raczej symboliczne. W grę wchodzi ewentualny przepadek korzyści finansowych na rzecz Skarbu Państwa, ale tylko jeśli zostanie wykazane konkretne nadużycie.
Brak realnych sankcji?
W przeciwieństwie do wyborów parlamentarnych, w kampanii prezydenckiej nie ma mechanizmu zwrotu kosztów kampanii w formie subwencji czy dotacji, które można byłoby cofnąć. Dlatego – jak przypominają politycy koalicji rządzącej – ewentualne konsekwencje dla Trzaskowskiego czy jego sztabu będą ograniczone.
Przypadek ten pokazuje jednak szerszy problem z niejasnością przepisów dotyczących agitacji i przejrzystości finansowania kampanii. Bez klarownych reguł i ich konsekwentnego egzekwowania, kolejne kontrowersje są tylko kwestią czasu.
